Ostatni weekend spędziłam z przyjaciółmi w rejonie Poleskiego Parku Narodowego.
W sobotę, pomimo stale ciapiącego deszczu, zrobiliśmy 14-kilometrową traskę wokół miejscowości Sosnowica, w której rozegrała się miłosna historia z Kościuszką w jednej z głównej ról. Można o tym przeczytać tu: http://www.lubelskieklimaty.pl/atrakcje-turystyczne/dwory-dworki/683-sosnowica-dworek-kosciuszki.html
Okolice malownicze, co widać na poniższych obrazkach:
We wsi Olchówka zobaczyliśmy godną pozazdroszczenia piwniczkę:
I mieliśmy też okazję uczestniczyć (no, może nie bezpośrednio) w godowym tańcu żurawi, co prawda tylko przez lornetkę, ale zawsze.
A w niedzielę przeszliśmy się ścieżką przyrodniczą Dąb Dominik.
Która o tej porze roku dostarczyła wielu atrakcji w rodzaju tych:
i tych:
i takich:
A słynny Dąb Dominik ma już 300 lat i został nazwany na cześć twórcy poleskiego parku - prof. dr. hab. Dominika Fijałkowskiego.
Jacyś ludzie się wepchali w kadr i mało co widać:
No to może jeszcze roślinka gwarantująca wyprowadzkę moli z mieszkania, czyli bagno:
I pozostałości po śniadaniu bobra:
Trochę tam ładnie:
A na koniec ponowna wizyta w Sosnowicy, gdzie dwa lata temu odkryliśmy gniazda czapli. Teraz też były:
Ale i tak liczą się najbardziej ludzie, a w ostatnim czasie to jakoś to mocniej odczuwam. I to by było na tyle.
Zdjęcia ciekawe - jak zawsze 
