Mały ciek, mini rzeczka o nawie Samica płynie niedaleko mnie i to przez piękną dolinkę otoczoną lasami. Pewniej wczesnej wiosny, ładnych parę lat temu, nie wytrzymałem i spróbowałem ją spłynąć. W pudełko od drożdżówek spakowałem ekwipunek,
załadowałem stary kajak na Białka i w drogę. Gdzieś po 15 minutach byłem na miejscu.
Bornholmina zobaczyła z czym chcę się mierzyć, parsknęła śmiechem, odpaliła Białka i tyle ją widziałem.
Wiosło kajakowe okazało się nieco za długie i tak właściwie to w większości odpychałem się od brzegów.
A Samica zamiast rosnąć z każdym kilometrem jakby nieco się rozmywała.
Kawałek dalej to już ciężko było ustalić gdzie jest koryto tej mojej Amazonki
W końcu trzeba było pomóc kajaczkowi w przedzieraniu się przez niewiadome.
Łatwo nie było bo nieraz zapadałem się prawie po cyce. Ale bywały też prześlizgi po kiełkującej trawie.
Jak już pisałem przeprawa łatwa nie była, pot zalewał oczy, lecz po ich kolejnym przetarciu nagle zobaczyłem jezioro
tam gdzie go zazwyczaj nie ma.
Wielka to frajda swobodnie pływać kajaczkiem po zalanej łące, i wiosełko nie było za długie,
i celować w koryto nie trzeba.
Radość moja jednak nie trwała za długo bowiem dopłynąłem pod groblę z niedrożnym przepustem. To on spowodował,
że łąki zamieniły się w płytkie jezioro i odebrały wodę z Samicy na ładnych parę kilometrów.
Dalej jak okiem sięgnąć tylko trzciny było widać. Samica zarośnięta, nie wydepilowana. Niby mokro ale jednak nie do użytku
Morał z tej opowieści wyciągnijcie sobie sami