wodniacy.net

usiądź przy naszym ognisku
Teraz jest 28 mar 2024, o 11:44

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 4 kwi 2016, o 16:12 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Przenoszę temat maratonu pilicznego tu.

Pojawiły się pierwsze fotki - z drona i z pewnego pana, który był w kilku miejscach na raz:

https://www.facebook.com/media/set/?set ... 656&type=3

https://www.facebook.com/pilicakoloprze ... cation=ufi


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 kwi 2016, o 20:22 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:47
Posty: 304
kolejne zdjęcia

https://photos.google.com/share/AF1QipM ... Y0PPQ?key=[url]bnRHNWxablBkbnpQdkNhZVM5VnM0a2kyZkNvREt3

https://www.facebook.com/media/set/?set ... en-section


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 5 kwi 2016, o 12:35 
Offline

Dołączył(a): 27 sty 2015, o 15:43
Posty: 14
A ma ktoś jakiś link do wyników?
Bo ja jakoś tej strony maratonu na Face nie kumam i nie wiem jak się tam odnaleźć z takimi podstawowymi informacjami....


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 5 kwi 2016, o 16:20 
Offline

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 19:41
Posty: 283
Lokalizacja: 246 km Warty LB
...a mnie się przesłania zaproszeniem do rejestracji. Niech ich tam!
Gdzie są wolne media?
...............................................................................................................................................................................

Gratulacje dla zespołu Qm Qm i dla każdego z osobna!
Dla niezawodnej Agnieszki za zwycięstwo, dla Mateusza i batyaka za świetne wyniki i dla bartka za ambicję i wolę walki.

Raz w życiu płynąłem 100 km (bez wyścigów) i do dzisiaj się otrząsam na wspomnienie :mrgreen: .
Tym większy mój podziw!
Trzymajcie się (wioseł) zdrowo!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 5 kwi 2016, o 17:16 
Offline

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 19:41
Posty: 283
Lokalizacja: 246 km Warty LB
Pełne wyniki pojawiły się na forum kajak.org (widoczne dla zalogowanych).
Podprowadziłem jeden obrazek... Kategoria męskich jedynek do 60 lat.

Załącznik:
wyniki Pilica 2016 M1.png

Klasyfikacja generalna, nawet w czołówce, jest przetasowana. W stosunku do powyższej listy brakuje Agnieszki, ze dwóch weteranów i kilku dwójek.


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 kwi 2016, o 16:01 
Offline

Dołączył(a): 27 sty 2015, o 15:43
Posty: 14
A ja powiem tak...
pięknie się płynęło. Pogoda wyśmienita, uśmiechnięte twarze współpływaczy i pomagaczy na PK.
A co najważniejsze znajome twarze klubowych koleżanek Teresy i Gosi witały mnie na tamie.
Uwijały się przy mnie jakbym miał być obsłużony prawdziwie po królewsku, herbatka gorąca do łapki szybciutko, drożdżóweczka do kieszeni... i następna herbatka.
Bardzo, bardzo Wam dziękuję bo takie powitanie po najtrudniejszym etapie tej imprezy bardzo mnie podniosło na duchu.
115 km to mój rekord życiowy :) - choć blisko 100 to już wcześniej parę razy się pływało ale oficjalnie 100 nie pyknąłem.
W tym dniu dla mnie 80-90 czy 115 km nie robiło żadnej różnicy bo praktycznie tą całą końcówkę jechałem na automacie.
Na szczęście nie trapiła mnie żadna kontuzja, praktycznie nie miałem żadnych problemów mięśniowo-siedzeniowych i dotarłem do mety w całkiem znośnej formie.
Start w związku z dużą ilością uczestników był trochę stresujący.
Nagle na gwałt wszyscy się wodują, wsiadam do kajaka i szybko odpływam na drugi brzeg żeby zrobić miejsce na trawie. Następni wskakują wręcz do kajaków w biegu.
Na wodzie ścisk i tłum nie ma jak zawrócić, na drugim brzegu się umościłem już na spokojnie. W 2 minuty żarełko na miejsce, fartuch, kurtka, łapawice jestem gotów.
Cudem na szybkie odliczanie milisekund (chyba!!!) 9.8.7....Start zawracam i startuję. Mijam Batyaka stojącego jeszcze dziobem pod prąd i próbującego zawrócić - miał mniej czasu...
Tuż przed odliczaniem Piotrek Rosada stojący obok mnie mówi - "o zobacz już jeden się kąpie.. ".
Okazuje się że to właśnie Bartek na chwilę po wygonieniu z miejsca wodowania przy próbie dobicia do brzegu się przewrócił.
No i jak sadzę, to sporo wpłynęło na jego dyspozycję bo płynął w porannym mrozie od początku na mokro.
Pogoda dopisała i twardzieli na mecie było wyjątkowo dużo w porównaniu z poprzednimi edycjami.
Wszystkich za serce chwyciła dwójka wyjątkowych twardzieli którzy na metę przywiosłowali w Viście!
Wyczyny innych kolegów w 4-ro metrowych polietylenach wjechały też trochę niektórym na ambicje...
Piotrek też dla dobra rywalizacji dorobił się zagrożenia niezagrożonego w postaci Mziela... Wspominał że musiał wycisnąć 100% żeby nie czuć Michała na plecach.
Rywalizacja w mojej okolicy miejscowej była fajna sporo żartów wymienianych przy wyprzedzaniu czy byciu wyprzedzanym, ale też byli zaciekli sportowcy którzy co rusz na falce przysiedli....
Po zakończeniu imprezy można było sobie popływać na kazyak'ach. Zrobiłem kilka kółek w Raiderze, ech... fajnie toto pływa.
Pozdrówka dla Was.


