wodniacy.net

usiądź przy naszym ognisku
Teraz jest 27 kwi 2024, o 11:30

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
Autor Wiadomość
PostNapisane: 28 lip 2015, o 12:38 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:17
Posty: 238
Lokalizacja: Warszawa/Ząbki
Środa 06 sierpień 2014 dzień 21

Start 808 km Wisły Meta 857 km przepłynięte 49 km

Budzę się o godz. 8,00.
A w zasadzie to obudziło mnie słoneczko grzejąc niemiłosiernie tak że w namiocie jest gorąco jak w saunie. Przyjemna odmiana po ostatnich dniach.
Słyszę jakieś odgłosy rąbania.
Wyłażę z namiotu i widzę jak Sylwuś ciapie gałęzie na ognisko.
Sumienie go męczy i widocznie nie może spać w nocy jak normalny człowiek.
Budzę Wojtka i razem po porannej toalecie odgrzewamy na ognisku wczorajszy kociołek. Podczas gdy my kończymy śniadanie Sylwek zbiera swoje obozowisko.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niestety nie może dłużej z nami zostać bo ma umówionych klientów w pracy.
Szkoda – świetny z niego kompan i świetnie się z nim gawędziło.
Sylwuś odjeżdża a my powoli sprzątamy i zwijamy nasze obozowisko.
Można powiedzieć nawet bardzo powoli – wręcz leniwie.
Jest piękna pogoda, słoneczko wspaniale grzeje.

My za bardzo nie mamy się co spieszyć bo do mety zostało nieco ponad 130 km. Jak byśmy się uparli to w dwa dni możemy to przepłynąć.
Mamy na to natomiast całe trzy dni. Sylwek zapewnia nas, że teraz pogoda już ma być piękna bo słuchał prognoz długoterminowych.
W zasadzie nie mamy żadnych planów na to żeby dziś w jakieś konkretne miejsce dopłynąć.
Czas wizyt i odwiedzin skończył się właśnie po odjeździe Sylwka.
Teraz do samego końca czyli do Stegny płyniemy już tylko sami.

Obrazek

Ruszamy w dalszą podróż.
Płyniemy powoli leniwie wiosłując tylko tak aby zachować sterowność.
Zaczyna się coraz mocniej rozwiewać i na dobre 10 km przed Grudziądzem już całkiem mocno wieje i fala zrobiła się już konkretna.
Wieje oczywiście w mordęwindem.
Leniwe pływanie właśnie się skończyło i zaczął się kolejny dzień walki z żywiołami czyli wiatrem i wodą bo póki co pogoda nadal jest świetna i mimo wiatru słoneczko wspaniale grzeje.
Im bliżej Grudziądza tym większy wiatr i fala.
Prędkość którą osiągamy płynąc z prądem jest porównywalna z tempem galopującego ślimaka.
Już widzimy w oddali most w Grudziądzu i przepływamy właśnie obok piaszczystej łachy którą zasiedliło ptactwo wodne i na którą woda wyrzuciła jakiś bal drewna.
Nagle widzimy że ten bal drewna zaczyna się poruszać
Co jest – co się dzieje.
Przyglądamy się uważniej i proszę okazuje się że to nie bal drewna wyrzucony na mieliznę ale jak najbardziej prawdziwa i żywa foka.
I to 100 km od morza.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Powoli wpływamy do Grudziądza i kierujemy się do portu Grudziądzkiego Klubu Wioślarskiego.
Wpływamy do kanału portowego i mijamy statek wycieczkowy zacumowany zaraz przy wejściu do portu.
Cumujemy przy świeżo wybudowanym ruchomym pomoście.
Na brzegu krzątają się ekipy budowlane i na próżno próbuję się dowiedzieć o bosmanat.
W końcu zostaję skierowany do kierownika budowy i ten mi wyjaśnia że oficjalnie port jest jeszcze nieczynny z powodu prac budowlanych.
Otwarcie będzie dopiero w piątek i dopiero wtedy pojawią się nowe portowe władze a na razie możemy sobie spokojnie przycumować i zrobić zakupy.
Wojtek leci do sklepu po zaopatrzenie a ja siadam sobie na pomoście i uzupełniam wpisy w dzienniku pokładowym – żeby potem nie zapomnieć o ciekawych chwilach które mogą z pamięci umknąć.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wpływają do portu dwa stare składane kajaki z flagami niemieckimi.
To pewnie niemiecka ekipa kajakarzy o której słyszeliśmy już wcześniej że przepływali a którą gdzieś po drodze minęliśmy.
Pomagam im zacumować.
Zaraz potem wraca Wojtek i siadamy do narady.
Mamy dylemat czy czekać w porcie aż wiatr się uspokoi czy walczymy dalej i wypływamy.
W końcu ciekawość co jest za następnym rogiem zwycięża i wskakujemy do naszej łodzi i odbijamy od pomostu.
Nawiasem mówiąc mamy porównanie jak są wydawane pieniądze bo i tu i w Płocku koszt budowy był prawie identyczny. Ale tu widać że jest to pieniądz wydany z głową i dla wodniaków a nie wyrzucony w błoto.
Robimy jeszcze pożegnalną fotkę wychodząc z portu
A potem jeszcze kilka fotek panoramy miasta.
Wypływamy z Grudziądza i wpływamy na długi – prawie dzięsięcio kilometrowy łagodny łuk Wisły.
Wiatr rozpędza się jeszcze bardziej i fala znowu się zwiększa.
Ciężko walczymy starając się utrzymać nasze kanu na kursie i do tego w chronionej od wiatru strefie przybrzeżnej ale niestety co chwila musimy odbijać w kierunku środka Wisły bo mamy co chwila do ominięcia ostrogi Wiślane.
Musimy też uważać żeby za ostrogą nie złapała nas bardzo silna cofka bo wtedy wiosłujemy z całej siły próbując wyrwać się z cofki do nurtu Wisły.

