no to chyba czas żebym i ja coś tam niecoś dodał od siebie.
Niestety - tak pięknie focić jak Manat nie potrafię a i pięknymi opisami nie do końca sobie radzę więc od razu wybaczcie niski poziom na tle pozostałych wpisów
Ale co by tu nie powiedzieć - piknie było i niech żałują Ci co zostali w betonie jak mawia nasze Brzydkie Zielone
No to od początku.
Na Odrapkę nastawiałem się juz od dawna bo mam chęć spływać w tym roku Odrę więc koniecznie chciałem zobaczyć co mnie będzie czekać. Ale ważniejszym powodem była chęć spotkania Manatów - dla Nich chętnie przejadę na drugi koniec Polski żeby się z nimi zobaczyć.
No ale ponieważ na Odrapkę od nas jest prawie 500 km w jedną stronę to wymyśliłem sobie że warto ruszyć zadek już w piątek rano - dzięki temu będzie dłuższy weekend.
No i tak się stało. Dołączyła do mnie reszta rodziny czyli Młody z Agatą i Paweł.
Tak jak planowałem około 9 z rana wyjechaliśmy. Droga dłużyła sie niemiłosiernie bo też i musiałem powoli jechać . No może nie aż tak powoli jak Ropuch ale 120 nie przekraczałem
Samochód zawalony pod sam sufit bambetlami, do tego 4 osoby i jeszcze kajak na dachu. Mój roboczy wołek lekko nie miał.
Ale dał radę
Bodajże coś koło 16 dojechaliśmy na miejsce o ile mnie pamięć nie myli.
Na miejscu przywitał nas piękny rozległy teren nadodrzańskich łąk oraz machająca do nas z daleka Róża oraz Manat skaczący po stole z uciechy z aparatem w dłoni
Po pierwszych serdelecznych powitaniach czas na wypakowanie i przygotowanie obozowiska.
Mnie ostatnio naszła ochota żeby potestować piecyk namiotowy więc na szybko przed wyjazdem z hoboczka po impregnacie zrobiłem mały piecyk. Strasznie byłem ciekaw jak takie piecyki sprawdzają się zimą w namiotach i czy coś dają.
Manaty zajęły się produkcją kociołka a ja i moje Elteszki rozbijaniem obozowiska.
Troszkę miałem zabawy z wyprowadzeniem rur z namiotu ( a raczej z plandeki ) i zabezpieczeniem żeby się rura nie stykała z plandeką bo mógłbym mieć przymusową ewakuację w ekspresowym tempie
ALe jakoś się udało i piecyk zaczął z siebie wypuszczać pierwsze kłęby dymu.
Potem można było w spokoju zasiąść przy ognisku wraz z całym towarzystwem i rozkoszować się pięknem nas otaczającym, doborowym towarzystwem, dowcipami, śmichami i chichami i cudownym odgłosem bulgotania kociołka.
Jak zwykle rozmowy nocne Polaków przeciągnęły się chyba do 3 nad ranem albo i jeszcze dłużej
W końcu udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Ja miałem ten komfort że miałem nieco cieplej niż pozostali
Choć były też i wady takiego ciepełka.
Niestety po wierzchu ziemia mocniej puściła od mrozu i przez to miałem nieco podmokły i grząski grunt w namiocie
No a poza tym ponieważ to tylko plandeka to ciepełko momentalnie uciekało wszelakimi dziurami.
Nad ranem budzik wodny wygonił z namiotu ale nieco później niż Manata bo już i słoneczko wschodzące stało już nieco wyżej.
Ale widok był rzeczywiście przecudny.
Mój aparat nie odda tego widoku tak jak Manatowy sprzęcik fotooptyczny.
W nocy jednak mrozek nieźle łaził po okolicy bo nad ranem woda w kubeczku nieco przymarzła
Z rana czyli koło 10 dojechał do nas Ropuszek i razem sobie zasiedliśmy do ogniska
Na ognisko wjechały moje ulubione pierożki które Manat w pocie czoła lepił specjalnie na tę okazję
Niestety musiałem się podzielić moimi pierogami z resztą pierogożerców
Po takim żarełku była chwila błogiego lenistwa które to naruszył Imć Waszmość Ropuch bo zaczął spuszczać się do Odry
( jakkolwiek by to zabrzmiało to jednak to szczera prawda )
Namawiał i mnie ale byłem zbyt najedzony.
Jednak po jakimś czasie jak zobaczyłem odpływającego Ropucha to sam nabrałem ochoty żeby sobie nieco wiosłem poruszać
Pomimo przejedzenia jakoś wpakowałem się do kajaka i ociężale jak żółw popstrągowałem w górę rzeki.
Później okazało się że i nasz Manacik przemógł ciężar posiłku i też wpakował się do swojego Sarniaka.
I również popstrągował
Moje Elteszki zrobiły sobie wspólny wypad do miasta po zakupy i jednocześnie zwiedzili ruiny kościoła
Ja w drodze powrotnej spotkałem Manata i razem w spokoju, na liścia spłynęliśmy sobie do naszego obozowiska
Zaraz wróciły moje Elteszki i trzeba byłouzupełnić stracone kalorie.
No więc zrobiliśmy sobie hambuksy - nawet były niezłe
Po południu wpadł do nas z odwiedzinami Tomek z Bombelkiem
W ruch poszedł znowu kociołek a Ropuch ze swojej taczki wyciągnął gitarę i zaczęła się zabawa.
Tomek jako że jest muzykiem przygrywał nam na gitarze i śpiewał
My mieszkaliśmy w kotle a manat sprawdzał ostrość Swojej maczety.
Gitara zaczęła przechodzić z rąk do rąk i okazało się że talentów muzycznych u nas dostatek.
Na początku grał nam Tomek potem Manat, potem za granie zabrał się Ropuch a na koniec swoje talenty odkryła nawet Agata
Agata oprócz tego że całkiem fajnie gra na gitarze to jeszcze komponuje.
No i na poczekaniu ułożyła nam dwie piosenki które wspólnie z Tomkiem zaśpiewali i zagrali .
Była kupa śmiechu - i jak złożę film to mam nadzieję że to nagranie się pojawi.
Manat uczył palić fajkę moje Elteszki i muszę przyznać że bardzo im się to spodobało
Było też puszczanie lampionów a raczej lampionu szt 1
niestety lampion za daleko nie poleciał bo utkwił na czubku dość wysokiego pobliskiego drzewa i tam się dopalił.
Ach ten wiatr, a mógł polecieć tak daleko
No i znów siedzieliśmy do późnej nocy a raczej do wczesnego rana bo z tego co kojarzę to ja polazłem koło 4 nad ranem ale Manat z Pawłem jeszcze kilka razy rozchodniaczka rozpijali a potem jeszcze wpadli do mnie w odwiedziny
Z rańca czyli koło 10 pobudka i małe ogarnięcie obozowiska.
Na śniadanko herbatka, wafelki oraz przepyszne ciasto które upiekła Róża
Potem leniwy odpoczynek na słoneczku które akurat pięknie zaczęło świecić.
Miało być dziś morsowanie ale moje Elteszki zapadły chyba w sen zimowy bo z trudem obudziłem ich dopiero po 13
Sam do wody włazić nie będę ale chociaż troszkę się opłukałem w tej rześkiej jakby nie patrzeć wodzie
W końcu po obudzeniu młodzieży zwinęliśmy obozowisko i chcąc nie chcąc musieliśmy sie pożegnać i wyjechać .
Do domu daleko a tu już 16 wybiła.
Dobrze że Manaty zabrały worki ze śmieciami bo nie wiem gdzie byśmy to zmieścili
Jeszcze tylko pożegnanie i oczywiście pożegnalna fotka i się rozjeżdżamy
Manatu - o Wielki - serdeczne dzięki za wspaniałą gościnę którą nam z Różą zafundowaliście .
było naprawdę super i nic a nic nie żałuję tych przejechanych kilometrów jakie musieliśmy zrobić.
Zawsze chętnie pojadę do Was nawet na drugi koniec Polski
Wielkie dzięki Ropuchowi i Tomkowi za towarzystwo i cudowną zabawę
Niech żałują Ci co zostali w betonach.
Naprawdę lepiej być na Odrapce niż .................
Do następnego
ps. jeśli ma ktoś więcej chęci na zdjęcia to kilka jeszcze będzie o tu
( mam nadzieję że da się otworzyć )
https://photos.google.com/share/AF1QipNxsvuHoGi7phtJtjWnvbCKDUXwHL0d34gfhUn6t_daHn3sGcqpd0keWoNOLalTLQ?key=VEpuRGlZbWVNRGszTVNfZFRQZ2xaUGQzN2dieUFBA filmik postaram się wrzucić jak najszybciej