Halloween na Bugu.
Pogoda marzenie, ciepło, małe zachmurzenie i lekki wiatr. W sam raz na ryby a może i grzyby.
Wody sporo przybyło, metr na pewno, zniknęły wszytskie plaże, łachy, większość drzew pod wodą.
Odpalam u mnie i śmigam prosto na bocianiak. Nie ma nikogo, żywej duszy, nawet pół wędkarza
to lubię. Na moim boćkowym zakręcie bez brań a aż się prosi. Woda ślicznie się wyklarowa, czysta i przejrzysta.
Kólka w ruch i przez łąki na Szumin.
Odnoga za przerywką już zarosła tak, że nawet sroga zima i wielka woda wiosną jej raczej nie ruszy.
Miałem iść dalej ale na drodze stado.... krów kilkanaście ale i kilka solidnych byczków. Gdy tylko podjechałem z okrętem zbyt blisko, zza krzaka podniósł się koleżka i zaczął sapać na pewno nieżyczliwie. Zawróciłem czym prędzej bo spętany ani przypalikowany nie był i zwodowałem się ciut wcześniej.
Przed rybami postanowiłem sprawdzić jak na mojej wyspie z grzybami. Kajak w szuwary i do lasu.
W lesie cudnie, kolorowo, bajecznie.
Grzybów pełno
Trafiły się też podgrzybki w liczbie 20 i 30 maślaków.
Rzut okiem na przerywkę i czas na spinning.
Po godzinie pustego machania, bez nawet jednego pobicia, odpuszczam.
Zostawiam górkę szumińska i spływam do siebie.
Przed wyjazdem spacer nad pobliskie jeziorko, po drodze niespodzianka. Nad jeziorkiem jest wielkie żeremie.
Bobry czują zimę i tną równo jak leci, u kumpla położone największe drzewo jakie mieli na działce. I zrzuciły tak żeby miały jak najwygoniej pocięte ciągnąć do siebie czyli centralnie na płot - rozwałka na maksa. A za płotem już wycięte z 5 mniejszych.
Zwijam działkę i wyjazd.