Ropuch napisał(a):
No, pięknie Qmy! Wracamy do dobrych "starych" zwyczajów... W zakamarkach jakże ułomnej pamięci mej przemyka mi czas w którym zaczynaliśmy pływać treninżolki zimowe (kuźwa z konieczności przecie...) po ciemaku. Byliśmy wtedy nazywani przez autorytety polskiego kajakarstwa bardzo nieprzychylnie... A przecież wiele maratonów organizowanych w Polsce i Europie (chociażby "Gauja XXL")
rozgrywanych jest w nocy). Dzisiaj już nikogo nie dziwią nocne pływania ale myślę, że naszej kajakarskiej Braci (tej początkującej zwłaszcza) warto przypomnieć podstawowe zasady bezpieczeństwa w trakcie nocnych wypadów:
1. Tylko w kupie
2. W kamizelkach
3. Warto opływać wodę za dnia
4. Światło trza mieć (choć niekoniecznie używać, jak już się wyjdzie na rzekę, wbrew pozorom wcale nie
jest tak ciemno)
I ogólnie, to ja Was wszystkich Qm!
Szkoda, że nie zawsze można mieć towarzystwo dające jako takie poczucie bezpieczeństwa na wodzie. W mojej okolicy (Ślesin, Licheń, Konin) niestety nie mam z kim powiosłować, więc pozostają samotne treningi
Za kilka dni rozstaje się z jednym z moich miejsc pracy i robi się poranna luka na pływanie. Mogę godzinkę pomachać wiosełkiem na J.Licheńskim przed siódmą, a zatem jeszcze po ciemaku. Co prawda jest szansa, że przez kilka dni będę obserwował wschód słońca, ale to ostanie chwile na takie doznania zanim trzeba będzie jechać do pracy. No cóż, samemu, po ciemaku nie będzie tak wesoło, jak w Waszej sadzawce, ale i tak cieszę się na te poranne treningi.
Zazdroszczę Wam wspólnych treninożolków
PS. Poświata bijąca od świętego miejsca wystarczająco rozświetla wodę i nie muszę zakładać czołówki