Ok,.. to może teraz kilka słów o nocowaniu w "bujadle"
Myśl przewodnia z jaką kupowałem hamaki to ..."nigdy więcej spania na kamieniach, szyszkach, wystających badylach"
Lata lecą, człowiek co raz to wygodniejszy więc samo założenie było słuszne;)
Pakujemy hamak do plecaka,... hmmm jakoś specjalnie nie zabrał mi dużo miejsca.
W zasadzie nie zauważyłem, że nagle czegoś innego nie mogę zmieścić.
Pantera- Małe, lekkie i nawet da się jeszcze o połowę skopresować,... takie "toto" pakowne;)
Mój syn z DD podczas pakowania również nie miał problemów, tyle że DD skompresować się nie chciał;(
Dobra teraz szukamy drzewa...
hmmm... tu zaczynają się schody
Sporo wody upłynęło zanim znaleźliśmy takie miejsce, gdzie 4 drzewa ułożą się w dogodną konfigurację.
Jak widać na wcześniejszych zdjęciach, chcieliśmy 3 hamaki podłączyć do wspólnego drzewa.
Jeden hamak jest ok, ale zorganizowanie przestrzeni dla kilku to dość kłopotliwe wyzwanie.
Może się okazać, że hamak od hamaka 100m będzie wisiał jak drzewa nie będą pasowały.... trochę to mało integracyjne rozwiązanie.
Rozwieszanie hamaka to bajka. Jak się człowiek w domu nauczy węzły robić, to więcej niż 3 minuty mu to nie zajmie.
Jak już rozwijamy to potem trzeba zwinąć.
Pantera zwija się błyskawicznie,... wystarczy wpakować jak szmatę do wora i ugniatać. Dwie min i hop całość w opakowaniu.
Z DD już tak łatwo nie było. Trzeba starannie złożyć w kosteczkę i delikatnie wpasowywać do woreczka.
Przypomina mi to trochę fabrycznie pakowane rzeczy. Jak się drugi raz wkłada, to ma się wrażenie, że opakowanie jakieś za małe
Teraz trochę o spaniu.
Wgramoliłem się do hamaka i pierwsze co pomyślałem, to że nareszcie mnie nic nie uwiera.
Poleżałem tak kilkanaście minut.
Druga myśl była taka, ....kiedy to się w końcu przestanie bujać
Do tego po pewnym czasie można się przyzwyczaić, niestety na początku dla niektórych może to być problem.
Po kolejnych 2h zacząłem się zastanawiać, czyj to był pomysł, żeby do jednego drzewa wiązać 3 hamaki
Jak się tylko jeden z nas ruszył wszystkie 3 hamaki zaczynały się bujać
Od dziś jak ktoś się podepnie do mojego drzewa wyciągam siekierę i tnę
linki.
Jak już przyzwyczaiłem się do bujania i rozkminiłem, że to był mój pomysł, zaczęło mi być zimno.
Spałem pod samym kocem, bo mój cieplutki puchowy śpiworek oddałem synowi.
W hamaku niestety nie mamy żadnej izolacji i niemiłosiernie zaczęło ciągnąć po nerach.
Musiałem wstać i podłożyć karimatę bo było dosyć nieprzyjemnie.
Karimata zaczęła się ślizgać w hamaku i trochę czasu zajęło mi zapanowanie nad tym burdelem na sznurku.
W sumie przespałem może ze 4h, bo resztę czasu spędziłem na poprawianie, przekręcanie się i opatulanie w koc.
Mój pierwszy raz w hamaku nie należy do najbardziej udanych nocy w terenie.
Musze kupić drugi śpiwór i pewnie zdecydowanie to zmieni moją ocenę.
Samo leżenie było bardzo wygodne i dość komfortowe ale noc była dość zimna i nad ranem nieźle mnie przetrzepało pod tym kocykiem.
Za to mój syn spał jak zabity do prawie 9.00 i dla niego żaden z opisanych problemów nie miał większego znaczenia
Zobaczymy czy po kolejnych razach zmienią się moje odczucia i przyzwyczaję się do dyndania 1m nad ziemią.
Nawet nie wspominam, że myśli katastroficzne też miałem, ...kurcze a jak to się urwie????
Pozdrawiam.
KS