wodniacy.net

usiądź przy naszym ognisku
Teraz jest 28 kwi 2024, o 01:43

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 5 cze 2016, o 19:04 
Offline

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 19:41
Posty: 283
Lokalizacja: 246 km Warty LB
Niedziela tydzień temu. Upał. Dlaczego nie pokajakować?
Morze wydaje się gładkie. Kajaki, chęć i towarzystwo dopisuje.
Woda mocno chłodna, jeden fartuch na trzech , damy radę!

Znowu Rowy. Od pewnego czasu średnio sprzyjające pływaniu. Plac budowy na plaży i falochronach. Falochrony są wydłużane. Na plaży buduje się umocnienia? Z oddali widać tylko, że to poważna inwestycja na setkach metrów i z użyciem wielu ciężkich maszyn.

Na wschód od portu rozciąga się park narodowy – zakaz pływania. Na zachód – kąpielisko i rafa. Budowę rafy zakończono przed kilkoma miesiącami. Jest to długie na kilometr wypłycenie ciągnące się równolegle do brzegu. Podpłynąwszy bliżej widać beton i kamienie na kilkudziesięciu centymetrach. Przy spokojnej pogodzie kajak przepłynie bez problemu, ale nie jest to dobre miejsce do swobodnego pływania. Pozostaje skierować się jeszcze dalej na zachód – i tam ciągnie się plażowisko-kąpielisko. Zagęszczenie na brzegu i w wodzie nie zachęca do pobytu ani pływania. Dopiero 2-3 kilometry dalej robi się spokojniej. Tam za to brakuje dobrego dojazdu. Trzeba sporo czasu i wysiłku poświęcić by przetargać sprzęt do wody.

Tym razem było nas trzech i kajaki trzy. Wbiliśmy się w tłumek na plaży z zamiarem odpłynięcia w ustronniejsze miejsce. Wymagało to pośpiesznego napompowania „Safari”, i załadowania bagaży pośród plażowiczów. Jakoś poszło. Jeden tylko wypadek pokrzyżował plany. Po odbiciu od brzegu najmniej doświadczony uczestnik wylądował w wodzie. „Safari”, korzystając z niewielkiej fali, strząsnął go z siebie przy pierwszej okazji zupełnie jak złośliwy wierzchowiec. Cóż – bywa i tak.

Ja dosiadałem morskiego kajaka z lukami wypełnionymi po brzegi naszymi gratami. Za to bez fartucha. Mimo wysokiej krawędzi kokpitu i zdawałoby się zupełnie spokojnej wody zaraz coś mi się ostrzegawczo wlało do środka. Od tej chwili uważałem tylko na falki i przechyły by nie zaliczyć ponownego zmoczenia. Wcale lekko nie było. Tym bardziej, że musiałem zaopiekować się dryfującym Safarim. Oddaliwszy się nieco od brzegu, by uniknąć spiętrzonych na płyciźnie falek miniprzyboju, ze zdziwieniem stwierdziłem, że i tam falowania nie brakuje. Nie było wielkie, ale zupełnie wystarczające by zalewać po troszku kokpit. Kto by się spodziewał? Powierzchnia morza oglądana z brzegu wydawała się zupełnie wygładzona.

Dotarliśmy wreszcie do spokojniejszego miejsca. Na szczęście to jeszcze nie sezon, nie trzeba było pokonywać kilometrów. Zmoczony po czapkę nasz gość, rozwiesiwszy ciuszki do schnięcia, zaległ na plaży bez entuzjazmu do dalszych kajakowych wyczynów (i ewentualnego ponownego moczenia). Południowe Słoneczko, łagodny wietrzyk – idealne warunki do plażowania.

Prawdę mówiąc i mnie pasował taki scenariusz. Byłem trochę wymęczony poprzednim tygodniem. Ale jak tu odmówić koledze Piotrowi, który przywiózł te wszystkie sprzęty i ubiory z myślą o nas? Gdy prosi o asekurację z wody przy eskimosce?
Chciał, nie chciał, wsiadłem do Safari`ego i przyasekurowałem. Ale zanim to nastąpiło musiałem popuścić powietrza z siedzenia, bo bujało mną nieco za bardzo. Po obniżeniu się w kajaku zaraz poczułem mokro na tyłku. Safari to kajak z fabrycznymi dziurami na styku burt i dna. Przy zalaniu kajaka woda sama nimi odpływa. Jednak siedząc nisko i bujając się na falach woda tymi odpływami dostaje się do środka. Wypuszczenie powietrza z poduszki siedzenia pozbawiło moje cztery litery dystansu od wody, no i mam! Mokro mam.
Mamuusiuu!…
- I czego wrzeszczysz?!! A nie mówiłam?! Po co ci, głupolu jeden, te kajaki? Jeszcze się nie nauczyłeś, że kto chce mieć suche dupsko kajaki omija z daleka? Mądremu tłumaczyć nie trzeba, a głupiemu nie warto…

Gdzieś, kiedyś słyszałem: miała matka trzech synów. Dwóch było mądrych, a trzeci został …

Wracajmy na wodę skoro i tak już ciuchy mokre. Piotr wbił się w pełen rynsztunek – pianki, kurtkę itp. W przygrzewającym Słoneczku zaraz zrobiło mu się zdziebko dusznawo. Miał doping do zejścia na wodę, a nawet do zanurzenia się. I rzeczywiście – ledwie zrobiło się wystarczająco głęboko zaraz machnął eskimoskę. Przyszło mu to bez trudu. Nie była pierwszą w tym roku. Wynurzył się prychając z miną morsa. Mimo ubiorów głowa chłodu zaznała.

Plażowicze tkwią na plaży, mało kto odważa się choć trochę pluskać. Tylko dzieciaki bawią się w błocie. Na wodzie wcale nie pusto. Tuż przed nami ruszyli dwaj deskarze. Szybko znikli z pola widzenia. Z portu wypłynął jacht. Po przedefilowaniu zacumował nieopodal. Wg Piotra obsługuje on nurków. Gdzieś bliżej horyzontu majaczy jakiś biało-czerwony kształt. Może to spinaker, a może coś innego. Trudno poznać. Płyniemy sobie wzdłuż rafy oznaczonej żółtymi krzyżami wypatrując dna. Wiosło maca kamienie na metrze i płycej. Fale nie pozwalają dokładniej im się przyjrzeć.

Niesie nas dalej. Chcemy zajrzeć do portu. Kolorowy kształt na horyzoncie przybiera kształt nadbudówki sporego statku. Idzie kursem na brzeg. Czego taki olbrzym może szukać w tym niewielkim porciku? Do Rowów nie zawinie. Z czasem okazuje się, że to statek związany z budową – pogłębiarka najprawdopodobniej. Obstawionym konstrukcjami pokładem przypomina tę z Kołobrzegu. Zbliżył się znacznie, kieruje się na nas. Potem zmienia kurs. Nie chcemy wchodzić mu w drogę. Ciasno na tym morzu. Obok rafa, dalej falochrony, a nasza prędkość iście spacerowa – ja w trzymetrowym dmuchawcu, Piotr w jeszcze krótszym góralu. Fala rzuca nami jak chce. Tutaj ma już spokojnie pół metra. Port poczeka. Niech tylko sytuacja ze statkiem się wyjaśni.

Zmieniamy kurs ustępując mu drogi. Po minucie i on zmienia. Znów jesteśmy na kolizyjnym. Dobra, to przejdziemy przed dziobem, ale w kierunku brzegu, na tak płytką wodę na pewno nie wpłynie. I ten manewr skutku nie przyniósł. Statek znowu zmienił kurs. No, to odbijamy w kierunku morza, na północ. A on niech wreszcie się określi. Nie określił się. Kompletnie nas zdezorientował. Na każdą zmianę kursu reagował w najmniej pożądany sposób. Niech go tam, z portu zrezygnowaliśmy. Czas wracać. W planie są jeszcze eskimoski morskim, a ja marzę co by trochę się pobyczyć na kocyku.

Niespodziewanie zmienił się kierunek wiatru. Zamiast rześkiego morskiego powietrza trzeźwiącego i chłodzącego napłynęło lądowe, gorące wręcz. Zrobiło się milutko. Mokre spodnie przestały dokuczać.

W pobliżu przepływa wycieczkowiec z turystami. Stylizowany na XVIII wiek ale bez masztów? Kasztel w każdym razie i bukszpryt ma. Nieźle nim huśta gdy idzie bokiem do fal. Aż trudno uwierzyć.

Jacht „Wiman”, z charakterystyczną szalupowo-ratowniczą nadbudówką (jak i blond kobiałką na pokładzie) też skończył swe zajęcia i ruszył z kotwicy. Zainteresowały go kajaki. Sternik podpływa do Piotra i wszczyna rozmowę. Okazuje się, że i kajakarstwo nie jest mu obce. Podobnie jak Piotr cierpi z powodu braku towarzystwa. Trafił swój na swego. Nawet mieszkają zaledwie kilka wiosek od siebie. Może coś w przyszłości z tego będzie.

Powrót z długą falą poszedł szybciej niż się spodziewałem. Trzeba było trochę uważać, bo Safari niesiony falą przy schodzeniu z niej stawał się trochę narowisty. Płynąłem bez płetwy mieczowej i aż do tej chwili nie odczuwałem jej potrzeby. Teraz jednak przyśpieszany i przeganiany przez falę traciłem na moment sterowność co powodowało szybsze bicie serca.

Wkrótce osiągnęliśmy bazę. Niestety, kocyk znów nie dla mnie. Po wpasowaniu się do Jiva (oj, bolesnym to było) i zatopieniu go przy pierwszej próbie wypłynięcia (świetny ze mnie asekurant – ale byłem bez fartucha) trza było odpracować szychtę.

Piotr w morskim. Zaczęliśmy od dzióbków i podpórek. Kajak pusty ale długi i sam w sobie nielekki. Wreszcie pierwsze próby. Piotr wynurza się do ¾, niby niewiele brakuje do wstania. Jednak sporo. Ratuje się dzióbkiem. Zimna woda nie pozwala na dłuższe ćwiczenia. Do sukcesu brakuje wykończenia. Kajak też nie ułatwia roboty, bo zamontowane przez Piotra skrzydełka nie do końca spełniają swe zadanie. Za słabe trzymanie kolanami. Przysunięcie podnóżka wiele nie daje. Nie skutkują też opowieści jak łatwo wstawał Sekatex całkiem pozbawiony skrzydełek.

Zamiana kajaków i kolej na mnie. Teraz Piotr asekuruje. Pierwsze złożenie i wstaję bez problemu. Widzę minę Piotra – podziw i zazdrość jakby współgrały. Maśli mi mistrzami. No to powtórka – wynurzam się d ¾ i z powrotem pod wodę. Jakaś dziwnie gęsta się zrobiła. Dokładnie to czuję przeciągając wiosło do drugiej próby. Za gęsta jak dla mnie. Zanim się złożyłem zaczyna brakować powietrza i rezygnując walę dłońmi w dno przywołując ratunek. Przyszedł na czas, wstałem z pomocą kolegi. Chwilę ochłonąwszy i doszedłszy do siebie ponowna próba. Efekt ten sam. Ale tym razem walczyłem. „Do trzech razy sztuka” nie zadziałało. Co dwie próby podpływamy do brzegu, bo wiatr od lądu znosi nas na morze. W razie kabiny nawet holowanie trwałoby trochę długo jak na tę temperaturę wody. Wietrzyk niby ledwie odczuwalny, a po kwadransie jesteśmy kilkaset metrów dalej. I to mimo przeciwnej fali. Dzięki znakom rafy widać to doskonale.
I potem było podobnie. Ani lewa, ani prawa, ani kolejno obie - ani razu już nie wstałem o własnych siłach. Skrzydełka boleśnie odcisnęły się na nogach. Do teraz mam siniaki. Trzeba spokornieć i nie szaleć – poćwiczyć w bardziej sprzyjających warunkach. Na usprawiedliwienie mam tylko brak noska i cudze, niewyczute wiosło. No i w ogóle mały kontakt z wodą ostatnio…

Po tych walkach zostało już tylko rozprawić się z wiktuałami. A że skromne były nadzwyczaj, bo Piotr jak ten ogar – gdy poczuł wiatr od morza zapomniał po drodze o wszelkich sklepach, to i dalsze plażowanie na głodniaka większego sensu nie miało. Tak więc plażing w wersji ekstremalnej ciągle przede mną.

Wracałem z tego wypadu śpiący i zmęczony jak rzadko. Ładny mi niedzielny odpoczynek po wyczerpującym tygodniu. I to od czego? Przecież nie popływaliśmy 10-ciu nawet kilometrów i nie trwało to nie wiadomo ilu godzin.

Ot, starość - nie radość!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 cze 2016, o 08:48 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Masz taką zdolność Oktolu, która sprawia, że gdy piszesz to wszystko widać :brawo: :brawo:
Może to zbyt silna woda nie pozwoliła na wstawanie?

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 cze 2016, o 11:38 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
no wreszcie.
Już kilka razy podchodziłem do czytania i nawet fragmentarycznie to przeczytałem ale zawsze mnie coś odrywał.
Dziś w końcu mam czas i z przyjemnością usiadłem i od deski do deski przeczytałem relację ( choć długa przecież nie była ). Oktolu - jesteś Debeściak jeśli chodzi o pisanie.
Chciałbym mieć Twój talent.
Może inaczej na życie bym zarabiał ( czytaj łatwiej i przyjemniej ) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Wielkie :brawo: :brawo: :brawo: dla Ciebie. Super się czytało.
I Ewcia ma rację - jak bym tam był. Oktol - jak masz takie ciężkie tygodnie i weekendy Cię nie oszczędzają to przyjeżdżaj do nas - i wtedy lajtowo sobie popływamy albo nawet wpadniemy do Ewci na weekend i zawiśniemy w hamakach przy ognisku zajęci słodkim nieróbstwem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
No i co Ty na to :?: :hejka: :hejka: :hejka:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 cze 2016, o 23:09 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Ja na TAK!!!

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 cze 2016, o 01:26 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
A Ciebie to się nawet nie pytałem bo z góry znam odpowiedź :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 cze 2016, o 10:04 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
:D

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 cze 2016, o 23:00 
Offline

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 19:41
Posty: 283
Lokalizacja: 246 km Warty LB
Ja też, jak najbardziej, na tak!
Tylko nie wiadomo kiedy i jak :D

Na deser coś dla oka
(jakość zupełnie nie eltechowa),
ale - "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma".

http://tufotki.pl/rcWok


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 16 cze 2016, o 00:55 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Ech ten mój net. Zdjęcia się nie otwierają.

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 34 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL