wodniacy.net

usiądź przy naszym ognisku
Teraz jest 28 mar 2024, o 23:48

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 25 maja 2015, o 13:13 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
No i jak wyszedł próbny maraton? Płynęli? Jak płynęli, niech napiszą jak płynęli.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 maja 2015, o 13:19 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Z tego co Ropuch wspomniał o ile nic nie pokręciłem to coś ponad 5 godzin w górę ale z powrotem się opierniczali
Mogłem coś poknocić więc niech mnie Ropuch naprostuje :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 maja 2015, o 21:56 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:47
Posty: 658
Taa... No... Popłynęli my, dopłynęli i przypłynęli. Cóż za zwięzła "relacja". No, mistrzostwo świata w zwięzłości... :roll:
W zasadzie chciałem przemilczeć nasze pływaństwo sobotnie ale skoro Lechu już nas "wysypał", to nie ma co głupa rżnąć i prawdę zapodać trzeba. A, przemilczeć chciałem, bo... wiadomo, konkurencja nie śpi i po co cały świat (i okolice) mają wiedzieć, jak nam poszło. Lepiej zachować "dyskrecję" do wyścigu. Ale cóż, prawda nas wyzwoli, więc było tak:
Spuściliśmy się (oczywizda) z opóźnieniem (8.50). Skład wycieczki: Agusia, Batyak, Mateuszek, Ropuch. Młody Eltech niestety nie dotarł... Przysłał jedynie smska dlaczego. Stan wody ok 145 cm. Nisko. Ale, to dodatkowa "atrakcja", bo przy niskiej wodzie
jeszcze bardziej ćwiczy się czytanie wody. Płynęliśmy na luziku, bez spiny. Droga płynięcia ździebko inna od tej, do której przywykliśmy podczas treningów. To efekt niskiej wody właśnie i wielki walor Wisły. Tu na pamięć się nie da. Tu za każdym wypływem czytać trzeba. I w zasadzie jest to podstawowa trudność maratonu "Wisła Pstrąg 2015", który będziemy organizować. Czas do mostu kolejowego w Górze Kalwarii to 5.16 h. Mój rekord na tej trasie (sprzed 20 lat...), to 4.15 h na kajaku regatowym. Tak więc nie jest źle. Gdybyśmy ździebko pocisnęli myślę, że jakieś 20-25 min idzie z tego urwać.
Przy moście w Górze K. spotkaliśmy Tedzia, Adama i Tomka. Spływali na dmuchańcach z Warki. Droga powrotna, to już lajcik.
Najpierw pogadalismy (spływając na liścia) z Chłopakami, a później, tuż przed Klubem spotkaliśmy płynących na dmuchańcu Lusię i Piotra. Pierwszy raz ich widzieliśmy "na oczy" ale, jak to ludzie wody od razu nawiązaliśmy przyjazny kontakt.
Co się później działo, to Lechu już opisał świetnie w "Wróciłem, fajnie było". No, i tyla beletrystyki. Może Tedzio "pismem obrazkowym" coś dopowie...? Dzięki QmQmy za wspaniały trening. :)

_________________
Kleszcze na Madagaskar!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 maja 2015, o 22:10 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 12:42
Posty: 455
Spotkana czwórka niezłomnych :

Obrazek

Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 sie 2015, o 07:20 
Offline

Dołączył(a): 28 sty 2015, o 23:41
Posty: 11
Gdyby ktoś poczuł nieodpartą chęć pomachania wiosłem, niekoniecznie kajakowym :) - zapraszam !!! https://www.facebook.com/events/1615855315348093


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 sie 2015, o 12:58 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Zerknąłem na aktualną listę startową Jezioraka - na chwilę obecną QmQmy obstawiają połowę stawki :) Bartek, będzie jakaś klasyfikacja drużynowa? :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 sie 2015, o 20:05 
Offline

Dołączył(a): 28 sty 2015, o 23:41
Posty: 11
Niestety nie przewidziałem klasyfikacji drużynowej :) przynajmniej w tym roku...;)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 sie 2015, o 22:08 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Noo doobra. To będziemy walczyli w open :D


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 5 paź 2015, o 15:29 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Są oficjalne wyniki Maratonu Jeziorak 2015. QmQmy w czołówce, a K1K totalnie opanowany przez kolor zielony :)

K1K
1. Agnieszka Uklańska - 5:40:08
2. Aneta Jasińska - 6:54:52

K1M
1. Szymon Rękawik - 4:53:33
2. Jacek Mikita - 5:07:15
3. Michał Zielski - 5:16:46
4. Dariusz Kuźniarski - 5:27:59
5. Bartosz Najmowicz - 5:28:51
6. Mateusz Jasiński - 5:37:38
7. Mirosław Kowalski - 5:39:59
8. Tadeusz Malek - 5:46:23
9. Dariusz Ebertowski - 5:47:59
10. Sławomir Łukaszewicz - 5:48:00
11. Andrzej Kosioł - 5:48:16
12. Piotr Chrzanowski - 5:48:46
13. Tomasz Kozłowski - 5:49:12
14. Adrian Lipiński - 5:55:57
15. Marcin Woźniak - 5:57:57
16. Tomasz Woźniak - 5:59:22
17. Maciej Szafran - 6:03:30
18. Tomasz Gabryś - 6:07:25
19. Ropuch - 6:11:21
20. Piotr Tylikowski - 6:18:18
21. Adam Sałamacha - 6:23:53
22. Tadeusz Kuligowski - 6:25:52
23. Sebastian Banasik - 6:28:30
24. Andrzej Pawlak - 6:37:24
25. Ślimak - 6:54:42
26. Piotr Stefanowicz - 6:58:55
27. Dariusz Dzingielewski - 7:40:24
28. Adam Zaremba-Czereyski - 7:59:16
29. Julian Matusewicz - 8:06:15


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 5 paź 2015, o 21:28 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Bartek :brawo: :brawo: :brawo:
Dla Całej czołówki Qm Qmów oraz Turabata
Ropuszek - mam nadzieję że następnym razem się poprawisz :roll: :roll: :roll:

może jakieś zdjęcia - filmiki kręciliście - chętnie bym obejrzał

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 paź 2015, o 21:01 
Offline

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 22:50
Posty: 96
Zdjęcia dostępne w albumie google+

Przygotowania do startu:
https://goo.gl/photos/zZsq4Ypis5yS6XqN9

Start:
https://goo.gl/photos/ToJERHir1vNnmy9W6

Kilka zdjęć z trasy, z mety oraz z dekoracji:
https://goo.gl/photos/xA4kScnFon8DKUFN7


Kilka wybranych zdjęć na zachętę :D
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

_________________
https://www.facebook.com/kajakiembezgranic/


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 paź 2015, o 21:03 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Dzięki Darek za zdjęcia - bardzo fajne - no i super impreza :brawo: :brawo: :brawo:

Czyżby i takie jednostki startowały w maratonie ???
Obrazek
Obrazek


Gdybym wiedział że i takie startują to może i ja ze swoją kanadą bym popłynął :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Obrazek

Jeśli tak to i ja towarzysko z Wami za rok pojadę ale z kanu :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 paź 2015, o 21:52 
Offline

Dołączył(a): 28 sty 2015, o 23:41
Posty: 11
Oczywiście, że kanadyjki/kanu także płynęły :D, co prawda na krótszym, 30km dystansie. Startowały 3 "klęczące" jedynki i 2 osady "turystyczne".


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 paź 2015, o 23:46 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
No to za rok jadę z Wami :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 paź 2015, o 22:33 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
W końcu udało mi się pozbierać wspomnienia i poniżej przesyłam relację z wyścigu.

