No dobra - ja się w końcu ogarnąłem ze zdjęciami a i tekst już czeka napisany czas więc zawalić Was czymś do czytania.
Uprzedzam - łatwo nie będzie bo i materiału sporo się narobiło jakoś tak....
Obawiam się czy nie zanudzę przypadkiem ale w końcu co tam - najwyżej zaśniecie przy kompie.
Wstęp
Może na początek parę danych statystycznych oraz słów o Bugu.
Bug – jest piątą co do wielkości rzeką w Polsce.
Całkowita długość Bugu to 772 km z czego na Polskę przypada 587 km.
Swoje źródło ma na Ukrainie i jest rzeką graniczną na odcinku 363 km.
od miejscowości Gołębie aż do Niemirowa.
Bug jest piękną rzeką. Półdziką.
Jednym się będzie podobał a innym nie.
Jednak jest to rzeka na tyle urozmaicona, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Moja ocena może być myląca bo spływaliśmy rzekę przy jednym z najniższych stanów wody jakie od wielu lat ludzie pamiętają.
Mnie osobiście Bug bardzo się spodobał.
Na pewno kiedyś tam wrócę ale raczej już samotnie bo moim zdaniem jest to idealna rzeka właśnie na samotne lub małe 2 - 3 osobowe wyprawy.
Początkowe wrażenie - kręty strumyk nieco szerszy od długości kajaka. Mocno meandrująca rzeka o wysokich niedostępnych brzegach.
Czasami ma się wrażenie że płynie się kanionem bo tak strome brzegi są po jednej albo nawet po obu stronach.
Bardzo gęsto porośnięte brzegi albo wręcz niemalże pionowe urwiska o wysokości kilku a nawet kilkunastu metrów.
W górnej części Bugu brzegi mocno niedostępne.
Przez pierwsze 100-120 km jest raptem kilka miejscówek nadających się do noclegu.
Potem pojawiają się coraz częściej ale z początku co kilka - kilkanaście kilometrów. Sprawa o tyle istotna że trzeba to wziąć pod uwagę planując jakieś spływy.
Sprawę odnalezienia odpowiedniej miejscówki na obozowisko utrudnia fakt iż mamy tylko jeden ( lewy ) - Polski brzeg do dyspozycji.
Od środka rzeki jest już teren obcego państwa - Ukrainy a potem Białorusi.
Tam pomimo że znajdzie się fajną miejscówkę nie wolno nam zejść na ląd.
W sumie nie powinniśmy nawet przekraczać środka rzeki ale czasem jest to po prostu nieuniknione.
O ile gościnność oraz serdeczność ludzi z rejonów nadgranicznych jest niesamowita, a Straż Graniczna jest bardzo miła i pomocna, to trzeba uważać na ludzi a raczej Strażników ze strony Ukraińskiej i Białoruskiej.
Nasi Strażnicy opowiadali nam o przypadkach nawoływania wędkarzy żeby przyszli, a potem aresztowania ich albo wręcz wyciągania z kajaka ludzi płynących blisko prawego brzegu.
Ile jest w tym prawdy trudno określić ale opowiadania Strażników wyglądają bardzo autentycznie.
Na odcinku nadgranicznego Bugu można z pewnością się czuć bezpiecznie a to za sprawą wszechobecności naszych Strażników Granicznych.
Z resztą są to wspaniali, mili, pomocni i towarzyscy ludzie którzy niejednokrotnie potrafią pomóc np. w zaopatrzeniu w wodę czy podładowaniu telefonu.
Wszystkie kontakty z naszymi Strażnikami wspominam bardzo sympatycznie i przez cały tydzień podczas kilkunastu kontaktów dziennie - czy to telefonicznych czy to osobistych ani razu nie mogę złego słowa na naszą Straż Graniczną powiedzieć.
Bug stopniowo się rozszerza i za Terespolem jest już całkiem szeroką rzeką.
Odcinek Bugu w okolicach Terespola niestety trzeba objechać bo akurat tu ucieka on całkowicie na stronę Białoruską i nie można tam wpływać.
Brzegi stają się już dużo niższe a w momencie gdy rzeka staje się całkowicie Polska czyli od Niemirowa to bardzo piękna nizinna rzeka.
Jest tu dużo miast i osad położonych bezpośrednio nad brzegami, dużo ośrodków wypoczynkowych a nawet są miejsca gdzie nasycenie powietrza jodem jest większe niż nad morzem.
Z resztą nawet w rejonie nadgranicznym jest kilka osad położonych bezpośrednio nad samym Bugiem.
Po Polskiej stronie nierzadko chałupy stoją tuż nad samym brzegiem rzeki.
Po stronie Ukraińskiej oraz Białoruskiej Bug jest prawdziwie dziką rzeką.
Ponieważ nasza Straż Graniczna patroluje non stop cały odcinek i z brzegu i z rzeki to nie ma się co obawiać o zwałki bo często są one z naszego odcinka usuwane aby motorówka mogła przepłynąć.
Naszych Strażników Granicznych można zobaczyć na quadach, motocyklach, w samochodach, albo patrolujących pieszo.
Każde zejście na wodę oraz zejście z wody należy zgłaszać do odpowiedniej placówki których spis warto zabrać ze sobą.
Trzeba też zgłaszać każde zejście na ląd i powiadamiać na wysokości którego słupka granicznego się znajdujemy.
Numeracja słupków jest identyczna dla Polskich, Ukraińskich czy Białoruskich więc jeśli akurat naszego nie widać a jest widoczny Ukraiński czy Białoruski to warto odczytać z nich numer.
Ale nawet jeśli nie wiemy jaki słupek mijamy to opisując dyżurnemu przez telefon co widzimy z charakterystycznych znaków nad rzeką i tak za chwilę Straż Graniczna do nas podjedzie i nas odnajdzie.
Nigdy nie trwało to dłużej niż kilka minut od zgłoszenia jak u nas pojawiał się Strażnik ze słowami - a tu jesteście
Płynąc dalej w kierunku ujścia Bugu do Zalewu Zegrzyńskiego poznajemy rzekę która z wąskiej, krętej i niedostępnej przeradza się w dużą, szeroką a miejscami bardzo szeroką rzekę z wieloma wysepkami, mieliznami oraz plażami na których można z powodzeniem rozbić obozowisko.
W zasadzie od Niemirowa nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem dogodnego miejsca na założenie obozowiska, ale może to być miejsce na czyimś prywatnym terenie - np pastwisko.
My nie spotkaliśmy się z jakimiś nieuprzejmościami ale może dla tego że zawsze dbaliśmy o miejsce obozowania, czyli ognisko w odpowiednim miejscu, śmiecie spakowane do worka i zabierane ze sobą, a może dla tego że z zasady staraliśmy się wybierać miejsca bardziej dzikie i mniej cywilizowane.
Bug obfituje w zwierzynę. Mnóstwo dzikiego ptactwa, zarówno wodnego jak i lądowego oraz drapieżnego, naszych popularnych Bocików, Bobrów czy innych zwierząt.
Szczególnie duża ilość w przeliczeniu na km/2 jest tu własnie Bocianów oraz Bobrów których setki nor możemy podziwiać podczas spływu. Zaskoczyła mnie małą ilość Zimorodków których w takich okolicznościach powinno być pełno.
Zaskakuje też inne zachowanie zwierząt potocznie uznanych za oswojone - np choćby Łabędzie ale o tym wspomnę później.
W rzece jest sporo ryb, bo ciągle coś się w wodzie rzuca i to spore okazy, ale okoliczni wędkarze których pytaliśmy zawsze twierdzili że "nie biorą"
Ponoć są też raki ale tych nie widzieliśmy bo woda była dość mętna.
Widoczność w wodzie mniej więcej na 30 - 40 cm - zapewne to za sprawą bardzo nikłego nurtu oraz niskiego poziomu wody.
Piękne krajobrazy, piękne widoki, piękne zachody słońca, choć plaże są często dość błotniste i warto zabrać ze sobą jakieś wiaderko żeby po wejściu z wody na piasek obmyć się z blotka które pozostało na nogach
Być może przy wyższym stanie wody tego problemu akurat nie będzie.
A i jeszcze jedna uwaga - warto zabrać ze sobą jakieś repelenty bo sporo owadów nas może atakować natomiast niestety te repelenty nie działają na gzy których się tu raczej nie pozbędziemy i będziemy zmuszeni płynąć w ich towarzystwie od czasu do czasu udając myśliwego i polując na nie, albo samemu będąc jak zwierzyna atakowana ukąszeniami.
Generalnie bardzo polecam spływ tą piękną i dość dziką na sporym odcinku rzeką. Odcinek graniczny to własnie ta dzika część. Potem jest mocno ucywilizowana choć są przepiękne krajobrazy i w sumie jest dużo miejsc gdzie ludzie nie zaglądają.
Po przygodzie z Wisłą postanowiliśmy z Wojtkiem podbić Bug jako rzekę ciekawą oraz dziką - jedną z ostatnich o takim własnie charakterze.
Dodatkowego smaczku dodawało, że jest to rzeka graniczna.
Zaciekawił mnie również przeczytany opis tej rzeki w internecie.
Postanowiliśmy spłynąć rzekę już rok temu.
Na jakimś weekendowym forumowym spływie do naszego pomysłu przyłączył sie nasz kolega Marek ( Pointer ) i od samego początku planowaliśmy już praktycznie ten spływ we trzech.
Okazało się że do naszej trójki w ciągu zimy dołączyło się jeszcze kilka chętnych osób.
Miało nas płynąć w sumie 7 ale niestety tuż przed spływem Markowi pokrzyżowały urlop sprawy rodzinne i musiał zrezygnować.
Ostatecznie zostało nas 6 czyli Maciek, Ted, Paweł, Krzysiek oraz Młody i ja.
Początkowo miał to być spływ mieszany i ja z Pawłem mieliśmy spływać Jego piękną drewnianą własnoręcznie wykonaną kanadyjką.
Niestety przez nawał pracy nie było okazji zgrać terminu na spotkanie i wspólne potrenowanie pływania, żeby potem na spływie nie wyszło że coś nam nie idzie
Poza tym dwóch z nas czyli Maciek oraz Ted mięli bardzo napięty grafik i musieli być na konkretny termin z powrotem.
To powodowało określone konsekwencje, czyli zwiększone dystanse do przepłynięcia w ciągu dnia.
Wybór padł zatem na kajaki jako że są szybsze i dzięki temu mamy zapas czasu i możliwość przyspieszenia w razie potrzeby.
Tak też się stało.
Pozostała do ustalenia najtrudniejsza w takich wyprawach kwestia logistyki czyli po prostu transportu nas ze sprzętem na miejsce startu czyli do miejscowości Kryłów.
Maciek wynalazł w internecie adres Pawła z Kryłowa który prowadzi spływy kajakowe i ma pole namiotowe.
Dogadaliśmy sie z Pawłem bez problemu i za symboliczną opłatą 20 zl od łba mieliśmy zapewnione nocowanie na Jego polu namiotowym wraz z dostępem do wszelakich cywilizacyjnych udogodnień, oraz następnego dnia transport nas, oraz kajaków nieco ponad 10 km na miejsce startu.
Dodatkowo w Kryłowie niedaleko Pawła jest placówka Straży Granicznej w której mogliśmy się zameldować przed spływem.
Paweł zaoferował że nas z samego rana podwiezie wraz z kajakami oraz sprzętem do Miejscowości Gołębie gdzie to własnie Bug po raz pierwszy staje się też i Polską rzeką.
To spowodowało że właśnie tu - do Kryłowa postanowiliśmy załatwić sobie transport.
Na przestrzeni miesięcy zmieniały się koncepcje transportu, ale ostatecznie wspomógł nas jak zawsze niezawodny kolega forumowy oraz klubowy czyli Ropuch.
W końcu termin naszego wyjazdu zbliżył się na tyle, że postanowiliśmy zrobić małe spotkanie przed spływem, ponieważ nie wszyscy znaliśmy się osobiście.
Na spotkaniu okazało się że ekipa jest niesamowita i spływ zapowiada się doskonale.
Dzień przed spływem pojechałem do naszego klubu czyli Warszawskiego Klubu Wodniaków PTTK i zabrałem z hangaru kajak.
Do tej pory kajakiem pływaliśmy z Wojtkiem na krótkich , jednodniowych dystansach i nie miałem jeszcze okazji wypróbować jak spakować to wszystko co chciałem zabrać.
Do tej pory pływając kanadyjką nie musieliśmy się tak ograniczać.
A tu trzeba sprawdzić jak się spakować żeby się zmieścić do kajaka.
Tedzio już od tygodnia przerabia mocowania i adaptuje swojego Popiela do możliwości i ilości towaru który chce ze sobą zabrać.
Ropuch już przygotował zestaw holowniczy czyli pożyczony samochód ( Jego Taczka Motorowa odmówiła posłuszeństwa i trafiła do mechanika ) i klubowa przyczepa na kajaki.
Na przyczepie już czekały dwa zapakowane kajaki.
Resztę mieliśmy zapakować u mnie - w Ząbkach gdzie ustaliliśmy sobie punkt zborny.
Ropuszkowi i Jego wspaniałej żonie - Żabci należą się wielkie podziękowania za rozwiązanie nam największego problemu, czyli transportu.
Żabcia miała w powrotnej drodze prowadzić mojego rzęcha którym my mieliśmy dojechać na miejsce.
No i może na koniec tego nieco przydługiego wstępu chciałbym jeszcze podziękować naszym szalonym kolegom za wspólny spływ czyli Tedziowi, Maćkowi, Krzyśkowi i Pawłowi.
Dziękujemy też Pawłowi – właścicielowi wypożyczalni kajaków z Kryłowa który jest świetnym człowiekiem oraz Jego Żonie
Podziękowania należą się też Funkcjonariuszom Straży Granicznej za miłą i fachową " obsługę".
Ogromne podziękowania za życzliwość dla Sołtysa miejscowości Kuzawka ( gm. Hanna ) - Pana Czesia wraz z rodziną. Pana Czesia nigdy nie zapomnimy.
Zgrzeszyłbym okrutnie gdybym nie wspomniał tu o osobie Bernarda którego dane nam było poznać podczas spływu i wspólnie kawałek razem popływać. Bernard – trzymamy kciuki za Twoją dalszą część wyprawy.
Nie można też zapomnieć o podziękowaniach dla naszej wspaniałej "klubowej rodzinki " czyli Słoneczka oraz Maciusia którzy udostępnili nam swój prywatny sprzęt na ten spływ.