Sylwuś - ludzie robią różne dziwne rzeczy
My tu tak na prawdę rozmawiamy o jakimś ekstremalnym momencie.
Czyli pływadło zw wszystkim co mamy utonęło i zostajemy sami na łasce losu.
Powiem Ci że sam nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji.
To nie wrak samolotu więc nic nas na miejscu katastrofy nie trzyma - więc raczej trzeba iść szukać pomocy a nie czekać aż ktoś nam jej udzieli.
A jeśli sprawa wydarzy się po po południu gdzie do wieczora pozostaje jeszcze kilka godzin.
W pierwszej chwili po dopłynięciu do brzegu mogę się założyć że będziemy siedzieć czy łazić po brzegu z nadzieją że pływadło może wypłynie pchane nurtem.
jak do naszej świadomości dotrze że zostaliśmy sami z ręką w nocniku to może już być wieczór.
nie wydaje mi się żeby ktoś mógł mieć świadomość ( a jestem pewny że sporo turystów takiej świadomości wręcz nie posiada ) że chodząc po ciemku człowiek zatacza kręgi to jak trafisz na jakiś kawał terenu gdzie rzeczywiście jest jakiś rezerwat czy np puszcza to może się okazać że taki turysta zagubi się w lesie.
Wtedy dochodzi do paniki i człek lata w kółko i to nawet na niewielkim terenie może krążyć godzinami i do cywilizacji żadnej nie dotrze.
Wystarczy żeby taka sprawa miała finał na terenach gdzie jest mniejsze zaludnienie.
Sylwuś - my tu sobie gdybamy - bo tak na prawdę nikt z nas nie wie jak w takiej sytuacji sam bym się zachował.
Wypadek szok i kilka innych czynników mogą spowodować niezłe zamieszanie.
Ty pisząc o tych 7 godzinach zakładasz że ktoś jest normalny - tzn myśli logicznie i jest w miarę obyty z terenem.
Ja Ci mówię że nie do końca tak może być, Sam kiedyś idąc tropami zwierząt zapuściłem się na bagna w lutym i krążyłem ( krążyłem to złe powiedzenie - szedłem ) po bagnach a ze dwie godziny szukając wyjścia na suchy teren,
faktem jest że do wieczora do domu trafiłem ale w lesie spędziłem wtedy ponad coś ze 12 godzin wliczając przerwę na ognisko suszenie i jedzenie po wyjściu z bagien,
A teren w miarę znałem - wiedziałem w jakich kierunkach mniej więcej jest jakie miasteczko tylko nie wiedziałem jak daleko.
niemniej jednak ja poszedłem na pieszą wyprawę i byłem przygotowany do łażenia po lesie, a co by było gdybym znalazł się przypadkiem i w szoku
Tego raczej nikt nie będzie wiedział dopóki sam się nie przekona na własnej skórze.
Sylwuś - masz rację w tym że żyjemy w dość mocno zurbanizowanym terenie ale jak ktoś ma pecha to i ominie wioskę szukając do niej dojścia