Obrazek

Obrazek

W takich warunkach mijamy słupek z kilometrażem.
Stąd już tylko równe 100 km do mety.

Obrazek

Wiatr dość szybko cichnie i Wisła się uspokaja.
Końcówka dnia jest już spokojna i pogodna.

Obrazek

Kilka kilometrów dalej – dokładnie na 857 km Wisły znajdujemy bodajże ostatnią dziką plażę na Wiśle.
Jest już późne popołudnie i postanawiamy sobie dziś na noc tu przycupnąć.
Niestety Wisła płynie już teraz w takim jakby uregulowanym korycie i w zasadzie dość nudnym. Jest to chyba bodajże najbardziej nudny odcinek Wisły choć i tak są przepiękne Widoki.
Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę ostatnie trzy tygodnie i widoki które oglądaliśmy, to jednak ten ma najmniej ciekawych fragmentów.
Tak więc zajmujemy ten mały zapiaszczony kawałek brzegu czyli wspaniały choć niewielki kawałek plaży. Woda jak na Wisłę całkiem czysta, mamy ładne łagodne zejście do wody z małym prądem bo akurat jesteśmy za małą ostrogą i tu występuje cofka.
Generalnie miejsce bardzo ładne. Drewna pod dostatkiem.
Rozkładamy obozowisko i zaczynamy pichcić.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nad głowami przelatują nam dwa klucze Żurawi.

Obrazek

Obrazek

Znowu możemy podczas kolacji obserwować piękną scenerię dookoła.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Siedząc wieczorem przy ognisku gadamy z Wojtkiem o końcówce naszej wielkiej przygody. Szkoda nam że już się kończy a jednocześnie chcielibyśmy już dopłynąć do morza.
W końcu ustalamy że jutro wstajemy wcześniej i płyniemy ile się da żeby czym prędzej dopłynąć do Stegny i powitać resztę która przyjeżdża w sobotę.
Pierwotnie to Oni mieli powitać nas jak dopłyniemy do promu w Mikoszewie.
Większość dzisiejszego dnia spędziliśmy na walce z wiatrem i ogromną falą która była na tyle duża, że kilka razy wlewała nam się do kanu.
Dziś po południu fale były zdecydowanie największe i miały ponad 50 cm wysokości.
Widoki dziś mieliśmy wspaniałe – Żurawie, polujące Orły, Fokę, no i ten zachód słońca na naszym obozowisku.
Tak więc zmęczeni pomimo że przepłynęliśmy mały dystans idziemy dość wcześnie spać.
W końcu jutro wcześniej pobudka.