Ostatnio edytowano 8 kwi 2016, o 20:55 przez eltech, łącznie edytowano 1 raz
na prośbę Sebusia


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 kwi 2016, o 20:50 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Dzięki za opis
Dzięki temu mogłem sobie wyobrazić nieco co i jak się działo
Jeszcze raz wielkie gratulacje dla Wszystkich startujących no i dla naszej Agusi w czepku urodzonej :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
:brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 kwi 2016, o 21:28 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Dorzucam jeszcze moją relację.

Na początku podziękowania i słowa uznania dla Organizatorów. Daliście radę! Jakieś drobne wpadki, o których wspomniał Sebuś, ale przy takiej skali imprezy są one po prostu nie do uniknięcia (a na pewno nie winiłbym Organizatorów za moją glebę, bo nie mieli z tym kompletnie nic wspólnego :) ) Na moje, to ogarnięcie takiej imprezy z taką liczbą zawodników to tak, jakbyście przepłynęli ze 300 km w jeden dzień. Niemożliwe do wykonania, a jednak się udało. Jesteście prawdziwymi Mistrzami Polski!


Relacja:

Startuję moim nowym kajaczkiem – swift, 46 cm szerokości. Szybkie i narowiste bydlę, które na każdym kroku próbuje zrzucić z siebie jeźdźca. Przepłynąłem nim w sumie 180 km. Trochę mało, ale dwa tygodnie wcześniej robiliśmy trening trasą maratonu (91km do Inowłodzia), nie było źle, więc uznałem, że można spróbować machnąć cały dystans.

Jeśli chodzi o naszą drużynę, to jest nas dziewięcioro: Agnieszka, Kasia, Batyak, Bany Sebuś, Maciuś, Mateuszek, Paweł, Sławek i ja. Zwracam szczególną uwagę na Pawła, który popłynął stingerem s (48cm szerokości) widząc go pierwszy raz dzień przed wyścigiem! Dopłynął bez większych problemów do Tomaszowa. Jeśli chodzi o nasze priorytety, to Agnieszka, wiadomo, wygrywa w swojej kategorii i zbliża się do pierwszej dziesiątki w open. Ja, Batyak i Mateuszek – wpadamy w pierwszą dziesiątkę i wydzieramy jak najwięcej punktów konkurencyjnym osadom. Reszta płynie szybko, acz rozsądnie starając się dotrwać do końca. Chyba tylko Kasia i Paweł planują skończyć w Tomaszowie.

Start zaplanowany na 6 rano. Rozgrzewkę robię indywidualnie. Rezygnuję z grupowej, bo nie lubię tłoku. Spuszczam się jako jeden z pierwszych, pstrąguję paręset metrów w górę i zawracam w okolice startu, żeby przycupnąć przy jakiejś kępce. Wypatruję właściwą i podchodzę ostrożnie, starając się jednocześnie wyglądać nonszalancko, żeby blisko setka osób, która stoi dookoła, nie zdawała sobie sprawy z mojej niekompetencji. Eleganckie machnięcie prawą ręką. Łódka reaguje natychmiast, delikatnie zbliżając się lewą burtą do brzegu. Brawo! Nic nie robię, tylko czekam, aż zatrzyma się miękko na kępce trawy. Pyk. Eee, zaraz. Jakie pyk? Akcja przyspiesza. Brać lotnicza opisałaby to mniej więcej tak: trafiona pociskiem maszyna zadrżała, po czym zwaliła się na lewe skrzydło i runęła w otchłań w straszliwym korkociągu. Huk wstrząsnął okolicą, ziemia zadrżała, szyby wyleciały, alarmy zawyły. PLUSK! Ziszcza się koszmar każdego kajakarza – gleba na starcie! Okazuje się, że między kępką trawy a łódką jest jeszcze kołeczek. Wszyscy się gapią, Zielu podpływa i pyta, co ja tak właściwie robię. Oczywiście sprawdzam, czy głęboko…

Na szczęście organizatorzy litują się i zaczynają odliczanie do startu. Reszta momentalnie zapomina o mnie i w gotuje się do walki. START! Nie wiem, czy jest wystrzał, czy gwizdek, czy po prostu „Paszli!”, bo akurat wylewam wodę z kajaka. Nie przebieram się, bo mam piankę. Zresztą, wpadłem tylko do pasa. W końcu wskakuję do sprzętu, fartuszek, mufki, wiosło i szoruję za wszystkimi. Mimo wszystko jestem zadowolony. Planowałem jedną glebę. Gleba była. Plan wykonany. Więcej nie będzie. Postanowione.

Nagle rozklejam się. Podczas gdy wszyscy tną w dół rzeki ostro walcząc o jak najlepszą pozycję, oto ktoś pstrąguje w moim kierunku. Patrzę. Toż to Batyak! Przyjacielu! Ten wspaniały człowiek widzi towarzysza w niedoli i postanawia pomóc! Wzruszony krzyczę, że już wszystko w porządku. Batyak mruczy coś w stylu: „….urwa…. za późno… wykręcić….”, więc krzyczę, że niczego nie urwałem, tylko się wywaliłem i żeby się nie martwił. Batyak wzrusza ramionami, więc mu odmachuję i zaczynam pogoń za resztą.

Jestem jakoś tak w dziewiątej dziesiątce. Celuję w pierwszą dziesiątkę, więc trzeba się wziąć do roboty. Na szczęście mam na to całe 115 km. Rzeka wąska, przede mną polietyleny robiące fale jak transatlantyki, dookoła pełno kołków, kamieni i cholera wie czego jeszcze. Nieciekawie. Pierwszy próg, czuję jak brzuszek swifta zostaje obdarty z żelkotowego naskórka. Walnięcie w ster. Niech będzie błogosławiona chwila, w której zdecydowałem zamontować zaburtowy. Płynę dalej w jednym kawałku.

Kolejne wzruszenie. Mateuszek też na mnie czeka. Krzyczę, że wszystko w porządku i może zawracać. On krzyczy, że „… urwa….próg…. ster….”. Tłumaczę cierpliwie, że niczego nie urwałem, tylko się wywaliłem i żeby się nie martwił. Mateuszek wzrusza ramionami, ja odmachuję i płynę dalej wzruszony. Wspaniali ludzie te QmQmy! Prawdziwi przyjaciele!

Podniesiony tym na duchu płynę coraz pewniej wyprzedzając garściami resztę zawodników. Słyszę za sobą Mateuszka, który dopinguje, żebym nie zwalniał na zakrętach. Słuszna uwaga, tylko wolę jednak pozostać w kajaku. Wciąż się nie wczułem w płynięcie i trochę mną chybocze. Mateuszek mnie wyprzedza i mówi coś, że o mało nie urwał steru. Nic już z tego nie rozumiem. No, ale płyniemy dalej. Dopadamy do jakiejś dwójki, Mateuszek wsiada im na falę i się oddala. Ja niestety nie załapuję się na podwózkę i płynę dalej swoim tempem. Później widzę, że dwójka wsiada Mateuszkowi na falę i kończy marnie podczas slalomu między kołkami.

Doganiam kolejnych QmQmów. Najpierw Bany Sebuś w swojej dzielnej popieli, później Maciuś w szybkim acz wygodnym letmanie. Plotka o mojej glebie szybko rozniosła się po rzece. Wszyscy pytają o zdrowie i dlaczego mam sople na czapce. Zdrowie w porządku, a sople, bo mróz. A’propos mrozu – ster zaczyna wariować. Albo go zgubiłem, albo coś ciągnę za sobą. Próbuję go podnieść i wszystko się wyjaśnia – zamarzł fał do podnoszenia. Czyli pewnie linka też przymarzła. Ruszam wte i wewte drążkiem i znowu zaczyna działać. Funkcję podnoszenia odzyskuję jednak dopiero parę godzin później. Zapisuję w pamięci, że następnym razem trzeba będzie psiknąć na linki jakimś świństwem.

10 kilometrów za mną. Doganiam Agnieszkę. Krótka pogawędka o temperaturze wody w Pilicy, po czym dostaję enigmatyczne polecenie, żebym gonił kogo mam gonić. A więc gonię. Tylko nie powiedziała kogo. Płynę lekko zdezorientowany. Na szczęście za chwilę pojawiają się kolejne machające ludki. Czynię spostrzeżenie, że w ogóle kajakarze to bardzo sympatyczny naród. Wszyscy machają. Wiosłem wprawdzie, ale bardzo to sympatycznie wygląda.

Z tyłu dobiega mnie głos mego serdecznego przyjaciela Batyaka. Pewnie zaraz mnie dogoni, więc troszkę zwalniam, żeby mu podziękować za wsparcie. Nagle słyszę głośny plusk. Pewnie jakiś bóbr, których tu od groma. Czekam na Batyaka, ale coś nie mogę się doczekać. Pewnie sika. Decyduję, że pogadam z nim na mecie.

Doganiam giedrę i raidera. Raider w dość kontrowersyjnym malowaniu – zielono-żółty. Obie łódki ciekawe, takie długaśne z zadartymi ryjami – giedra trochę bardziej, co nadaje jej zarozumiały wygląd. Nie robi to jednak na mnie wrażenia. Łykam giedrę i biorę się za raidera. Wyskakuję z prawej - przykosa. Wyskakuję z lewej - kołek. Znowu z prawej - przykosa, kołek, gałąź, kamień, pomost. Aaaaa!!! A raider idzie jak po sznureczku. Baczniej przyglądam się kajakarzowi i wszystko jasne. To Kazik Kajakotwórca we własnej osobie. Łatwo nie będzie. Finezja na niewiele tu się zda, więc wybieram rozwiązanie siłowe. Spinam się i walę po zewnętrznej masakrując sterem jakąś przykosę. Kazik krzyczy „Czekaj, czekaj!”. „Chciałbyś” myślę sobie, a głośno zagajam grzecznie: „Noo?”. Kazik wyciąga aparat i robi zdjęcie, bo mu się moje sople spodobały. No tak, miało być coraz cieplej, a na czapce coraz większe sople. Zaraz nic nie będę widział. Decyduję jednak zostawić je nienaruszone, bo przydają się w walce o miejsca. Kazik musi jeszcze sprawdzić, czy zdjęcie wyszło, ponabijać się trochę i schować aparat, a ja odchodzę na bezpieczną odległość.

Płynę dalej. Mateuszek zwiększa dystans. Goni czerwonego stingera, a mnie dopada pierwszy kryzys. 35 km za mną, przede mną nieprzyzwoicie dużo, a nie czuję się jakoś specjalnie świeżo. Normalnie o tej godzinie w biurze piję kawkę, a tej ze sobą na kajak nie wziąłem, więc forma siada. Zjadam deserek, humor się poprawia i podkręcam tempo. Mimo to, Mateuszek coraz dalej. Tną się ze stingerem. Nagle patrzę, a stinger przy brzegu wylewa wodę. Oho, myślę, Mateuszek się nie pitoli. Pytam Kolegę, czy wszystko w porządku, Kolega rzuca, że coś „…urwa…, ale okej”. Jak okej, to okej. Jadę dalej. Wyłania się wieża kościoła w Sulejowie. Nad rzeką odpust. Bit zapodany, głęboki bas, tańczący kolorowy tłum. Dożynki. Się okazuje jednak, że to nasza impreza. Punkt kontrolny nr 1. Czas 4:12. Miejsce – w okolicach 13. Podaję numer boczny, w zamian dostaję propozycję jedzonka. Nie korzystam, bo mam swoje, a im więcej zjem swojego, tym łódka lżejsza.

