wodniacy.net

usiądź przy naszym ognisku
Teraz jest 20 kwi 2024, o 06:53

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
Autor Wiadomość
PostNapisane: 26 maja 2017, o 01:29 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
No - w końcu wolna chwila tak więc postanowiłem spełnić obietnicę i cosik tutaj skrobnąć :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jako że spływ zaczynał się w sobotę z rana to po telekonferencji z Sylwkiem postanowiłem startować zaraz w piątek po pracy.
Dojadę sobie na spokojnie, rozbiję obozowisko, przenocuję i na lajcie sobie poczekam.
Tym bardziej że to był mój ostatni dzień w tamtej robocie i zamysł był popracować tak najdalej do 15.
Oczywiście życie swoje i pracę skończyłem dobrze po 19.
Całe szczęście że chociaż byłem spakowany - tzn. wszystkie bambetle były przyszykowane tylko wrzucić do samochodu zapiąć kajak na dach i hajda w drogę.
Oczywiście nigdy nic nie wychodzi jak chcemy więc skończyło się na sporym opóźnieniu bo jeszcze coś trzeba było po drodze zjeść i wpaść po poduszkę do Decathlonu :lup: :lup: :lup:
Z Panem Andrzejem ( bo tak miał chyba na imię właściciel Starego Tartaku ) byłem umówiony że zapewne podjadę około 19 -22
Po starcie gps pokazał że będzie to sporo po 24 :lup: :lup: :lup:
No to jeszcze zatankować krwiopijcę i w drogę
Oczywiście wykonałem telefon z przeproszeniem że jednak godziny przybycia mi się nieco ślizgną bo......wiadomo dlaczego.
Przesympatyczny Pan w słuchawce stwierdził że nie będzie to żadnym problemem - poczekają na mnie.
Trzasnąłem batem, szarpnąłem lejcami i wdepnąłem gaz - zacząłem poganiać te stado kucyków pod maską żeby wyrobić się jak najwcześniej a nie około pierwszej w nocy jak później poinformował mnie gps ze względu na korki giganty na wylotówce z Wawki oraz nieco niesprzyjającą pogodę bo lało jak diabli.
Jakoś się udało i do mety dojechałem jeszcze przed północą ale średnie spalanie na pewno mi nieco podskoczyło na trasie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Przemiły gospodarz pozostał głuchy na moją prośbę pokazania palcem gdzie mogę sobie rozłożyć namiot czy ewentualnie wpaść pod wiatę i rozwinąć śpiwór.
Zaparł się ( prawie jak osioł ) i niestety musiałem ustąpić.
Zanocowałem w pokoju gościnnym na rozkładanej kanapie - pierwsza noc w domu od dawna jaką spędziłem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
No cóż ale jak to się mówi z koniem nie warto się kopać po jesteśmy z góry skazani na porażkę.
Jeszcze chcieli mnie jakimś jadłem i napitkiem poczęstować ale stanowczo odmówiłem.
Dostałem instrukcje gdzie jest łazienka i żebym się nie wstydził tylko korzystał i po powiedzeniu dobranoc mój Gospodarza zamknął drzwi do swego pokoju pozostawiając mnie z całym inwentarzem do dyspozycji.
Kazali korzystać z kuchni jeślibym potrzebował i tyle.
Wyciągnąłem z samochodu śpiwór i chcąc nie chcąc uwaliłem się na noc w domu.
Troszkę się jednak człek od łóżka odzwyczaił bo zbyt długo nie pospałem.
Obudziłem się wcześnie. Ogarnąłem po spaniu sprzęt i zostałem zaproszony na herbatkę którą to propozycję przyjąłem z radością.
Jako że było jeszcze bardzo wcześnie i do przyjazdu Sylwka i Krzyśka miałem jeszcze sporo czasu to wykorzystałem go na zwiedzanie terenu i długa pogawędkę z moim Gospodarzem.

Obrazek
Obrazek

Niesamowici ludzie.
Rzeczywiście nazwa campingu - Stary Tartak ma sens bo właśnie jeszcze nie tak dawno temu był tam tartak którego właścicielem był mój Gospodarz. Poznałem Historię tego miejsca bodajże kilka pokoleń wstecz :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
jak przyszło do rozliczenia to okazał się że mój Gospodarz nie chce wziąć ode mnie nawet złotówki bo jestem pierwszym klientem w tym roku. Zrewanżowałem się chociaż tym co miałem czyli zgrzewką piwa.
akurat dojechali Sylwek z Krzyśkiem. Podjechali samochodami pod sam brzeg więc i ja dojechałem do nich i zaczęły się przygotowania.
Obrazek
Obrazek

Opóźnienie startu jak wiecie z opisu Sylwka nastąpiło - więc w oczekiwaniu na brakujący ekwipunek zaczęło się uszczuplenie żelaznych racji, a raczej szklanych :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: co miało niebagatelny wpływ na ciężary jakie trzeba było przenosić i przewozić w kajaku :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ale że Sylwek zapewniał że po drodze będzie doprowiantowanie to nie był jakiś wielki powód do niepokoju że czegoś zabraknie i człek z pragnienia uschnie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
W końcu po perturbacjach schodzimy na wodę i powolutku sobie płyniemy.
A raczej wcale nie tak powolutku ponieważ zapierniczamy jak małe samochodziki bo stan wody jest wysoki i rzeka pięknie rwie.
Obrazek
Obrazek

Po drodze mijamy ponoć osławione na tym odcinku i pierońsko niebezpieczne " Piekiełko " i pewnie gdyby nie tablica to nawet nie wiedział bym że coś takiego tu jest
Obrazek

Widoki na rzece piękne. Trochę mi przypomina Wdę którą rok temu wspólnie ale w nieco większym gronie spływaliśmy.

Obrazek
Obrazek

Woda jak widać czysta. Choć nieco za zimna na kąpiele :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Aczkolwiek jest na to jakiś plan :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pogoda po wczorajszej ulewie się ładnie zaczęła poprawiać i zrobiła się nawet bardzo ładna choć było dość zimno
W świetnych nastrojach dopływamy do Piły gdzie na brzegu robimy sobie postój na śniadanko.Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nagle podjeżdża pod pomost samochód z wypożyczalni z kajakami i Gość wypakowuje trzy dwuosobowe kajaki.
Jako że czeka na swoich klientów zaczynamy rozmowę i okazuje się że nawet jakichś wspólnych znajomych długoli mamy bo brał udział i pomagał przy maratonie na Brdzie.
Jaki ten świat mały.
Po jakimś czasie dojeżdża na pomost szóstka młodych ludzi ładują się do kajaków i odpływają. Szacun - pogoda ich nie wystraszyła choć i spływ niedługi bo stanica tego Gościa z wypożyczalni jest raptem 6 km dalej.
Tamci na swoich kajakach ostro aczkolwiek niezdarnie wiosłując popłynęli.
My natomiast rozkoszując się pięknem przyrody i piękną pogodą płyniemy złączeni na liścia tylko od czasu do czasu machając wiosłem aby prawidłowy kurs utrzymać i nie wpakować się na zwałkę.
Na tym odcinku zwałek jest całkiem sporo ale 95% da się opłynąć a tylko na kilkanaście pni trzeba było napłynąć żeby je pokonać albo kilka razy pod gałęziami się pochylić. Ogólnie - lajcik.
W sumie od samego początku takie było założenie spływu - ma być spokojnie, bezstresowo i lajtowo :oki: :oki: :oki:
W końcu stwierdzamy że czas troszkę powiosłować i chwilę później mijamy 3 kajaki z wypożyczalni
Dopływamy do stanicy wodnej gdzie mają zakończyć spływ i lądujemy na małą przerwę czyli po browarku i długie rozmowy z właścicielem terenu. Całkiem fajna Stanica Wodna.
W końcu dopływa Młodzież a my pakujemy się w kajaki i śmigamy dalej.
Powoli rzeka robi się coraz szersza i w końcu płyniemy po olbrzymim Zalewie Koronowskim.
Ma mnóstwo odnóg, zatoczek, cypelków i tym podobnych dziwów więc warto jednak na ten odcinek mapę ze sobązabraćbo wcale nie jest takie oczywiste którędy ta Brda dalej płynie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jest na prawdę pięknie. Co chwilę pstrykam fotki ( niestety kupę potem muszę wywalić bo wyszła zamazana ze względu na wilgotny obiektyw ) W końcu przychodzą gnane wiatrem chmury. No własnie nic o wietrze nie wspomniałem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jak tylko wypłynęliśmy na Zalew Koronowski to wpadł do nas wiaterek w odwiedziny i tak mu się spodobało że został z nami do samego końca :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: oczywiście jako w mordę wind :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: bo jak by to mogło być inaczej.
Ale nie przeszkadzał w sumie aż tak bardzo.
Jednak przygnał złe chmury z których jak nie pierdyknie ulewa.
A mu na środku jeziora. No to pędem do brzegu żeby schronienia poszukać Obrazek

Jak tylko dobiliśmy Krzysiek od razu rozfajczył kupę gałęzi i mieliśmy ognisko do którego pomimo deszczu dorzucaliśmy nazbieranych z ziemi mokrych gałęzi i ognicho wkrótce buzowało na prawie chłopa wysoko :brawo: :brawo: :brawo:
Obrazek

I tak oto na przemian podsychając przy ognisku na przemian przemakając w deszczu rozstawiliśmy obozowisko i nazbieraliśmy kupę opału a także coś niecoś na szybko przetrąciliśmy.
Okazało się że po jakimś czasie chmura się przesunęła i znów wyszło przepiękne słoneczko.
Nastał czas na kociołek tak więc zaczęliśmy krzątaninę i mieszanie patykiem w kociołku :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tak to w pięknych okolicznościach przyrody jedząc pyszne żarełko obserwowaliśmy zachód słońca i nad nami rozpostarła się noc
Obrazek

W pewnym momencie znów zaczęło kropić a potem padać - potraktowałem to jako capstrzyk zagrany przez przyrodę i ponieważ byłem niewyspany to polazłem do namiotu.
Nagle coś zaczęło mocno bębnić w namiot. wyglądam a tu przed namiotem biało - grad dopierdzielił i to solidnie.
Mocno się też ochłodziło.
Niestety i ta nocka nie była super bo z braku miejsca na namiot ( dobiliśmy i rozbijaliśmy się dość pośpiesznie ) musiałem się rozbić na skośnym ternie przez co kilkanaście razy w nocy musiałem się ze śpiworem i materacem podciągać w górę. Całe szczęście że miałem zapięty namiot bo gdyby nie to niechybnie wyjechałbym nocą na materacu całkiem z namiotu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
W końcu pobudka, zwijanie obozowiska, małe co nieco i na wodę
Dopływamy do przewróconego mostu kolejowego - no bo kto most do góry nogami buduje :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
I płyniemy dalej po zalewie pod wiatr.Obrazek

Powiem Wam że cywilizacji dookoła pełno.Kupa ośrodków wypoczynkowych, działek i domków letniskowych.
Dużo pomostów wędkarskich i pomostów przy domkach.
Dzięki temu że jeszcze nie sezon jest cicho i spokojnie. Choć już widać kilkanaście żaglówek zwodowanych w portach a nawet kilka widzieliśmy pływających.
Mijamy rozstawione w jeziorze sieci. Zaglądam do nich ciekawie ale raczej chyba nic w nich nie ma Obrazek
Kilometry powoli uciekają i zmieniają się widoki. Spodobał mi się ten Zalew Koronowski.
Latem musi tu być cudownie - tylko ciekawe czy ludzi nie będzie zbyt wielka masa na wodzie ?Obrazek

W końcu stwierdzamy że wypadałoby coś przekąsić na ciepło.
Stajemy i wcinamy
Obrazek
Obrazek

Po południu dopływamy do przepięknego cypelka z małym pomostem.
Suchego, słonecznego i przewiewnego. Jest pięknie. Zapada decyzja - przejmujemy teren w posiadanie i rozbijamy obozowisko.
Znosimy opał i przygotowujemy żarełko.Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

dzisiejszy kociołek to po prostu poezja smaku. Jednak te dodatki które dziś trafiły do kotła zwielokrotniły wartość wsadu i moje kubeczki smakowe rozszalały się z radości :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: do tego stopnia że brałem chyba kilka dokładek i w sumie wykończyłem kociołek :brawo: :brawo: :brawo:
pychotka :oki: :oki: :oki: Obrazek
Obrazek

Przy ognisku siedzimy do późna i oczywiście prowadzimy Polaków rozmowy nocne :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Dopłynęły do nas kaczki i łabędź na żerowisko a ponieważ nie nękaliśmy ich to wcale się nas nie bały i przycupnęły koło nas na nocleg. Prawie na wyciągnięcie ręki mieliśmy kaczorka śpiącego ze schowanym pod skrzydłem łbem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Tym razem wybrałem sobie płaski teren, rzetelnie oczyściłem go z wszelkich patyków i szyszuń ( których było zatrzęsienie ).
Mocno pomocnym narzędziem okazało się wiosło do sprzątania :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Wstałem wyspany i wypoczęty. Geba roześmiana - Dookoła same przyjazne gęby - tzn. w sumie dwie nieco zarośnięte Krzyżackie gęby ale co mi tam - i tak ich lubię :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Dalej to co zawsze czyli pakowanie obozowiska, sprzątanie śmieci i na wodę.
Zdaje się że już pisałem o wiatrach wiejących na tym akwenie. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pomimo że skręcaliśmy kilka razy wiatry nie dały się zwieść i dalej wiały w mordę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

W końcu dopływamy do pierwszej z kilku przeniosek.
W sumie w planach mamy tego dnia dwie ale jak to życie pokazuje nie zawsze teoria z praktyką idzie w parze.
Mamy elektrownie w Samociążku.
Dopływamy do niej długim wybetonowanym kanałem.
Po prawej stronie około 50 metrów od ściany zapory jest miejsce ( kamienno - betonowe ) gdzie można dobić i wyciągnąć Kajki na górę .
Obrazek
Obrazek

Po wyciągnięciu kajaków na górę jest do przejścia jakieś 50 metrów a potem wzdłuż ogrodzenia po prawej stronie cały czas w dół.
Nawet poszło całkiem sprawnie.
Kajak w dół sam jechał po miękkiej trawie. Ciekawe co będzie za dwa - trzy miesiące jak pokrzywy będą na chłopa wysokie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W połowie trasy znów mała przenioska, tym razem przez drogę dojazdową do elektrowni.
A potem znowu w dół aż na samym końcu kilkumetrową stromizną trzeba spuścić kajaki na lince i zsunąć się do nich uważając żeby w porę wyhamować :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Woda na dole nie jest warta żeby sobie cokolwiek zamoczyć więc ostrożnie wsiadamy i wypływamy z tego mętnego śmierdzącego fragmentu koryta.
Kilkadziesiąt metrów dalej jest już wszystko w porządku bo dostajemy wodę z elektrowni i na krótki czas nawet nurt się pojawia.
Potem kolejna przenioska czyli elektrownia Tryszczyn
Tu podpływamy na lewą stronę i lądujemy w miejscu gdzie kiedyś był mechanizm do przewożenia łodzi który już od wielu lat nie działa - a szkoda.
Tu robimy sobie popas a Sylwek pedałuje do sklepu po zaprowiantowanie :brawo: :brawo: :brawo:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po powrocie Sylwka i odpoczynku śmigamy dalej.
Zaczynamy szukać sobie miejscówki na obozowisko ale okazuje się że ten rejon jest dość ubogi w ładne miejscówki a te co są z racji długiego weekendu są pozajmowane przez miejscowych i wędkarzy
Mamy następną elektrownię.
Tę pokonujemy lewą stroną tak jak pokazują to tory od nieczynnej wyciągarki dla łodzi.
Potem znów z górki.
Niestety wodowanie jest na bardzo kamienistym fragmencie.
Jakoś dajemy radę i płyniemy dalej
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nagle rzeka ożywa.
Na przestrzeni kilku najbliższych kilometrów ma spory spadek i zapierniczamy niczym w kolejce górskiej.
Po drodze mijamy kupę bystrz. Super zabawa. Ja co prawda troszkę się obawiam o mojego laminata ale przy tym stanie wody
nie ma najmniejszych problemów i tylko z rzadka walę dnem o kamienie.
Nurt się uspokaja, i rzeka przybiera formę kanału.
Mamy Bydgoszcz. I to jest ten najmniej fajny kawałek z całego spływu.
Za dużo cywilizacji na raz za dużo ludzi spacerujących po bulwarach i patrzących na nas jak na idiotów.
Rzeka jest tu dość wąska co sprawia że płyniemy jakby środkiem takiej szerszej ulicy
Obrazek

Dopływamy do śluzy.
Obrazek

Nie róbcie naszego błędu i nie próbujcie zgodnie z tym znakiem forsować śluzy przenioską.
To jest własnie zadziwiające jak są wydawane ciężkie pieniądze na idiotyczne pomysły.
Przy wyjściu z kajaka mamy do pokonania próg metrowej wysokości. Wyleźć to pestka ale spróbujcie wyciągnąć na naki ostry kanciasty betonowy brzeg delikatny laminatowy kajak i w dodatku obciążony bambetlami.
Za to po drugiej stronie wały to już nagroda zlotej maliny dla projektanta. zeskok do kajaka z wysokości prawie półtora metra
Nieźle popieprzone tu w Bydgoszczy mają przenioski.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po walnięciu wielu wiązanek okraszonych słowami uważanymi powszechnie jako niecenzuralne wracamy do śluzy i przechodzimy śluzowanie. koszt to około 4 zł za kajak.
A potem dalej po bulwarach aż powoli rejon sie wyludnia i wpływamy w rejony przemysłowe Bydgoszczy.
mijamy fabrykę sklejek, ptasie wyspy i dopływamy do ostatniego mostu ( kolejowego ) na Brdzie.
Stąd w lewo do śluzy żeby wyjść na Wisłę ale ponieważ przez tę pieprzoną przenioskę w Bydgoszczy zmitrężyliśmy sporo czasu
i śluza już jest nieczynna ( pracuje do godz. 19 ) to walimy na wprost na ostatnią tego dnia i na tej trasie przeszkodę czyli Jaz
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tu trzeba pokonywać prawą stroną.
Wychodzimy na brzeg tuż przy stalowej zagrodzie oddzielającej teren bezpieczny rzeki od zapory.
Przeciągamy kajaki po trawie i znów trzeba spuszczać się z wysokiego nasypu.
Całe szczęście jest jak wsiąść do kajaka przy barierce.
Obrazek
Obrazek

Potem jeszcze z kilometr kanałem i w końcu jest - Królowa. :brawo: :brawo: :brawo:
Wypływamy na Wisłę.
Słoneczko mocno chyli się już ko zachodowi. Trza nam szybko miejscówkę znaleźć na nocleg.
Przebijamy się na drugą stronę czyli prawy brzeg Wisły i praktycznie na wprost ujścia Brdy znajdujemy bardzo fajną miejscówkę na rozbicie obozowiska.
Czego jak czego ale o opał nad Wisłą martwić się nie trzeba :mrgreen: :mrgreen:
Szybciutko póki jeszcze widno rozstawiamy namioty, zbieramy opał i szykujemy ognisko z kociołkiem
Delektujemy się przecudnymi widokami jakie przed nami roztacza zachód słońca
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To już nasz niestety ostatni nocleg na wyprawie i ostatni - pożegnalny kociołek.
Okoliczności przyrody jak sami widzicie są wspaniałe.
Ale i uwaga dla tych co będą płynęli.
Na ostatnich 20 - 25 km Brdy czyli od ostatniej elektrowni praktycznie jakieś miejscówki na obozowisko to można znaleźć jedynie w kilku miejscach i na wysokim brzegu.
A potem do samego końca przez Bydgoszcz można o tym zapomnieć .
Oczywiście mówię o porządnej miejscówce na obóz a nie awaryjnej aby się tylko przekimać.
Na ostatni dzień - jutrzejszy mamy zaplanowane spokojne lajtowe płynięcie do Chełmna czyli do mety naszej wyprawy.
To raptem tylko 35 km więc prawdziwy lajcik.
w sumie założenie było takie że ten dzisiejszy odcinek mieliśmy spływać na dwa dni ale że zabrakło dogodnego miejsca na obozowisko wyszedł nam jeden dzień spływu.
Ponieważ ognisko rozpaliliśmy tuż nad samą wodą to po zmierzchu widocznie blask ognia ściągnął jakieś ryby pod brzeg bo nagle kilka razy i to tuż przy samym ognisku rzuciło się coś na prawdę sporego. Tak chlapnęło że nam w ognisku tylko bryzgi wody zasyczały.
Najedzeni idziemy spać.
Z rana wiadomo - jak zawsze coś na ząb i szybkie pakowanie.
Mnie dziś idzie wyjątkowo opornie. A to za sprawą wczorajszej degustacji Krzyżackich trunków jakimi się raczyliśmy.
Ale w końcu jesteśmy na wodzie.
Na kamizelkę za ciepło więc choć błędnik jeszcze lekko ma w czubie i płata od czasu do czasu figle to twardo płynę dalej.
Tzn czasami płynę a czasami stoję lub się cofam.
A wszystko za sprawą wietrzyska które się rozwiało.
Moja Św. Pamięci Babcia mawiała że wieje jak by się kto powiesił.
Tutaj wiało jak by się powiesiło co najmniej kilka osób i to na jednej gałęzi.
Fale jak się patrzy z groźnymi białymi grzywaczami.
My śmigamy pod osłoną drzew i brzegu dzięki czemu płyniemy w fali mniej więcej 30 -40 cm. ale jeśli musimy wyjść nieco bardziej na nurt albo wychodzimy z zacisza jaki daje nam brzeg i drzewa wtedy nagle się okazuje że fale przetaczają się po całym kajaku i niekiedy przelewają mi się kurtką zapiętą pod samą szyję. Jest moc :brawo: :brawo: :brawo:
Normalnie taki odcinek to 3 -4 godziny płynięcia.
Nam to zabrało pewnie z 8 godzin. Ale jak przestawałem wiosłować to wiatr potrafił mnie cofnąć z kajakiem do tyłu.
Była zabawa. Oj była zabawa. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Oczywiście po drodze robimy sobie przerwę śniadaniową i przerwę na małą drzemkę w zacisznej zatoczce jaka powstała po rozlaniu Wisły.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W końcu docieramy do Chełmna i lądujemy na betonowym nabrzeżu.
Wyciągamy kajaki, przenosimy na trawkę i z grubsza sprzątamy nasze bambetle.
Ja mam kupę wody w przednim luku a z bluzy którą tam schowałem wykręcam wodę.
To wychodzi brak szczelności luków w Sekatexie o którym z resztą pisałem w opisie tego kajaka.
A to wszystko wlało się jak przez kajak przetaczały się te duże fale.
Po spakowaniu bambetli do samochodu i kajaków obieramy kurs na świetną przydrożną knajpkę w której podają zarąbistą grochówkę a do niej w nieograniczonych ilościach chlebuś ze smalczykiem. Palce lizać :brawo: :brawo: :brawo:
Nażarci że ledwo możemy się ruszać jedziemy do Sylwkowego rancza.
Tu rozkładam sobie namiocik w celu spania ale przede wszystkim wyschnięcia ( pływał w przednim luku )
A jako że to dość młoda godzina to jeszcze korzystam z dobrodziejstw cywilizacji czyli tzw. ciepła woda w prysznicu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Potem obchodzimy sobie ranczo i patrzę co się przez ten ostatni rok zmieniło.
A potem znowu do stołu zostajemy zagonieni.
Sylwek chyba chciał żebym pękł z przejedzenia.
Ale jak tu nie zjeść jak serwują własny ser czy miesko. :lup: :lup: :lup:
Z rańca jeszcze obowiązkowo jajecznica i dopiero nażarty dostaję od Sylwka pozwolenie na opuszczenie Jego włości.
Do domciu wracam przez Chełmno gdzie staję i troszkę zwiedzam miasto a zwłaszcza Kościół Fary.
Potem jeszcze w drodze powrotnej mam zajechać do Ewci i Tomka ale po drodze wpadam nad Zalew Włocławski do Dobrzynia i chwilę spaceruję sobie nad Wisłą.
U Ewci i Tomka od razu zostaję znów posadzony przy stole - na prawdę Oni wszyscy chą mnie utuczyć - zebymsię turlał a nie chodził :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Do domciu docieram nie spiesząc się puźnym wieczorem

Sylwek, - wielkie dzięki za super spływ. Podziękuj też ode mnie Krzyśkowi.
Logistyka opracowana przez Sylwka - THE BEST :!: :!: :!: :brawo: :brawo: :brawo:
Było super.
Szkoda że nie mogłem dłużej z Wami pobrykać po wodzie.
Oczywiście za rok też się piszę - wiadomo :hejka: :hejka: :hejka:

Jeszcze raz wielkie dzięki - było wspaniale.
Pogoda dopisała, towarzystwo dopisało, żarcie było pyszne.
Czegóż można chcieć więcej




Jeśli jakieś zdjęcia nie będą banglać to piszcie bo część wrzucałem z gogla a część z tufotki

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 maja 2017, o 07:17 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:56
Posty: 570
eltech foty widzę dopiero od Samociążka ,

_________________
idę do Edo .... na pieszo


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 maja 2017, o 12:24 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Tak myślałem że właśnie będzie.
Wieczorem poprawię

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 maja 2017, o 15:02 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:23
Posty: 1035
Cytuj:
Pogoda dopisała, towarzystwo dopisało, żarcie było pyszne.
Czegóż można chcieć więcej
oj można :mrgreen: Lechu naprawdę można :lol:

Gratuluję wyprawy :oki:

_________________
Krótko i na temat
Grupa Kajakowa "MENAŻA 07"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 cze 2017, o 20:03 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
:brawo: :brawo: :brawo: :brawo: dobrze, że zimno było, inaczej by się człowiek skręcił z zazdrości :lol:

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 cze 2017, o 22:24 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
jakie zimno jakie zimno - raptem raz deszcz i grad popadał i ogólnie troszkę wiało ale pogoda w sumie była super :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 cze 2017, o 22:26 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:56
Posty: 570
Z tego chłodu zdjęć dalej nie poprawił bidulek...za mało Amolu wypił chyba.. :mrgreen:

_________________
idę do Edo .... na pieszo


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 cze 2017, o 10:11 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
8-) taaa

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL