Minęło już tyle czasu od tej wyprawy, że nie bardzo wiem od czego zacząć.
Wypadało by kilka słów jednak napisać, dlatego postanowiłem napisać późno niż wcale
Jak zwykle z powodu braku czasu na planowanie, decyzja gdzie jedziemy zapadła w samochodzie kiedy ruszyłem spod domu.
W samochodzie Ja, mój syn Dominik i kumpel od wypraw Jonasz. Pakujemy cały samochód rupieci i ruszamy nad wodę.
Zaczęliśmy od telefonów do wypożyczalni sprzętu pływającego z nadzieją, ze uda nam się w ostatniej chwili coś wynająć.
Łódkę wynajęliśmy tu
http://sloniksplywy.pl/Wybór padł na jezioro "Jeziorak" koło Iławy.
Szybka akcja z dojazdem, wodowaniem Canoe, załadowaniem gratów i w drogę
Canoe to duża, szeroka 5 metrowa krypa z laminatu. Właściciel poinformował nas, że była świeżo remontowania i jest pancerna.
Czułem to w krzyżu podczas wodowania
Ważyła chyba tonę
Link do naszej trasy po Jezioraku
https://drive.google.com/open?id=1zEbiz6E4sKocZdyCTJxwrOmSCXg&usp=sharingZerknijcie na mapę i miejsce w którym znaleźliśmy metę do spania na dziko.
To chyba jedyna zatoczka w której nie był zaparkowany żaden jacht czy motorówka.
Pewnie dlatego, że do zatoczki dochodziła wąska zarośnięta i płytka ścieżka pomiędzy trzcinami.
Żadna większa jednostka nie była w stanie tam wpłynąć.
Teraz czas wypakować tabołki i przygotować obozowisko.
Dominik z Jonaszem powiesili swoje hamaki głębiej w lesie.
Ja wolałem bliżej wody
Czas na przygotowanie ogniska i kultywowanie rutyny obozowej.
Kolejnego dnia postanowiliśmy nabroić i popełniliśmy takie coś, z tego co akurat było pod ręką.
Nasz pancernik zamienił się w piękny zielony żaglowiec, którym drogę powrotną pokonaliśmy zgodnie z siłami natury
KS