Doganiam Mateuszka, który siedząc w kajaku wystawia jedną nogę na brzeg. Pewnie tak go wybujało w tym kajaku, że biedaczysko szuka kontaktu ze stałym lądem. Podpływam. Mateuszek zmieszany próbuje zatrzeć chwilę słabości wskazując palcem na rzekę: „O, tam! Jacek! Gonimy!”. Patrzę, faktycznie Jacek płynie. Jestem zaskoczony, bo to bardzo szybki kajakarz. Pewnie też coś mu się urwało. Doganiamy Jacka, który stoi przy brzegu i coś tam robi. Zatrzymuję się i robię to samo. Mateuszek odpływa. Dopływa Kolega Marcin. Dopływa Kazik. Obaj odpływają. Odpływa Jacek. Zostaję sam. Odpływam. Jacek i Kolega szybko uciekają, Kazik przede mną. Nie wyprzedzam go, bo znowu na coś wpadnę. Zaczekam na Zalew i wezmę go szerokim łukiem.

Wpadam na Zalew, biorę Kazika szerokim łukiem. Gonię Kolegę. Powolutku zbliżam się. Zalew gładki jak pupcia niemowlaka. Odmawiam modlitwy dziękczynne, bo w swifcie nawet przy najmniejszej fali wpadam w histerię. Dochodzę Kolegę i wypływam na mokrego przestwór oceanu, czyli najszerszy i najdłuższy odcinek Zalewu. Fajnie, bo widać zaporę i można płynąć prosto do celu. Płynę więc. Płynę. Płynę. I płynę. I płynę. I płynę. I płynę. I płynę. I płynę. I płynę. I płynę….URWA (z tym, że nic mi się nie urwało) MAĆ! Cel się nie zbliża ani o metr! Patrzę na wodę. Niby płynę, ale w ogóle się nie przemieszczam. Patrzę w lewo. Wyłania się Bazyl. Dla tych co nie wiedzą, Bazyl ma 63 lata. Mimo to szarpie wodę jak reksio szynkę i momentalnie się oddala. Co jest do cholery?! To jakiś zły sen. Teraz jestem całkiem przekonany, że stoję w miejscu i postanawiam wysiąść. Ale nie. Jestem na środku Zalewu. Zaraz zwariuję! Zaciskam zęby i wiosłuję coraz mocniej. Coś drgnęło i zapora mozolnie, ale jednak się zbliża.

W końcu dopływam do zapory. Styrany jestem niemiłosiernie. Szukam miejsca do lądowania, a tu patrzę, a tu przy brzegu na kamuszku przycupnęło coś takiego zielonego i przeokrutnie brzydkiego. Toż to przecież Ropuch przycupnął sobie na kamuszku! Krzyczę triumfalnie: „Oto płynę!”. Ropuch zrywa się i krzyczy uroczyście: „Oto widzę!” Padlibyśmy sobie w objęcia, ale dzieli nas jeszcze kilkadziesiąt metrów wody. I znowu robi się ciekawie. Kontynuując narrację lotniczą: podchodzę do lądowania. Zniżanie, przepustnica zamknięta, klapy wypuszczone, trymer ustawiony, podwozie w dół. Książkowo. Nie może się nie udać. Yyy, jednak może… Dostaję jakąś falę i zostaję zepchnięty parę metrów poza pas. Nie trafiam w plażę i ląduję na kamieniach. Wyskakuję z maszyny, jednak podwozie po kontakcie z kamieniami nie wytrzymuje, lewa goleń się załamuje i następuje klasyczny kapotaż. Znaczy, padam na pysk. Znowu wszyscy patrzą. Ropuch spieszy z pomocą, ale nagle wycofuje się. Nie może dotknąć łódki, bo będzie dyskwalifikacja. Gramolę się nieporadnie, biorę zabawki pod pachę i wlokę się przez zaporę utykając na lewą goleń.

Podczas przenoski dyskutujemy z Ropuchem o premierach w warszawskich teatrach, bo Ropuch jest trochę do tyłu z racji pracy we Wrocławiu. Ot, zwykła rozmowa kulturalnych ludzi, którzy się długo nie widzieli. Sympatycznie jest i nawet nie zauważam, kiedy znowu jestem w kajaku. Ropuch chce jeszcze pogadać o ostatnim skandalu w teatrze Jandy, ale uprzejmie zwracam mu uwagę, żeby lepiej wrócił nad Zalew, bo pewnie reszta QmQmów dopływa i będzie potrzebna jego pomoc. Szczególnie Agnieszce. Później się okazuje, że nasza kulturalna rozmowa pośrednio przyczyniła się do tego, że Agnieszka miała o jakieś 30 minut gorszy czas. Podczas przenoski jej kajak poszedł w zupełnie inne miejsce niż ona sama… Oficjalnie wnoszę więc niniejszym do Organizatorów o poprawienie czasu Agnieszki, bo faktycznie wykręciła czas dużo lepszy.

Wracając do wyścigu. Spuszczam się za zaporą i gonię Jacka i Bazyla, którzy niedawno też się spuścili. Mateuszek pognał jak wicher dużo wcześniej i z bólem serca odpuszczam go sobie. Ten odcinek rzeki strasznie mnie przymula. Zaczynam czuć znużenie. Niby płynę z górki, ale prąd tak niemrawy, że mam złudzenie pstrągowania. Poza tym płytko i co chwila jakieś zatopione pnie. Syf. Byle do jazu. Tam Pilica przyspiesza. Jest jaz. Krótka wymiana uprzejmości z Panami wskazującymi miejsce lądowania. Mam inny pomysł na ten manewr, ale w końcu ulegam ich namowom i chyba dobrze na tym wychodzę, bo miejsce spuszczenia za jazem eleganckie. Dużo lepsze niż 2 tygodnie temu.

Punkt kontrolny nr 2, czyli przepłynięte 73 km. Oficjalny czas – 7:32 (ale coś z tymi oficjalnymi czasami na PK2 mi się nie zgadza. Tzn. mój się zgadza, ale innych się nie zgadza), miejsce 11. Podaję numer boczny, pytam czy Jacek i Bazyl daleko. Pada odpowiedź, że daleko, ale żebym się nie martwił, bo za rok też jest wyścig i na pewno wtedy ich dogonię. W podziękowaniu za wspaniały doping mruczę coś o psie i lizaniu mordy. Mam jednak zamiar dogonić ich w tej właśnie edycji. Przeskakuję szybko nad kilkoma progami zabezpieczanymi przez górali z KS Amber. Całkiem fajna zabawa i dodatkowe urozmaicenie. Zabawa niestety szybko się kończy i trzeba wrócić do orki.

Zmęczenie coraz większe, przechyły coraz pełniejsze, podpórki coraz głębsze… Płynę sam. Zakręt za zakrętem. Łąka, las, łąka. Kołki, przemiały, malinki. Oczy zamykają się same. Kilka razy jakimś cudem ratuję się przed glebą. Źle jest, ale inni też pewnie mają to samo. Płynę jednak wciąż w całkiem przyzwoitym tempie. Przynajmniej do 85km. Wtedy to odzywają się korzonki… No i niestety, nie jestem w stanie utrzymać chybotliwego swifta. Stanąłbym od razu, ale trochę odludzie. Na brzegu tylko wędkarze, ale na ich pomoc raczej bym nie liczył. Poza tym, zanim by przyszła pomoc, zamarzłbym w cholerę albo pożarłyby mnie wilki. W Inowłodziu ma być Ropuch, więc muszę tam jakoś dostarczyć swoje zwłoki. Na te ostatnie 5km spuszczam zasłonę milczenia.

Inowłódź. Szykuję się do zejścia. Obrażona Pilica na odchodnym wali jeszcze w burtę jakimś kamieniem. Na plaży oprócz Ropucha i Żabci, Darek i Jacek oraz stado koni. Konie ignoruję biorąc je za halucynacje na tle zmęczeniowym. Wypadam z łódki i mówię "Basta!" Jacek i Darek nie słuchają i zachęcają do wspólnego spływiku, bo już im się nie chce ścigać. Kusząca propozycja, ale to se ne da. Dla mnie maraton kończy się na 91 km – czas ok. 9:25. Szkoda, bo prawie udało się dopłynąć. Ale z drugiej strony spodziewałem się takiego finału – podjąłem ryzyko z nieopływanym wymagającym kajakiem. A ryzykowne akcje mają to do siebie, że czasami nie wychodzą.

