Pomimo wielu zaproszeń mało osób zdecydowało się na wyjazd ze mną na VAVŘINECKÝ POTOK i niech żałują.
Dotarliśmy na miejsce w piątek ok godziny 24 i na moje szczęście okazało się jednak że w tym samym pensjonacie jest sporo znajomych ludzi.
. Nie wiele się zastanawiając dołączyliśmy do trwającego wieczorku integracyjnego na którym ustaliliśmy całą logistykę spływu.O poranku następnego dnia ruszyliśmy na start całą ekipą do miejscowości Vavrinec, kierowcy odprowadzili auta na start a pozostali leniwie się przebierali w jesiennym słońcu. Pogoda przez dwa dni była iście letnia, temperatura na słońcu ponad 20 stopni.I wreszcie nastąpiła ta chwila kiedy ruszyliśmy na wodę, nurt był dość wartki a do tego były utrudniania w postaci niskich mostków i drzew, oraz różnych kaskad wybudowanych na potrzeby tej imprezy. Nie był by to spływ udany jakby nie było kabin i innych wywrotek, a tego w tym dniu naprawdę nie brakowało. Jednym słowem kabina ścieliła się gęsto 
Na nasze szczęście mogliśmy na odcinku 14 km złapać trochę oddechu w przyrzecznych barach, zjeść gorącą zupę gulaszową popijając dobrym czeskim piwem. Nasz spływ trwał 7 godzin, ale nie był to przecież wyścig.
W sobotę zeszło na wodę około 2 500 ludzi, możecie sobie wyobrazić skalę imprezy. Chociaż powiem szczerze że nie było to tak uciążliwe i nie odczuwało się tego tłoku za to miał kto pomagać w łapaniu kajaków i wioseł.
Drugiego dnia część ekipy zdecydowała się na zwiedzanie miejscowości Kutná Hora a pozostali powtórkę spływu.
Ten sam odcinek spłynęliśmy dość szybko robiąc tylko jedną przerwę, perspektywa powrotu zmobilizowała nas mocno, nawet ilość kabin spadła jedynie do dwóch. Ze swojej strony bardzo dziękuję Wszystkim z którymi mogłem popływać, popić i pojeść.
Zabawa naprawdę była przednia a ludzie których spotkałem wspaniali.
Mam też kilka zdjęć z tego spływu:
https://photos.app.goo.gl/ZwPHZIu60hu5CsNo1