_________________
eltechowe.blog.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 lip 2015, o 12:41 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:17
Posty: 238
Lokalizacja: Warszawa/Ząbki
Czwartek 07 sierpień 2014 dzień 22

Start 857 km Wisły Meta 938 km przepłynięte 81 km

Dziś po wczesnej pobudce o godz 7,30 herbata i szybkie śniadanie – kanapki.
Oczywiście ognisko żeby herbatkę zagotować musi być skoro są do tego odpowiednie warunki
Szybko zwijamy obozowisko i pakujemy graty do łódki.
Odbijamy od brzegu z zamiarem dopłynięcia dziś jak najbliżej morza.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pogoda jak na razie dopisuje.
Ani wiatr ani fale nie psuja nam frajdy z płynięcia.
Już po kilku kilometrach widać na brzegu sarenki przybywające do wodopoju.
Mamy tez pasażera na gapę który zafundował sobie przejażdżkę po Wiśle wraz z nami.
Spodobało mu się, a raczej spodobało jej się na tyle że kilka razy startowała i wracała na Wojtka kapelusz a nawet na jego ramię

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po jakimś czasie ponownie zrywa się wiat i zaczyna dość silnie wiać – oczywiście prosto w pysk.
Jednak dzisiaj ten wiejący wiatr nie powoduje jakiegoś większego tworzenia się fal tak więc pomimo utrudnienia pływanie idzie nam całkiem sprawnie.
Po kolei mijamy kolejne punkty na naszej Wiślanej Locji.
Mijamy Zamek w Gniewie, Śluzę na Nogacie którędy można popłynąć na Zalew Wiślany, czy wieś Piekło która podobno nazwę swą wywodzi od ogromnych kłopotów jakie flisacy mieli na tym odcinku Wisły w związku z potężnymi wirami i stwierdzali że na tym odcinku Wisły przechodzą przez piekło.

Obrazek
Obrazek

Po jakimś czasie pojawiają się i wysokie fale dodatkowo utrudniające nam żeglugę.
Około 15 dopływamy do Tczewa.
Cumujemy przy kolejnej nowej inwestycji na terenach nadwiślańskich czyli w nowym porcie w Tczewie.
Widać jednak że bardziej niż port chodzi tu o zarabianie kasy bo bosmanat portu mieści się jakby w recepcji potężnej restauracji która zajmuje praktycznie cały budynek.
Natomiast pomost przystosowany jest do przyjęcia zaledwie kilku jednostek.
Tuż po nas dopłynął do pomostu jeszcze jeden żeglarz i okazało się że po zacumowaniu w porcie zostało miejsca może jeszcze na jedną czy dwie jednostki.
Natomiast ludzie są bardzo życzliwi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nas interesował jakiś sklep spożywczy oraz jakiś bar bo stwierdziliśmy z Wojtkiem, że zgłodnieliśmy a szkoda nam czasu na przygotowywanie jedzenia.
Natomiast żeglarz potrzebował także sklepu oraz jakiegoś punktu gdzie mógłby kupić paliwo do silnika.
I On i my otrzymaliśmy mapki miasta wraz z zaznaczeniem trasy do interesujących nas punktów.
Z samotnym żeglarzem pogadaliśmy sobie chwilę podczas wspólnego wypadu na miasto, po czym pożegnaliśmy się i rozdzieliliśmy.
My zrobiliśmy szybko zakupy pieczywa i zjedliśmy bardzo drogi obiad w barze mlecznym.
Niby Bar Mleczny a do zapłacenia wyszło więcej niż byśmy sobie dwa razy chińskie jedzenie zamówili.
Albo może wszystkie ceny tu są takie drogie bo pieczywo też kosztowało więcej niż normalnie.
Szybko zjedliśmy smaczne aczkolwiek drogie jedzenie i wróciliśmy do przystani.
Płyniemy dalej.
Mijamy ostatni most na Wiśle w Kiezmarku.

Obrazek

Dwa kilometry dalej widzimy jak ze śluzy na rzece Szkarpawie wypływa ogromny statek pasażerski pod niemiecką banderą.
Tak dużej jednostki na Wiśle jeszcze nie widziałem.

Obrazek
Obrazek

Próbujemy gonić statek ale niestety szybko się oddala mieląc wodę swoimi potężnymi silnikami.
Jednak kapitan tej jednostki musi być dobrym fachowcem żeby takim kolosem manewrować na niewiele szerszej rzece niż długość statku.
Cztery kilometry dalej statek skręca w lewo wpływając w ostatnią już na Wiśle śluzę – śluzę Przegalin którą można dopłynąć do Gdańska.
Mijamy śluzę już podczas powoli zachodzącego słońca.
Czuć już inne falowanie wody.
Początkowo sądziłem że to pozostałość po potężnych silnikach niemieckiego statku ale błyskawicznie okazuje się że jednak nie – to nie to.
Nasze kanu całkowicie inaczej zaczyna się zachowywać.
Fale wyższe ale rzadsze i bardziej łagodne nie atakują już wściekle naszego kanu a je bardzo ładnie bujają.
Czuć bliski wpływ morza na zachowanie się Wisły na tym końcowym odcinku.
Pozostałe trzy kilometry dzielące nas od mety czyli przystani promu w Mikoszewie pokonujemy bardzo szybko.
Im bliżej ujścia Wisły do morza tym bardziej te morskie falowanie jest bardziej odczuwalne.
Tuż po godz. 20,00 dobijamy do maleńkiego portu rybackiego usytuowanego kilkanaście metrów za promem witani przez zaciekawioną grupkę ludzi czekających na prom.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ja wyskakuję na ląd a Wojtek cumuje nasze kanu do pomostu.
Szukałem kogoś odpowiedzialnego za ten port żeby się dowiedzieć czy możemy tam zostawić naszą łódź i czy tu można w okolicy rozbić namiot.
Dopiero w pobliskiej knajpce od pracowników otrzymuję potrzebne informacje.
Razem z Wojtkiem który po przycumowaniu kanu dołącza do mnie robimy szybki obchód terenu i ustalamy gdzie rozłożymy obozowisko a następnie wracamy do knajpki i za ostanie pieniądze kupujemy sobie frytki i wcinamy ze smakiem.
Potem, już dobrze po zmroku rozbijamy nasze namioty przy latarkach, i odpalamy kuchenkę gazową i robimy sobie szybka kolację.
Dziś pokonaliśmy w sumie ponad 80 km – jak na mocno wypakowaną starą i nie najlepszą łódkę to całkiem przyzwoity wynik.
Moglibyśmy jeszcze nawet dziś dotrzeć do morza ale mielibyśmy problem z biwakiem bo póki co na plaży nie wolno rozbijać namiotów i nie można biwakować.
Prawdopodobnie udałoby się nam nawet dziś dotrzeć do Stegny ale wylądowalibyśmy już w środku nocy więc te koncepcje sobie odpuszczamy.
Zostajemy na miejscu ciesząc się że mamy do końca tuż, tuż.

_________________
eltechowe.blog.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 lip 2015, o 12:45 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:17
Posty: 238
Lokalizacja: Warszawa/Ząbki
Piątek 08sierpień 2014 dzień 23

Start 938 km Wisły Meta Stegna Gdańska przepłynięte ok. 25 km

W środku nocy budzą mnie hałasy.
Patrzę na zegarek – jeszcze nie ma godz. 7,00.
Wychodzę z namiotu i sprawdzam co się dzieje.
Okazuje się że w naszym porcie na sąsiednim pomoście ustawiła się spora grupa ludzi czekających na kuter wracający z nocnego połowu żeby kupić świeżą rybkę.
Okazuje się, że pogoda nam się przez noc popsuła, co z resztą było do przewidzenia po wczorajszym krwistoczerwonym zachodzie słońca.
Tylko patrzeć jak zaraz zacznie padać deszcz.
Budzę Wojtka i szybko przedstawiam sytuację.
Prędziutko zwijamy nasze mokre od nocnej rosy namioty i bez śniadania odbijamy od brzegu.
Woda jest bardzo spokojna, i prawie wcale nie ma fali.
Ale widać jak dość szybko pogoda się pogarsza.
Mijamy domek rybacki w miejscu gdzie kiedyś była przystań Jednostki Ochrony Wybrzeża.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dopływamy do ostatniego słupka kilometrażowego na Wiśle i oczywiście wykorzystując jeszcze to że nie pada robimy małą sesję fotograficzną.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dotarliśmy w końcu do ostatnich metrów Wisły czyli ujścia Wisły do Morza.
Trwają tu prace nad budową ostrogi kierującej ujście Wiślanych wód w głąb morza tak żeby nie zamulało się koryto Wisły.
Cały ten obszar jest rezerwatem przyrody Natura 2000

Obrazek

Obrazek

Nasza wielka wakacyjna przygoda na którą czekałem 2,5 roku właśnie się kończy.
Niestety.
Wisła to jednak piękna rzeka i polecam każdemu spróbować.
Wychodzimy na morze. Pomimo, że wiaterek dopiero się zrywa i fala dopiero zaczyna się tworzyć to płynie się równo i spokojnie.
Odpływamy na jakieś 3 kilometry od brzegu który już widać w postaci kreski piachu i linii drzew.
Płyniemy skosem pod szybko tworzące się fale.
Niewyczuwalny ale jednak dość silny prąd i fale spychają nas w kierunku brzegu mniej więcej na barki prowadzące prace przy ujściu Wisły.
Zaczyna padać deszcz i wiaterek się wzmaga. Robią się coraz wyższe fale.
Daleko im do wysokich fal przez które się skacze na plaży, ale jednak nasze kanu zaczyna powoli ładnie podskakiwać na falach.
Zakładamy sztormiaki oraz tak na wszelki wypadek kamizelki.
Nie jest zbyt ciepło a w kamizelkach z pewnością będzie nam dużo cieplej
W potokach deszczu bardzo powoli płyniemy do przodu.
Widzimy już białe namioty na plaży ale jest to zdecydowanie zbyt blisko żeby mogła to być Stegna.
Wychodzi nam na to że to jest plaża w Jantarze a tam daleko, daleko z przodu taka mała biała plamka to będzie dopiero wejście na plażę Stegnie.
Powoli płyniemy do przodu i za każdym pociągnięciem pagaja nasz cel staje się bardziej wyraźny.

Nasza mała łupina pomimo dużego obciążenia i małej wysokości wolnej burty radzi sobie na falach całkiem nieźle.
W końcu tuż przed godziną 11,00 dobijamy do brzegu i wyciągamy nasze kanu po raz pierwszy na piaszczystą nadmorską a nie Wiślaną plażę.
Wiatr wieje i pada niezły deszcz.
Na plaży pusto – żywego ducha nie ma.

Obrazek

Przez chwilę zastanawiamy się co robić.
W końcu jesteśmy dzień wcześniej więc dopiero od jutra mamy kwaterę.
No i co z naszą łódką.
Co z naszymi gratami. Dużo pytań a odpowiedzi brak.
No ale po kolei – jeden problem na raz jak mawiają na szkoleniach komandosów.
Idziemy poszukać ratowników i po chwili walimy do przyczepy WOPR-owców zaparkowanej na ogrodzonym kawałku plaży.
Okazuje się że ze względu na pogodę spali.
Po rozmowie z nimi, dzięki ich wspaniałomyślności mamy dla naszego kanu parking na cały tydzień, na ich strzeżonym terenie na plaży i to całkowicie za darmo.
Dogadujemy się z Nimi, że się dziś jeszcze troszkę pokręcimy bo musimy załatwić jeszcze nocleg i potem przenieść graty więc żeby się nie denerwowali, że im się po terenie ktoś kręci.

Z pomocą WOPR-owców wciągamy nasze wypakowane kanu po piasku na teren ogrodzony WOPRu i zostawiamy pod ich opieką.
Deszcz jakby wyczuł, że już nam zaszkodzić nie może i nagle przestaje padać a chmury dość szybko ustępują i zaczyna się powoli rozpogadzać.
Nagle robi się aż gęsto od ludzi.
Wszyscy jakby tylko czekali na koniec deszczu żeby wyjść na dwór.
Przedzieramy się przez tłumek urlopowiczów i widzimy ich zdziwione spojrzenia i dostrzegamy jak się za nami oglądają.
W pewnym momencie przechodząc obok jakiegoś rozstawionego namiotu gdzie sprzedawali ciuchy dostrzegamy nasze odbicia w lustrze.
Teraz już się ludziom nie dziwię – bo idzie dwóch dość mocno opalonych obdartusów, mokrych i nie zwracających uwagi na kałuże które rozchlapujemy przechodząc przez sam środek. A żeby tego było mało to mamy jeszcze jakieś strasznie głupie uśmiech na twarzy.
W sumie widok niecodzienny i teraz się już ludziom nie dziwię.
No ale uśmiech z twarzy nie schodzi nam jeszcze bardzo długo.
To radość z pokonanego 1000 km dystansu i pomyślnego ukończenia naszej wyprawy.

