Miałem dobrą wolę wypróbować oba, ale...
Kółeczko mieści się tylko do kokpitu. Musiałbym na nim siedzieć. To by raczej dobrze tkaninom nie robiło. Wariant na pokładzie odpadał, przecież pływanie miało być "na mokro".
Próbowałem jeszcze gwałtem zmienić kółko w owal. Natchnęły mnie do tego dwie taśmy na pokrowcu.
Trzeba było dużą siłę wprawdzie przyłożyć, ale kształt pomału zaczął się korygować do możliwości tylnego luku. Niestety - strzeliło miejsce połączenia taśmy z pokrowcem. Odpuściłem bez żalu. W końcu to też prawie 4 kg mniej do wożenia...
A też po co go gwałcić w pierwszym kontakcie. Namiot był pomyślany jako bardziej komfortowy wariant noclegu tam, gdzie okoliczności będą sprzyjać cięższemu ekwipunkowi.
Tak, więc mogę potwierdzić Eltechowe zdanie na temat sprzętu od Teda.
Tylko nie do końca odróżniam pojęć "nówka" i "prawie nówka".
Śnieżnobiała sypialnia bez jednej plamki. Wszystko sprawne i czyściutkie. Trudno uwierzyć, że było rozpakowywane w terenie, a co dopiero używane.
Mój dogorywujący namiot ma kilkanaście lat, u Teda przetrwałby pewnie kilkadziesiąt
.
Namiocik dokładnie trafił w moje potrzeby - wygodna dwuwarstwowa jedynka, albo najmniejsza możliwa dwójka. Bez ryzyka zalania, bez opierania się o ściany. Porządna podłoga. Namiot na wszelki teren - woda, czy góry. Również do plecaka - waga 2.15 kg (bez masywnych szpilek).
Dzięki Ted!
(I pozwól się rozliczyć - pięknie proszę
)
P.s.
Sekateksem eskimoski robi się bez problemu. Ma fajną charakterystykę stateczności.
Miałem wczoraj zwykłe wiosło, nie chciałem zaczynać od łyżki.
Kajak był trochę obciążony (namiot, śpiwór, wózek), ale bez przesady - mało jedzenia, wody. Zero kuchni.
Fartuch ortalionowy, od producenta, nie puszczał wody za bardzo ( mam przeciek, więc trudno dokładnie ocenić). Po ściągnięciu gumki na maksa i zablokowaniu ściągacza trzymał się na kokpicie pewnie (a nie jest to mały kokpit).
Jedyne uwagi dotyczą trzymania kajaka nogami - muszę dorobić skrzydełka pod uda. Wtedy będzie można ocenić szanse wstania na samych rękach. Przy obecnym rozpieraniu kolan o burty nie ma o tym mowy - technika żadna, wstawanie bazuje na usztywnieniu i siłowym odepchnięciu od wody wiosłem.
Kajaczek bardzo fajny do takich zabaw, tylko trzeba dopracować pozycję w nim.