Pogodę zapowiadali w kratkę lecz cóż... żal było zmarnować weekendu więc Sarniak na dach i rura!
Wybraliśmy Wartę, odcinek Sławsk - Pyzdry. 40 km rzeki, w znakomitej większości przez Nadwarciański Park Krajobrazowy.
W piątek wieczorem odszukaliśmy przeprawę promową w Sławsku.
Z tego miejsca jutro rano ruszymy w rejs.
Jak widać na zdjęciu jest mała przystań z ławeczką i wiatą, co prawda wokół jeszcze jakieś rupiecie ale co tam!
I tak nie skorzystaliśmy. Wolimy dzikie biwaki. Pogoda kręciła się wokół burzy. Straszyło ale nie padało.
Ruszyliśmy poszukać czegoś ładnego w okolicy. A, że słoneczko operowało nisko a po przeciwnej stronie były ciężkie burzowe chmury to wszystko było ładne.
W efekcie wybór padł na tą łączkę.
Tym bardziej, że łączka była otoczona takimi oto obrazkami:
Sami przyznajcie, nie było sensu szukać innego noclegu.
Czekamy na znajomych, którzy z nami popłyną.
Wieczór minął szybko a noc jeszcze prędzej. Blady świtem pobudka i jedziemy w dwa samochody na metę. Jeden samochód tam zostanie a drugim wrócimy tutaj.
Po powrocie przeprawiam się z samochodem na drugą stronę, zostawię go pod kościołem.
Kwadrans po dziewiątej ruszamy, pogoda daje żyć. Wiatr się od wczoraj zmienił i teraz wieje tak jak zwykle, w pysk. Z tym, że na razie leciutko.
To foto pstryknęła Go, i nieźle jej to wyszło!
Pogoda niezła, ciepło, gąski kląskają, ptaszki latają
Zaraz przepłyniemy pod A2. Tu zaczyna się Park Krajobrazowy.
Miejsc na biwaki nie brakuje, lecz my zaplanowaliśmy nocleg na wyspie wypatrzonej z satelity.
Dopływamy do wyspy... której nie ma, zasypali kamieniami. Na tym co pozostało po wyspie też nieciekawie. Płyniemy dalej.
Opactwo Cystersów w Lądzie
Biwaków brak. Skończyły się. Prowizoryczne mariny przy miejscowościach nie robią na nas wrażenia, bo jak już wiecie wolimy na dziko.
Po 25km nareszcie coś rozsądnego nam się trafia.
Jest miejsce na ognisko, jest opał, jest plac pod namioty i piwo w bakiście. Cóż chcieć więcej?
Zachodu słońca? A proszę bardzo.
Może coś na ząb? Zaraz będzie
Wieczór i noc jak zwykle przemknęły nie wiadomo kiedy i nastał słoneczny lecz bardzo rześki poranek.
Na śniadanie odsmażany kociołek.
Kto się w tym połapie?
Z minuty na minute pogoda robi się coraz bardziej dupowata. Na szczęscie wczoraj zrobiliśmy 10km więcej niż zakładaliśmy. Na dziś zostało 15.
Im dalej tym gorzej, wiatr się wzmaga, wieje jak cholera. Jak nie wiosłujesz - nie płyniesz, a nawet się cofasz. Wiatr włazi wszędzie.
Przewiewa człowieka na wylot. Wlatuje nosem, wylatuje du... chyba się trochę zagalopowałem. No
dużo go było.
Czasem ciut popuści, ale zaraz znowu żyć nie daje, wmordewind, psia go mać! Dał nam ze dwie godzinki na popas,
nawet słonko pogrzało, a później od nowa w twarz.
Kończymy w marinie, w Pyzdrach, Dostajemy na koniec pompę z nieba i na deser piękną tęczę.
Warto było Wartą. Zdecydowanie.
...a reszta moich zdjęć jest
tutaj