Obrazek

Dochodzimy do naszego ośrodka wypoczynkowego i odszukujemy właściciela.
Chcemy się dogadać żeby rozstawić na jedną noc nasze namioty ale okazuje się, że dzień wcześniej zwolnił się nasz domek bo ludzie którzy w nim mieszkali musieli wracać a domek jest właśnie sprzątany i możemy się już wprowadzać.
Pozostaje nam tylko przelecieć się kilka razy w tę i z powrotem czyli jakieś 3-4 km i przynieść nasze wszystkie tobołki z kanu do domku.
Po parokrotnym kursowaniu i zakwaterowaniu w domku oczywiście korzystamy z cywilizacji czyli gorący prysznic który w naszym przypadku okazał się ledwo ciepły bo bojler jeszcze nie zdążył się nagrzać. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Nasza Wielka przygoda właśnie sie zakończyła.
Naszym Wodnym kolegom – WOPR-owcom oddajemy w prezencie na pamiątkę naszą forumową flagę która przepłynęła z nami 1000 km i umawiamy się na przyszły rok na spotkanie – oczywiście na plaży.

Obrazek
Obrazek
Obrazek





Jako prowadzący bloga i jednocześnie uczestnik tejże wyprawy chciałem podziękować wszystkim ludziom, których poznaliśmy na szlaku oraz tym, z którymi mieliśmy okazję popływać. Ta wyprawa utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest jeszcze nadzieja w ludziach. Główne podziękowania należą się Mariuszowi za dowóz na miejsce startu – Bez Ciebie nasza wyprawa życia nie doszłaby do skutku.

_________________
eltechowe.blog.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 1 lut 2016, o 21:22 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Właśnie wczoraj robiłem porządki w kompie i okazało się że mam sporo materiału zapomnianego naszego spływu Wisłą
No to posiedziałem w niedzielę i poskładałem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
nie chciałem robić jednego dłuuuuuuuuuugiego filmu więc zrobiłem kilka części
Oczywiście spływając Wisłą nastawiałem się głównie na zdjęcia a nie na filmy ale coś tam się i nawet udało sklecić
No i teraz zapraszam serdecznie na obejrzenie moich wypocin














_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2 lut 2016, o 10:23 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:38
Posty: 1359
Lokalizacja: Warka, Warszawa
Fajnie, że zamieściłeś filmiki!
Miło było sobie przypomnieć te kilka, super spędzonych z Wami dni :oki: :oki: :oki:

_________________
http://kajakczolgowy.blogspot.com

Grupa Kajakowa "MENAŻA 07"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2 lut 2016, o 19:33 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Ano sam się dziwię że mi to umknęło i że dopiero w niedzielę zmontowałem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 lip 2016, o 23:27 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Ależ ten czas śmiga. Pamiętam jak na Was czekałam w Płocku :) :)

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 lip 2016, o 19:40 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
a ja pamiętam jak nas witałaś tym wspaniałym bigosem z Malamuta :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ewcia powiedz kiedy bigosik robisz to może znowu się w okolicy pojawię :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lip 2016, o 00:20 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Za 1,5 tygodnia ;) :)
Nie mogę znaleźć zdjęć z Wami :(

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lip 2016, o 00:23 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
gdzieś pod koniec tego albumu https://picasaweb.google.com/111922860703706741731/SpYwWisADoGdanska1000KmLipiec2014R

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lip 2016, o 12:04 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 lut 2015, o 21:34
Posty: 179
Lokalizacja: Górna Wisła
Wspominamy z Kardynałem przy grillu i węgrzynie,spotkanie z Waszą załogą.
Pozdrawiamy Cię Lechu z Twoją wspaniałą rodziną :hejka: .


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lip 2016, o 14:22 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Boguś - pozdrowionka dla Ciebie i Twojej wspaniałej rodziny oraz uściskaj Kardynała.
Miałeś wpaść do nas popływać po Wiśle i po Zalewie Zegrzyńskim
W 2017 w lipcu planujemy kolejny spływ Wisłą więc mam nadzieję że znów się zobaczymy :hejka: :hejka: :hejka:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL