Ach jak to szybko przeleciało.
A było tak miło.
No ale cóż - opowiem Wam jak to było.
Miałem nadzieję polecieć na spotkanie w piątek po robocie.
W piątek z rana skoro świt wlazłem na strych i zniosłem graty do biwakowania. Na szybciutko wrzuciłem do samochodu i do roboty.
Założenie było takie że dość szybko skończymy robotę a wyszło jak zwykle czyli do 19
W ciągu dnia jeszcze udało mi się Ropucha nieco zmobilizować bo już coś napomykał że może dopiero w sobotę dojedzie
W końcu udało się - Ropuch się zameldował że już jedzie a ja jeszcze w czarnej dupie
Jak tylko skończyłem to szybkie przebranie i w samochód
Nie ukrywam że musiałem ostro poganiać te moje kucyki bo już Ropuch od dawna na mnie czeka w Glinojecku.
Ale się udało i już razem z Ropuchem od Glinojecka dojeżdżamy do Ewci i Tomka.
Późno bo późno ale w końcu jesteśmy.
Lądujemy oczywiście przy stole z gorącym posiłkiem.
Okazuje się że oprócz naszych gospodarzy i Krzyśka ( Sharqa ) to jednak my jesteśmy jako pierwsi
Ale i tak nas mało będzie bo następnego dnia ma dojechać jeszcze Adam i Słoneczko.
Posiedzieliśmy sobie pogadaliśmy pojedliśmy i popiliśmy
Były Polaków rozmowy nocne i takie tam ...
Tym razem capstrzyk odgwizdałem ja bo poprzedniej nocy spałem może ze 4 godziny i czułem zmęczenie.
Ja oczywiście rozbiłem się w moim stałym miejscu.
Jakoś nie chciało mi się rozstawiać namiotu więc postanowiłem sobie tylko legowisko dobre umościć.
A że wieczorem pizgało złem bo od wiatru śpiwór sam mi się zwijał to zastosowałem parawany z ławek.
Od razu było super bo tylko było słychać jak wiaterek popiernicza górą a ja mam cichutko i spokojnie
Co prawda pogodę na weekend zapowiadali niezbyt przyjazną i to się właśnie wieczorem zaczęło odczuwać bo do wiatru doszedł jeszcze deszcz ale śpiąc pod dachem mi nie zagrażał więc to nie był problem.
Z rana po przebudzeniu otwieram oczy i cóż widzę - kilka Żurawi szybuje sobie nade mną po bezchmurnym niebie.
Jest piękna pogoda i świeci słoneczko. Co prawda nie jest specjalnie ciepło ale za to nie ma wiatru i deszczu.
Pogoda super
A dalej to już wiadomo - na śniadanko do Ewci.
W międzyczasie dojeżdżają Słoneczko i Adam i razem całą gromadką walimy na spacerek do lasu.
mieliśmy za to bardzo groźną obstawę więc nic na spacerku nam nie zagrażało
Potem robimy sobie ognisko i kociołek.
W domciu wspólnie przygotowujemy produkty a potem z całym zestawem pod wiatę i do ogniska
Ropuchowi udało się dosiąść stalowego rumaka i o ile wcześniej zasypiał nam przy ognisku to tu wygląda jak by Mu ktoś wiadro kawy kazał wypić a to była tylko mała przejażdżka
Potem obiadek i troszkę sjesty poobiedniej
No i druga część atrakcji na dzień dzisiejszy - będzie głośno i niebezpiecznie
We trzech z Krzyśkiem i Ropuchem idziemy do lasu a tam znęcamy się nad kawałkiem blachy podkradzionej Tomkowi
Po wielokrotnym zabiciu biednego kawałka blachy wracamy do domciu a w płucach mamy jeszcze opary z prochu - piękny zapach
Niestety wieczór się zbliża więc najpierw Ropuch potem Krzysiek i Ja niestety żegnamy się i musimy wracać do domów.
Szkoda że musiałem już wrócić
Może następnym razem sobie to odbiję
Dzięki Ewcia i Tomek za wspaniałe przyjęcie
Dzięki Wam wszystkim za mile spędzony czas.
Oby do rychłego zobaczenia
gratuluję wiosennego zlociku 
Kołek osikowy, taki na wiedźmy