Rano :13.07 około 5.30 dojeżdżają
sharany na RANCZO RYBIENIECKIE. Śniadanie, ostatnie pakowanie i wyjeżdżamy około 7.00 po Ksysia . Z Chełmna wypadamy na 91-dynkę coś o 7.30 ... jedziemy na Tucholę,Chojnice , Człuchów ,Miastko i do Trzebielina na Pokrzywną .
Tam spotykamy Pana ,który otwiera nam wjazd na swoje prywatne miejsce do zwodowania kajaków . Otwiera nam ot tak,bo grzecznie się zachowaliśmy wchodząc w kulturalną rozmowę . Mamy dość sporo czasu ,bo Młode Wilki dopiero co wyjeżdżają z Darłowa,by zabrać nasze auta na metę spływu . Wszystko się pięknie udaje i około 12.30 jesteśmy na wodzie . Płyniemy Pokrzywną . Cel?
Wpłynąć na Wieprzę i gdzieś się rozbić ,czyli około 15-20 km . Płynie się dość fajnie, czasem szorując dnem kajaka po kamienistym dnie . Pogoda dopisuje... w międzyczasie
ManaT melduje o pogodzie . Humory dopisują ...
Rzeczka fajna,wpływamy na Wieprzę, nadal fajnie . Urlopowy light w pełni . Dopływamy do biwakowiska zwanego "Mnich" na wysokości miejscowości Broczyna ... fajne wiatki , miejsce na ognisko , wysokie wyjście itd ... zanosi się na deszcz, więc postanawiamy trochę przemeblować pod wiatkami i rozstawić namioty pod dachem .
Pomysł przedni, jak się okazało następnego dnia , bo ... padało dobę i ciut dłużej . Namioty były suche .
14.07. przesiedzieliśmy cały dzień na "Mnichu" .. doskonale się bawiąc ... Pan od zbierania opłat dowiózł nam zaopatrzenie (chleb i inne etcetery ) ,padało jak cholera , w przerwach na siku zbieraliśmy kolosalne prawdziwki do wieczornego kociołka ... było fajnie ..
15.07 -PIĄTEK
przestało padać około 4.00 , około 6.00 byłem po śniadaniu, reszta śpi ... idę nad rzekę nabrać wody do mycia garów i ......
ku....a !!!!!!! co to za rzeka? ja tu nie byłem przecież ....
jakieś 1,2 metra więcej wody w górę i z 10 wszerz . No i jakoś z 10 km/h szybciej płynie .... a dzień wcześniej niektórzy mówili,że
"tu jest sam piach,to woda się nie podniesie i będzie luz "
coś koło 10.00 jesteśmy na wodzie .. po to by po jakichś 8 godzinach zameldować się 22 km niżej czyli w Kępicach ...
Nie to żeby nie było FAJNIE . O nie. Było zajebiście fajnie . Wszyscy bez wyjątku się wy.... bali, znaczy kabiny były. Były straty sprzętowe ....
sharany tracą wiosło i menażki , ja klapki i zatapiam aparat foto . Darek rozbija nochal . Musimy przeciągać kajaki brzegiem ---zalanym ,bagnistym i pełnym pokrzyw , różnych innych kolczaków ... jakieś 2 km .
BYŁO FAJNIE ... na tyle,że w Kępicach zapomnieliśmy ze zmęczenia kupić ziemniaki do kociołka i zagęszczamy go makaronami z zupek chińskich. Dziwnie szybko idziemy spać . Ksysiu coś marudzi o gęstym powietrzu w namiocie ...
słabo Go rozumiem,choć kątem oka widzę,że lekko lewituje pod daszkiem ... chyba cebula Go zmęczyła .
Ranek 16.07 jak zwykle jestem pierwszy ...
Trzeba się w Kępicach kawałek przenieść ---coś ze 400 metrów , Darek dzwoni do gościa od spływów i próbuje organizować przewózkę ,a do tego wiosło dla Basi ...cóż? niezbyt pomyślne wieści .
Przejeżdża gość na traktorze C-360 w stronę miasteczka , za chwilę wraca ... podchodzę do drogi i zagaduję o możliwość przewózki. Okazuje się,że chłopaki są chętne do zarobienia paru groszy ( dycha od kajaka) i wywiozą nas aż za miasteczko i za przepławkę ---czyli coś z 1,5 km ...
cdn .... może jutro ....