Ano - jak planowaliśmy pojechaliśmy dziś nad Zalew.
W sumie to muszę zacząć Wam opisywać od soboty bo zaczęło się wcześniej
W sobotę dogadaliśmy z Młodym że warto byłoby pyrgnąć się nad Zalew bo dawno nie pływaliśmy po Zalewie Zegrzyńskim. Qm Qmy miały śmigać po Wiśle więc nastawiliśmy się na samotne pływanie. Wykombinowaliśmy sobie że może polecimy do Pułtuska Narwią.
No i w związku z powyższym trzeba podjechać do klubu czyli WKW po sprzęt,
Miałem to zrobić jakoś tak po południu a potem jeszcze wyskoczyć na Noc Muzeów.
Jako że Młody miał którąś tam z kolei imprezę osiemnastkę ( oj trudny rok - można w alkoholizm popaść
) wszystko spadło na moją głowę.
A tu jeszcze kumpel wyskoczył z nagłą propozycją żeby wyskoczyć poszaleć chwilkę na Off Roadzie więc jakoś mi się wszystkie godziny porozsuwały i zanim od Niego wróciłem, zanim spakowałem kajaki i przyjechałem do domu to było już koło 21,30. Stwierdziłem że zanim coś wtrącę na ruszt bo zgłodniałem po tym Off Roadzie, zanim zwalę kajaki i pojadę na zwiedzanie to już będzie po ptokach, więc sobie już odpuściłem i stwierdziłem że kajaki zostają na dachu a ja już nigdzie nie jadę. Młody na imprezie - ma wrócić nad ranem.
Nastawiam koguta na 8,30 - a co tam dam chłopakowi pospać
W końcu śpi już ponad 4 godziny
A więc z rana pobudka - szykowanie bambetli i herbatki na drogę ( kajaki już na nas czekają uwiązane na dachu ) i w drogę.
Wychodzimy z chałupy a tu pada - co ja mówię leje
Ale im bliżej Zalewu tym mniej pada.
Nad Zalew dojeżdżamy już bez deszczu.z początku woda płaska jak stół ale to się szybko zaczyna zmieniać bo zerwał się wiatr i zaczyna się powoli rozpędzać
Zdejmujemy sprzęt i na wodę, Buja - sporo ale przyjemnie - zerwał się wiaterek a wieje w plecki więc tworzą się spore fale ale podpływają same pod kajak więc pomimo że się rozfalowało płynie się bardzo przyjemnie.
Dopłynęliśmy do połowy akwenu a tu podpływa do nas Policja i dopytuje sie o kamizelki.
Ja pokazuję że mam na sobie a Młody gamoń nie zabrał z domu więc dostaje mandat
Ale jak stanęliśmy bokiem przy motorówce to się nagle okazało że skaczemy raz w górę raz w dół i to całkiem sporo.
Młody miał dziś okazję potestować swój nowy dowód osobisty
Tak więc odbiera od Policji dowód z załącznikiem w postaci skierowania na pocztę lub do banku i wracamy powoli z powrotem.
Powoli bo pod wiatr i pod falę.
Młodego kajak zachowuje się świetnie - jest stabilny.
Ja już w sekateksie aż takiego komfortu nie mam ale kajak i tak zachowuje się dzielnie.
Powoli wracamy na plażę skąd wystartowaliśmy zastanawiając się co robić.
Szkoda tak ładnie rozpoczętego dnia ale z drugiej strony Młody stracił humor i natchnienie.
Na wysokości małej wysepki w narożniku Zalewu stajemy na chwilę żeby zadzwonić do brata - może akurat jest na wodzie to nam kamizelkę załatwi aż tu nagle telefon mi w łapach ożywa i głosem Słoneczka słyszę suche -
gdzie jesteście no to mówię że bujamy się na wodzie przy wysepce na Zalewie.
Słoneczko mówi
czekajcie zaraz będziemy - właśnie się zwijamy ze sprzętem z WKW.
Czegoś Wam potrzeba ?No to mówię - kamizelkę dla Młodego
Umawiamy się na dzikiej plaży i mając dylematy rozwiązane płyniemy sobie spokojnie do tejże plaży.
Fala spora a płyniemy w sumie bokiem do fali ale kajaczki radzą sobie o dziwo całkiem nieźle.
Dopłynęliśmy - po drodze mija nas WOPR na sygnale prując wody Zalewu szybką motorówką. spoglądamy za nimi i widzimy jakąś łódź wywróconą do góry kołami
Ciężko się płynie bo i wiatr i fale ciągną kajak non stop w prawo
W końcu kierunek wiatru się nieco zmienia i mamy w plecy więc znów płynie się lajtowo - ale to już na samej końcówce przed molem
w końcu dopływamy do brzegu przy dzikiej plaży - tam gdzie się umówiliśmy ze Słoneczkiem
lądujemy na brzegu - wiatr nieco przycichł
stwierdzamy że warto coś przekąsić zanim się nasi pojawią więc gotujemy wodę na małe co nieco
a że jednak dalej sporo wieje to urządzamy kuchnię w bakiście kajaka osłaniając się od wiatru workami z bambetlami
potem jeszcze szybkie studzenie żeby do dzioba można było łyżkę włożyć i szybka konsumpcja
Jak to normalny Polak - po jedzeniu warto a nawet trzeba odpocząć więc Młody zalega w kajaku a ja walę się między kajakami na karimatce z workiem pod głową.
Ledwo się uwaliłem Młody melduje - Ropuchy przyjechały. zwlekamy się i idziemy się przywitać i pomóc w sprzęcie
Dzwonię do brata ( tego od kamizelki
) i okazuje się że są nad Zalewem z moim chrześniakiem który jak co niedziela trenuje na Optymistach. Schodzimy na wodę i płyniemy - w sumie idzie nawet nieźle ale znowu z wiatrem choć na dużej fali
Dopływamy do brzegu i już przy samym brzegu lądowanie na fali przyboju łatwe nie jest,
Mało nie zaliczam wywrotki przy wysiadaniu z kajaka - na szczęście podpieram się ręką o dno i jakoś wyłażę.
Nie ma to jak kanada, wstaję daję kroka i jestem na zewnątrz a tu wypnij się z fartucha wygramol z ciasnego kokpitu i jeszcze się nie wykąp przy okazji
Dopływa Młody i wyciągamy w szkółce żeglarskiej kajaki na brzeg a po chwili dołącza Ropuch ze Słoneczkiem wpływając do portu i na spokojnej wodzie ewakuując się z kajaka na brzeg.
Dokonuję prezentacji i przedstawiam rodzinkę znajomym i odwrotnie
Połaziliśmy po terenie i stwierdzamy że fala i wiatr za duże na takie pływanie w tej chwili tym bardziej że w Ropuchowym sekatusiu przedni luk bierze wodę i jeszcze chwila a za Ubota będzie mógł robić.
Obłaziliśmy teren dookoła i stwierdzamy że warto by jakieś frytki wciągnąć więc wybór pada na pobliskiego MC Donalda - przynajmniej jest tanio i smak przewidywalny.
ale oczywiście bez głupawek się nie obyło
a po zabawie
oczywiście wprawne oko obserwatora dostrzeże że to taki mały żarcik a huśtawka już wcześniej była połamana ale jakoś tak fajnie się to złożyło do kupy z naszymi głupawkami
tak więc po kilkunastominutowej przebieżce lądujemy w gęstniejącej kolejce przed kasą.
Swoją drogą dziś odkryliśmy że przez most na kanale Królewskim nie ma przewidzianego ruchu pieszych bo jakoś zapomnieli chodnika choć po jednej stronie położyć tak więc depczemy gęsiego wąskim poboczem a Ropuch zwiększa dystans bo niesie jeszcze wiosła do kajaka.
Tak więc lądujemy w Maku i zamawiamy sobie zestawy Tu for ju
Na tym ostatnim zdjęciu jest Ropuch wolnossący bo jak się przyssał do słomki to odpuścić nie chciał
po jakiejś godzince spędzonej w Maku na pożywianiu i wygłupach wracamy z powrotem na teren szkółki żeglarskiej gdzie chwilowo zaparkowaliśmy kajaki.
Młody stwierdził że stracił spacerkiem kalorie więc musi się pokrzepić i wstawia sobie jeszcze zupkę do grzania a my lądujemy na nadbrzeżnej ławeczce i oddajemy się przyjemnemu choć mocno wietrznemu nieróbstwu. Pizga na prawdę nieźle.
teraz jakby się i wiatr i fale jeszcze wzmogły - jakby im mało jeszcze było.
A samochody po drugiej stronie Zalewu
Dochodzimy do wniosku po długiej posiadówce na brzegu że jednak chyba nie chce nam się już dziś daleko pływać i chyba warto byłoby jakieś ognisko z kiełbaską rozkręcić więc zapada decyzja - wracamy do WKW
No to zrzucamy kajaki na spokojne wody portowe i powoli wynurzamy się ze spokojnego akwenu na to coś co się buja i bryzga nieco dalej.
Z oczywistych względów zdjęć nie posiadam
choć bardzo żałuję bo nawet nie wiedziałem że przez dość wysokiego sekatexa fale mogą się przelewać górą choć pod spodem w dolinie fali jest pusto i nawet kaczka mogłaby spokojnie przelecieć pod kajakiem
No ale gdyby nie to wiatrzysko to same fale są dość fajne do pływania natomiast przez to wiatrzysko wszystkie rozbryzgi lecą prosto w pysk. Co wiosło do góry podniosę to wszystko z wieśka leje się prosto w dziub - Wiatr tak wieje że jak sobie splunąłem to w ostatniej chwili się uchyliłem bo sam bym sobie do oka napluł
Płyniemy sobie z Młodym spokojnie aż tu nagle lekkim trawersem mija nas Ropuchowa dłubanka - no ale Oni do swojej plaży mają zaledwie rzut beretem a my musimy na sam koniec dopłynąć
Pod koniec podróży wiatr cichnie i woda się uspokaja. Jakbu nigdy nic.
Na chwilę się zamieniamy z Młodym na kajaki żeby sobie sprawdzić różnicę ( jednak jest i to spora
) po czym wyciągamy sprzęty na brzeg i pakujemy do samochodu.
Żeby było bliżej podjeżdżam pod sam brzeg i okazało się że nie mogę wyjechać - zakopał mi się wóz = natomiast spieszą z pomocą uczynni wędkarze i razem wypychamy samochód z dołka. W końcu docieramy do Klubu WKW gdzie rozładowujemy sprzęt i podjeżdżamy do Ropuchowego apartamentu na palach czyli do NORKI
Tam witamy się z Niunią i Pućkiem i zalegamy na chwilę w domku
W końcu rozpalamy ognisko pomimo że witr wyrywa z łapy zapalniczkę
i smażymy kiełbadronki
I tu niestety kończy się ta bajka bo już robi się późnawo i trzeba wracać do domku więc żegnamy się i zwijamy do domu aby zgrać zdjęcia i napisać jeszcze relację przed pójściem spać
Słoneczko i Ropuch - dzięki za świetnie spędzony dzień pomimo kiepskiego początku Młodemu po zjedzeniu kiełbaski humor wrócił
Cel który dziś mieliśmy zrobimy sobie innym razem
Zabawa była przednia - dla mnie ( pomimo że za specjalnie komfortowo w kajaku się dziś nie czułem ) podwójnie,bo dziś pierwszy raz pływałem w kajaku po Zalewie i to od razu na wysokiej fali - dałem radę i o dziwo nie wyglebiłem się choć praktycznie przyjąłem to za pewnik dzisiejszej ekspedycji.
Album oczywiście jest tu
https://plus.google.com/photos/111922860703706741731/albums/6149922355027704449