Z zawodnika przeistaczam się w kibica. Trzeba dopingować QmQmy, bo jak jeszcze ktoś się wycofa to nie będziemy mieli pełnego składu do punktacji drużynowej. Najpierw wyłania się mój serdeczny przyjaciel Batyak. Z zaniepokojeniem patrzy na mnie, ale jak widzi mój kajak skutecznie i mocno przywiązany do samochodu, uśmiecha się pod nosem, szczęśliwy, że ze mną wszystko w porządku i że już pozostanę na brzegu. Wspaniały człowiek! Po nim dzielnie zasuwa Agnieszka. Później Bany Sebuś. A następnie Maciuś, który korzysta z odnowy biologicznej w SPA naprędce skleconym przez Ropucha. Dopływa Sławek, czyli pełen skład wciąż liczy się w walce o punkty drużynowe. Wypoczęty Maciuś wsiada do kajaka i wcale nie musimy go zachęcać, żeby jednak do niego wsiadł. W końcu odpływa. Nie mamy nic więcej do roboty, więc lecimy na metę gratulować zawodnikom i w końcu napić się piwa. Później Bal Komandorski, ale bez jakiejś hulanki, bo jednak trochę jesteśmy zmęczeni.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 kwi 2016, o 21:46 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:47
Posty: 304
film z drona
https://www.youtube.com/watch?time_cont ... ql_SMkncG4


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 kwi 2016, o 22:18 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
Aleś to pięknie Bartuś opisał :brawo: :brawo: :brawo:
na gębie mam banan a kilka razy monitor trzeba było wycierać :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
:brawo: :brawo: :brawo:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 kwi 2016, o 08:38 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:38
Posty: 1359
Lokalizacja: Warka, Warszawa
Fajnie się czytało oba teksty. Dzięki Sebuś i Bartek za poświęcony czas na napisanie relacji. :oki:

_________________
http://kajakczolgowy.blogspot.com

Grupa Kajakowa "MENAŻA 07"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 kwi 2016, o 22:33 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2015, o 20:47
Posty: 658
Taaa... Po przeczytaniu relacji Sebusia i Bartusiu stwierdzam, co następuje: Mogę spokojnie umierać... :D

QmQmy Kochaniunieńkie! JESTEM Z WAS DUMNY !!! :D

_________________
Kleszcze na Madagaskar!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 kwi 2016, o 11:08 
Offline

Dołączył(a): 13 paź 2015, o 21:31
Posty: 4
Wyniki drużynowe
III Cross-Maratonu na Pilicy "Wielka Siła" 2016r
I Ogólnopolskich Mistrzostw w Kajakarstwie Długolowym

Wyniki po pierwsze są podawane po wyścigu do wiadomości uczestników, później na naszej stronie na fb - a jeśli ktoś nie jest, lub nie umie szukać na fb - wystarczy poprosić na crossmaratonpilica@gmail.com.

Pozdrawiam
Gosia


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Ostatnio edytowano 10 kwi 2016, o 11:24 przez gosia530, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 kwi 2016, o 11:22 
Offline

Dołączył(a): 13 paź 2015, o 21:31
Posty: 4
Wyniki wg kategorii
III Cross-Maratonu na Pilicy "Wielka Siła" 2016r
I Ogólnopolskich Mistrzostw w Kajakarstwie Długolowym

Pozdrawiam
Gosia


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 kwi 2016, o 12:49 
Offline
admin-moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 sty 2015, o 21:53
Posty: 5660
Lokalizacja: Ząbki
no to wygląda że drużynowo mamy 4 miejsce :brawo: :brawo: :brawo:
( a przynajmniej tak to odczytuję z ilości punktów )
A przy tym drużyna jakby najmniej liczna bo tylko 9 osób ( z czołówki oczywiście ) patrząc np w stosunku do Raidersów
:brawo: :brawo: :brawo:

_________________
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
BLOG - ELTECHOWE PODRÓŻE


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 kwi 2016, o 14:26 
Offline

Dołączył(a): 13 paź 2015, o 21:31
Posty: 4
III Cross-Maraton na Pilicy "Wielka Siła" 2016r
I Ogólnopolskie Mistrzostwa w Kajakarstwie Długolowym

110 uczestników - średnia wieku pod pięćdziesiątkę!
64 osoby przepłynęły 115km - w tym dwójka na Viście!

Tylko 4 osady ukończyły na 1 punkcie kontrolnym, osada w canoe przepłynęła 73km do drugiego punktu kontrolnego!
Zrobiliście coś fantastycznego - pokłony dla Wszystkich uczestników - dla Was warto nie spać po nocach!

Pomimo tego, że podobno cyt.: "pół Polski się z was śmieje" czyli ze mnie i z Darka - jak widać drugie pół podziela naszą pasję do ścigania... Pomimo wszystko - można? Można!

Dziękuję serdecznie wszystkim w imieniu swoim i Darka, wszystkim z którymi wspólnie, charytatywnie oraliśmy to nasze poletko "Wielka Siła", za te nieprzespane noce, wstążeczki, dyplomiki, czasomierzenie ludków, dźwiganie kajaków, dbanie o bezpieczeństwo na wodzie, przewożenie, podawanie, herbatki, drożdżówki, itp. itd...
No i wspaniałym sponsorom nagród - dzięki Wam nasza impreza ma bardzo wysoka rangę!

Może jednak w przyszłym roku jakieś stowarzyszenie kajakowe dofinansuje nasz wysiłek?

Wspólnie robimy przepiękną imprezę dla wspaniałych ludzi, którzy mierzą się ze swymi słabościami, walczą do końca i dają z siebie wszystko! I to wszystko dla ważnej idei - szerzenia wiedzy na temat autyzmu.

No i plakat w przyszłym roku będzie z fotografii chłopaków z firmy Fly High Drones - świetna robota - polecamy usługi tej firmy!

Jeszcze raz wszystkim uczestnikom i organizatorom dziękujemy i gratulujemy - wspólnie robimy jedną z najpiękniejszych imprez kajakowych w Polsce - brawo! :brawo: :brawo: :brawo:

Gosia i Darek


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 11 kwi 2016, o 09:30 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:23
Posty: 1035
Podziwiam i gratuluję. Jesteście Wielcy 8-) 8-) 8-)

_________________
Krótko i na temat
Grupa Kajakowa "MENAŻA 07"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 20 kwi 2016, o 22:18 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2015, o 16:47
Posty: 304
Kinga Kępa napisała ciekawe opowiadanie o maratonach, polecam
http://wioslo.pl/2016/04/maratony-dlugodystansowe-2016/


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 kwi 2016, o 23:16 
Offline

Dołączył(a): 14 mar 2015, o 18:05
Posty: 101
Drugi maraton kajakowy w tym roku za mną:
Wczoraj 69km skakania krótkim kajakiem po drzewach z czasem 10:35:34.
Dało się szybciej, tym bardziej, że zanabyłem polietylenową slalomówkę która rewelacyjnie się spisywała. Ale podszedłem do tego dnia ambicjonalnie i ograniczyłem się do 2 wyjść z kajaka żeby przeskoczyć na drugą stronę drzewa, potem już wszystkie nawet skomplikowane zwałki robiłem bez wychodzenia, no i nie skracałem sobie trasy ścinając brzegiem meandry. Kilka osób znających dobrze rzekę ucięło na tym sporo czasu (regulamin zezwalał na takie "optymalizacje trasy").
Dziś 59km w maratonce po mniej uciążliwym (aczkolwiek kilka drzew i tak trzeba było przeskoczyć) odcinku rzeki z czasem 5:39:38.
Czyli cały spływalny odcinek Parsęty w 2 dni.
W klasyfikacji za 2 dni zmagań, mam 5 miejsce.
Gratulacje dla wszystkich którzy po rzeźni pierwszego dnia, drugiego znów zeszli na wodę o 6:00 rano żeby się ścigać.

QmQm


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 kwi 2016, o 09:50 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 maja 2015, o 22:48
Posty: 301
Czad! Gratulacje Mateuszek! Nie wiem jak to zrobiłeś, ale po 10,5h pierwszego dnia nikt nie zdołałbym mnie zaciągnąć do kajaka dnia drugiego. A jak sobie wyobrażam, to 10,5h zwałek jest trochę bardziej wymagająca, niż 10,5h płynięcia bez przeszkód. Jak będziesz miał chwilkę, to skrobnij jakąś relację, bo jestem ciekawy (i pewnie nie tylko ja) jak to wyglądało.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 161 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL