No - może nieco na wyrost ten dłuuuugi czerwcowy weekend
ale w sumie kawałek ( niedzielę ) wykorzystałem
Na początku mieliśmy płynąć z Orzechem, Wilkiem i Predatorem ale wiadomo ... życie.
Okazało się że nie dość że pracuję to jeszcze jakaś impreza rodzinna się trafiła
No i długi weekend szlag trafił.
Z całego weekendu pozostała niedziela.
W sumie nawet myślałem żeby się pobujać nad Narwią albo gdzieś bliżej albo pojechać do Pułtuska i wpaść do Tedzia.
Tedzia też w sumie namawiałem na wypad ale Tedziowi też robota wypadła.
No i sprawę wyklarował telefon od Orzecha- gdzieś zapodział pasy do wiązania kajaka.i ma kłopot.
Sprawa się rozwiązała - jedziemy z Młodym do Sochocina.
W zeszłym roku tu właśnie zaczynaliśmy nasz spływ a tym razem Chłopaki właśnie w tym miejscu kończą swój spływ.
Tu zostawimy samochód i popstrągujemy w górę rzeki na spotkanie Chłopaków, a potem wspólnie razem spokojnie sobie wrócimy
Oczywiście po drodze kupujemy Orzechowi pasy transportowe.
Dojeżdżamy na miejsce i szybko się wodujemy.
Z poprzedniego spływu pamiętam że kilkaset metrów w górę rzeki jest spore bystrze więc po dopłynięciu do bystrza robimy szybką przenioskę.
Niestety w wydeptanym przez ludzi pasie trzciny zaczynają ostro rosnąć pokrzywy. Podskakując i pokrzykując co chwila auć auć jak wdepniemy w tę zdrowotną roślinkę przenosimy kajaki i wodujemy tuż za bystrzem.
A potem już spokojnie pstrągujemy dalej.
Pogoda jest piękna więc korzystamy z uroków aury i opalając się w kajaku obficie polewamy się woda
Nie spieszymy się i powolutku pstrągujemy - choć prąd o dziwo jest nawet bystry
znajdujemy kawałek fajnego miejsca z dobrym łagodnym dostępem do wody i robimy sobie krótką przerwę żeby rozprostować kopyta i podnieść poziom cukru we krwi jakimś smakołykiem
A potem znów w kajak i do przodu.
Niebawem dopływamy do zapory będącej w dodatku w trakcie jakiegoś remontu.
Jest dogodne miejsce do kąpieli, jest piasek i plaża - a może by tak uwalić się,rozpalić ognisko i poczekać na Chłopaków.
Po cholerę szarpać się i targać kajaki. ale jakoś idę na górkę zobaczyć co oni tam dłubią w tej zaporze.
Okazuje się że woda jest tuż obok bo raptem do przeniesienia jest kilka metrów.
Jeśli tak to płyniemy dalej
Jak widać mnóstwo rybionek młodocianych tu pływa i grzeje się na płyciźnie. tylko zaczerpnąć siatą i gotować zupę rybną
bo ich wielkość na nic innego nie pozwala
Wodujemy i gonimy dalej.
Po drodze mijamy piękne miejsca no i małe jeszcze o tej porze roku grupki kajaków z komercyjnych spływów.
Patrząc jak płyniemy " w złym kierunku " ludzie się nawet zastanawiali czy przypadkiem nie pomylili drogi nie powinni zawrócić
Nagle niespodziewanie wyłania się z zza zakrętu kajak inny niż te komercyjne.z wypożyczalni.
Patrzę - dmuchaniec - niechybnie to Wilk
Ale jakoś Wilka poznać nie mogę - nie dość że zdjął moro to jeszcze założył bandytkę przez co mogę się tylko domyślać że to jednak On.
Ale już z daleka radośnie macham łapami.
Dopływamy, witamy się, chwilę gadamy i płyniemy dalej żeby powitać Orzecha i Predatora.
No i mamy nadzieję zobaczyć jeszcze łosia obok którego ( tak ze 2 metry ) dopiero co Wilk przepływał.
Ciśniemy na wiosełka nieco mocniej bo tuż zaraz powinni pojawić się Orzech i Predator bo jak Wilk wspomniał wypłynął nieco wcześniej bo Chłopaki i tak go zaraz przegonią
Ciśniemy i ciśniemy a tu ani widu ani słychu
Ani łosia ani Chłopaków.
No kurcze - zabłądzili czy co
Ale nie po jakimś czasie zza zakrętu wyłaniają się płynący na liścia Orzech i Predator.
Oczywiście dopływamy i witamy się z Chłopakami.
Teraz już wspólnie razem - na liścia kontynuujemy spływ.
Oczywiście pierwsze słowa Orzecha były - czy mam pasy ładunkowe
Teraz płynąc na Liścia rozkoszujemy się pogodą i pięknem przyrody oraz gadamy oczywiście
Czasami nieco wiosłujemy żeby sterowność uzyskać
Jak się witaliśmy z Wilkiem to wspomnieliśmy że niedługo będzie miejscówka i żeby na nią wbijał to za chwilę dopłyniemy z Chłopakami.
Zrobimy sobie mała przerwę i wciągniemy jakieś żarełko.
Ale płyniemy i płyniemy, a Wilka nie ma a już którąś dogodną miejscówkę po drodze minęliśmy
W końcu rzeka wyraźnie zwalnia i nieco się rozlewa.
Już wiadomo - zaraz dopłyniemy do zapory.
Okazuje się że właśnie przy zaporze czeka na nas Wilk.
Robimy sobie przerwę i wcinamy żarełko które zabraliśmy z domu.
Dzisiaj wcinamy na bogato - schabowe z jajkiem na twardo. A bułka
- a po co komu bułka
Schabowy zagryzany jajeczkiem na twardo smakuje wybornie.
kończymy żarełko i śmigamy dalej - tym razem już w komplecie.
Po jakimś czasie dopływamy do bystrza - to już niestety koniec spływu.
Dawid i Wilk spływają a ja się waham - gdyby nie ten laminat to też chętnie bym sobie bryknął.
A w końcu - jest ryzyko - jest zabawa a poza tym do samochodu raptem kilkaset metrów
Płynę i ja
Jakoś się przez te podwójne bystrze bez strat w ludziach i sprzęcie udało bryknąć.
Za to Młody i Orzech swoje sprzęty obnoszą boczkiem.
jeszcze kilka minut i wszyscy stoimy na brzegu. Niestety to już meta.
Pakujemy sprzęt na samochody i ruszamy w drogę powrotną.
Dziś nieco wcześniej ruszamy ale wiadomo - koniec długiego weekendu i dantejskie korki na wlotach do Wawki.
i po spływie.
Pasy Orzechowi przekazałem - żegnamy się i spadamy.
Rzeczywiście - korki jak diabli.
A po drodze jeszcze jakieś kraksy i stłuczki - jak to w korku - ktoś się zagapi i nie wyhamuje co dodatkowo zwiększa korek bo inni muszą się napatrzyć zanim pojadą dalej
Po drodze zajeżdżamy z Młodym na grochóweczkę. Kiedyś jadłem i mi smakowała.
Bierzemy sobie na wypasie z wkładką czyli miska za 10zł a dolewki ( wszystkie ) gratis.
Ponoć najwięcej jakiś gość zjadł 6 misek.
Oceniamy z Młodym że rekord jest w naszym zasięgu więc kiedyś jak będziemy nieco bardziej głodni z pewnością się pojawimy i staniemy do zawodów
No i w zasadzie to już tyle - niedziela minęła świetnie.
Dzięki Chłopaki za mile spędzony czas.
Dzięki Wam miałem motywację żeby jednak podjechać taki kawałek i spotkać się z Wami.
Do rychłego następnego