Ale na początku wielkie podziękowania i gratulacje dla Organizatorów, z niejakim Bartkiem B. na czele :brawo: :brawo: :brawo: Zorganizować taką armię ludzi do ogarnięcia jeszcze większej armii ludzi to naprawdę wyczyn. Że o profesjonalnej konferansjerce podczas dekoracji nie wspomnę :oki:

Oddzielne podziękowania dla ekipy Drakensów, którzy z poświęceniem (ponoć zrezygnowali z zawodów, bo obiecali zabezpieczyć Maraton!) ogarniali miejsca, w których Bartek nie mógł być. Szacun :brawo: :brawo: :brawo:

Podsumowując - super zabawa i atmosfera – zarówno podczas wyścigu, jak i później. Za rok jestem obowiązkowo!


Relacja z wyścigu.

Startujemy z Małego Jezioraka, na którego końcu jest wąski przesmyk pod mostem i wyjście na jezioro właściwe. Żeby dobrze tam wpaść i nie wypaść (z kajaka), trzeba dać mocno po garach. Przesmyk jest na tyle wąski, że zmieszczą się góra trzy kajaki obok siebie. Mój plan – wpaść w przesmyk w czołówce i nie dać się wywalić. Kajak, którym płynę to pożyczony thorn. Nie mam zbyt dużo czasu opływanie i czuję się niezbyt pewnie. Na szczęście pogoda marzenie – zero wiatru, zero fali. Ustawiam się za Zielem i dwójką (chyba Drwali), którym wsiądę na ogon i jakoś mnie pociągną. Odliczanie: dziewięć, osiem, (…) pięć, cztery, STRZAŁ! Widać armata miała lont za krótki… Milisekunda konsternacji iiii…. jak się nagle nie zakotłuje! Szczerze – większej fali na jeziorze w życiu nie widziałem. Pół metra albo i więcej. Wpadam w turbulencje, kajakiem rzuca raz w jedną, raz w drugą. Chcę do domu! Włączam tryb awaryjny – czyli nie ścigać /utrzymać na powierzchni/przeżyć. Tak więc nie ścigam, jakimś cudem utrzymuję się na powierzchni i żyję, dryfując do przesmyka.

Za przesmykiem żywioł trochę cichnie, wyprzedzają mnie dwie starsze panie w białych kapelutkach, przestaję się mazać i zaczynam płynąć. Najpierw ostrożnie, bo fale wciąż spore, odbijam w prawo i płynę boczkiem. Ocena sytuacji - jest dobrze, ale nie tragicznie. Na oko w połowie trzeciej dziesiątki, czołówki nie widać, panie w białych kapelutkach na ogonie. Na szczęście stawka nie rozciągnęła się zbytnio, więc jest szansa na w miarę szybkie nadrobienie strat. Zaczynam pracować. Najpierw dochodzę Maciusia, później doganiam grupkę z Agusią zwaną Białą Czapeczką, Mirkiem, Tomkiem i kilkoma innymi Kolegami. Batyaka i Ropucha nie widzę, ale wiem, że gdzieś się czają – jezioro duże, pełne zakamarków i innych zatoczek, a oni lubią „cmykać sobie przy brzegu”.

Pięć kilometrów za nami. Pani z endomondo krzyczy, że płyniemy 6 min/km. Krzyczę do Agnieszki, że płyniemy 6 min/km. Agnieszka krzyczy, że szybko i że trzeba wolniej. Czekam aż zacznie płynąć wolniej. Czekam. I nic. Nie ma zamiaru zwolnić. Dalej 6 min/km. Nie znam się, więc uznaję, że tak się pływa po jeziorze i utrzymuję tempo.

Zza cypla wyskakuje piękna motorówka. Z podziwem patrzę jak sunie niedaleko nas przecinając gładką taflę Jezioraka. Dziwię się jak Koledzy pozdrawiają ją soczystymi k*rwami. Mija kilka sekund i wiem dlaczego. Wali we mnie kilka bocznych fal, kołyszę się nieprzyjemnie, wracają traumatyczne wspomnienia ze startu, automatycznie włącza się tryb awaryjny. Staję. Towarzystwo odpływa. Fale słabną. Doganiam. Podpływam do Mirka, który cały czas klnie. Wygraża, że zaraz go dogoni (pędzącą motorówkę!) i zdzieli przykładnie wiosłem. W pierwszej chwili uznaję to za takie tam gadanie, ale jak widzę w jego oczach szczerą i bezinteresowną nienawiść, zaczynam poważnie obawiać się o życie motorowodniaka. Celem uniknięcia mordobicia krzyczę, że szkoda wiosła i Mirek chyba odpuszcza. A przynajmniej mi odpuszcza, bo gdzieś znika za plecami. Zresztą, cała grupka znika. Nie odwracam się, bo będzie gleba. Skupiam się na tym co przede mną.

A przede mną najpierw jeden klęczący kanadyjkarz, Tadek Malek za drugim klęczącym i Turabat z Mateuszkiem za trzecim klęczącym. Czołówka albo odfrunęła, albo potopiła się w cholerę. W każdym razie, nie widać.

Doganiam pierwszego klęczącego. Płyniemy obok siebie w milczeniu. Nie wiem o czym się gada z kanadyjkarzem, bo pierwszy raz mam przyjemność obcować (tylko bez podtekstów proszę) z tym gatunkiem, więc strzelam: „Coo, posiedziałbyś?” Kiwa twierdząco głową. Brnę dalej: „No widzisz. Bo ja bym poklęczał.” Kiwa ze zrozumieniem. W końcu rzucam: „To co? Machiom?” Kolega uśmiecha się, myśli, myśli, łamie się, podpływa… Ale ostatecznie rezygnuje. Zawraca za parę kilometrów, wystarczy dopłynąć i jest już na pudle, więc wymiana nijak się nie kalkuluje. Na początku trochę żałuję, ale po głębszym zastanowieniu to wolę mieć kontuzję dupy niż kolana. Płynę dalej.

Doganiam Tadka, z którym ucinam dłuższą pogawędkę o wadach i zaletach thorna, którym obaj płyniemy. Podczas gdy Tadek rozpływa się nad wspaniałą stabilnością tego modelu, ja dostaję jakąś dziwną boczną falą znikąd i o mało się nie wywalam. Przestraszony krzyczę, że chrzanię taką stabilność, na co przestraszony Tadek krzyczy, żebym nie straszył wywrotką, bo o mało sam ze strachu się nie wyglebił… Wesoło jest.

Dopływamy do pierwszego punktu kontrolnego – sędziowie brodzą na bosaka w wodzie, kanadyjkarze zawracają szczęśliwi i złośliwie machają nam wiosłem. Zastanawiam się, czy nie złamać swojego w pół i nie zmienić kategorii na C1M. Sędziowie jednak twierdzą, że nie da rady, bo już widzieli jak płynę kajakiem i musieliby kłamać. A oni nigdy w życiu nie skłamali. Są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie…

Tadek zostaje gdzieś w tyle. Odtąd płynę sam prawie do nawrotu. Przede mną Turabat z Mateuszkiem, ale ledwo ich widzę – odległość oceniam na przynajmniej kilometr. Dopada mnie kryzys i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – zastanawiam się nad zmianą sportu na coś mniej… noo… na coś normalniejszego.

Z monotonii wyrywa mnie nagły ruch na horyzoncie. Łyżki wirują i za chwilę śmigają obok mnie dwie dwójki. Fala jak po motorówce. Nie rzucam mięchem, bo to nasi. Patrzę dalej, płynie…. trójka. Do tego mikst jakiś, bo blondynka z przodu i dwóch facetów z tyłu. Okazuje się, że to Osada Rosada z doczepką, czyli Jola, Piotrek i kolega Szymon w jedynce. Gdy się mijamy, Piotrek swoim anielskim głosem ryczy: „Jeeedziieeesz! Daaajeesz! Nieeedaaaleko sooo!” Zwracam mu uprzejmie uwagę, że nie do końca, bo do Turabata i Mateuszka mam co najmniej kilometr. Ale Piotrek swoje: „Do wzieeciaaa! Jeeedziieeeesz!” Daje mi to do myślenia, bo kto jak kto, ale Piotrek powinien wiedzieć co ryczy. Znaczy mówi. No, ale kilometr?… Chłopaki po nawrocie mijają mnie w tempie ekspresowym i uznaję, że jednak nie do wzięcia. Ale nie odpuszczam – przynajmniej nie dokopią mi więcej.

Nawrót, próba przekupienia sędziów, którzy tak samo uczciwi jak poprzedni i rura! Okazuje się, że Towarzystwo za mną nie próżnuje, niedaleko jest Mirek z Kolegą w zielonym Tedim, później Agnieszka, Tomek i Batyak chowający się gdzieś w szuwarach (ale płynie, nie sika). Później Maciuś, Ropuch, Sebuś i reszta Sympatycznych Nieznajomych.

Mijam wszystkich, znowu sam. W oddali widzę migające łyżki Turabata i Mateuszka, odległość utrzymuje się wciąż taka sama. Płynie się nawet nieźle, chociaż tempo spada o kilkanaście sekund na kilometr – albo zmęczenie, albo wiatr. Pewnie jedno i drugie. Wypływam zza przesmyka między trzcinami i stwierdzam, że chłopaki się rozdzielili. Biały kajaczek Mateuszka robi się ciut większy, a czerwony Turabata tak samo mały. Oho, myślę, Mateuszek „słabnieje”. Widzę szansę, aczkolwiek niewielką, bo wciąż daleko. No, jeszcze jakieś kilkanaście kilometrów do mety, więc wszystko się może zdarzyć. Lekko przyspieszam, ale z wyczuciem. Wypływam zza Bukowca i biały kajaczek coraz wyraźniejszy. Oho. Jest dobrze. Mateuszek albo w coś strzelił, albo coś mu strzeliło. W każdym razie zbliżam się. Za punktem kontrolnym na Gierczakach mam już do niego tylko trzy minuty o czym uczciwie informują sędziowie brodzący na bosaka w wodzie (później okazuje się, że morsy). Trzynaście kilometrów do mety, trzy minuty to jakieś pięćset metrów. Do zrobienia, myślę, tylko żeby nie za wcześnie ruszyć, bo mogę nie dopłynąć. Dziesięć kilometrów do mety – już czas. Wlewam w siebie wszystkie energetyki i momentalnie dostaję kopa. Pogoń. Mateuszek wyczuwa, że coś się święci, bo zaczyna zerkać za siebie.

Coraz bliżej, ale postępy nie idą tak szybko, jak bym chciał. Nie mam czego dorzucić do pieca, więc kombinuję. Tylko co tu wykombinować na jeziorze! Prądu - ni ma, cofek - ni ma. Niczego ni ma. Z pomocą przychodzi nasza kochana policja. Najpierw prują motorówką niedaleko mnie, za co zgarniają bogatą wiązankę staropolskich pozdrowień. Po czym hamują i w pędzie zwracają. Oczywiście jestem wściekły, ale w pewnym momencie tył kajaczka się podnosi i nagle jakoś tak lżej się płynie, a Mateuszek zbliża się w zastraszającym (dla niego) tempie. Kochana policja przez przypadek robi falę prostopadłą, którą udaje mi się złapać i na której pędzę do Mateuszka. Dopadam go jakieś pięć kilometrów przed metą. Zbieram się do sprintu, żeby mu wybić z głowy ściganie, wyprzedzam i…. Szajsę! Klnę siarczyście po francusku. Dwie motorówki, fala boczna. Tryb awaryjny. Nie ryzykuję wywrotki kilka kilometrów przed metą. Odbijam na falę, a Mateuszek fachowo bierze ją na burtę. Znowu za nim. Gonię. Dopadam. Motorówka. Jaaacieee, nooo! Tryb awaryjny. Staję. Mateuszek odpływa. Gonię. Dopadam. Rozglądam się dzikim wzrokiem za kolejną motorówką. Niech lepiej nie wypływają, bo zabiję, jak babcię kocham. Cisza - przestraszyli się! Jest szansa, pruję ile fabryka dała, wyprzedzam i Mateuszek znika. Nie odwracam się, ale pewnie mnie goni, więc uciekam.

Przede mną Turabat. Przez tą całą walkę z Mateuszkiem nie zauważam jak jestem blisko. Hmmm, a może by taaak… Niee, szkoda zdrowia… Chociaż…. Aaa tam, nie codziennie jest szansa mieć Turabata w zasięgu. Atakuję. Darek ewidentnie opierdziela się. W sumie nie ma po co cisnąć – czołówka daleko, za nim Mateuszek, który odpadł i Darek pewnie wie dlaczego. Podpływam coraz bliżej, ogląda się za siebie, ale nie przyspiesza. Dziwne. Być może bierze mnie za Mateuszka, bo płyniemy takimi samymi łódkami. Kombinuję. Jak podpłynę blisko, zauważy, pociągnie z wieśka i tyle będę go widział. Odbijam więc na środek jeziora i cisnę. Coraz bliżej. Dwie minuty do niego. Półtorej minuty. Dogonię! Wypadam zza cypla. Cholera. Meta tuż tuż. Wrzucam tempo „w trupa” i pruję. Niestety, przed samą metą Turabat zrywa się, pewnie dlatego, żeby z fasonem zakończyć maraton i popisać się przed fotoreporterami, w szczególności Żoną. Mija metę. Ja jeszcze walczę z podwójną kanadyjką, która na hasło: „Ścigamy się! O piwo!” dostaje skrzydeł i zasuwa jak wodolot. Wygrywam piwo. META!

Czas 5:28:51. Miejsce piąte. Zbieram zasłużone gratulacje. Spoglądam na pomost, na którym poruszenie. Znaczy, płynie ktoś ważny. Czekam, patrzę, a tu…. Biała Czapeczka!!! Aaaaa!!!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 paź 2015, o 23:10 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Bartek - wielkie dzięki - uwielbiam czytać Twoje reportaże.
Uśmiałem się do łez :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :brawo: :brawo: :brawo:
Super się czytało Twoją opowieść.
Szkoda tylko że po drodze zdjęć już nie miałeś czasu robić :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jeszcze raz wielkie brawa dla wszystkich uczestników :brawo: :brawo: :brawo:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 paź 2015, o 07:30 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:47
Posty: 658
Bartuś! I Ty przeciwko mnie...? Nie dość Ci, że na wodzie jesteś już szybszy, to jeszcze w pisaniu zwaliłeś mnie z "piedestału"... Cholera, do dupy to wszystko. Idę na browara. Albo w dupu z półśrodkami. Idę się utopić. Żegnajcie Kochane QmQmy.

Ps. Dawno nic o życiu nie pisałem... Piękne jest! :D

_________________
Kleszcze na Madagaskar!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 paź 2015, o 08:06 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:38
Posty: 1359
Lokalizacja: Warka, Warszawa
Bartek - fajnie opisane przeżycia :oki:
Ropuch napisał(a):
Idę na browara.

Idę z Tobą :lol: :lol: :lol:

_________________
http://kajakczolgowy.blogspot.com

Grupa Kajakowa "MENAŻA 07"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 paź 2015, o 09:46 
Offline
admin-moderatorka
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 23:32
Posty: 2207
Lokalizacja: Pólka Raciąż
Pięknie piszesz Bartku :brawo:
I jak zwykle :lol: :lol: :lol:

_________________
To dobrze – powiedziała Mi. – Mały drań jest o wiele lepszy, bo łatwiej go stłuc


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 paź 2015, o 10:04 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:47
Posty: 304
Bartku, dzięki za fajną relację, a tak w ramach wyjaśnienia, co do tempa płynięcia, to prawie wszystkim mijanym kolegom, mówiłam żeby zwolnili, bo strasznie wszyscy się śpieszyli, tu muszę przyznać, że niektórzy na mnie poczekali, bo na nawrocie byłam 11 w jedynkach, potem bardzo długo na pozycji 7, aż na finiszu Mirek postanowił mnie dogonić, walczyłam jak mogłam, ale nie udało się


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL