Do tego spływu namawiałem już dość długo.
Miał być ze trzy miesiące temu i to na cały weekend
No ale nie wyszło. W końcu spływ integracyjny z firmy EnJoiner w której Paweł ( czyli Średni ) pracuje wyszedł - ale jednodniowy.
Dzięki mojemu klubowi czyli WKW mieliśmy do dyspozycji sprzęt dla ludzi.
EnJoiner czyli firma w której Paweł pracuje jest firmą zaprzyjaźnioną i super fajnymi ludźmi.
Umówiliśmy sie u mnie w klubie i przyjechaliśmy z Młodym na dwa samochody.
Pakowaliśmy na dachu kajaki i sprzęt, a ludziska powoli sie zjeżdżali.
W końcu kajki i sprzęt spakowane, Ludziska upchani w samochodach i jedziemy do Góry Kalwarii
Zwodowaliśmy ekipę w basenie portowym starego portu i popatrzylismy z Młodym jak odpływają w deszczu który właśnie zaczął padać
Spakowaliśmy tyłki do samochodów i Młody pojechał do domu a ja wróciłem do naszego klubu ( WKW ) żeby porzucić samochód i
wpakować tyłek do kajaka i popstrągować na spotkanie flotylli która opuściła Górę Kalwarię
Wypłynąłem z klubu i popłynąłem Wisełka pod prąd.
Dopłynąłem do nowo budowanego mostu na 500 km Wisły i tu zaczęły sie dopiero kłopoty
Poziom wody za mostem - katastrofa.
Tzn w głównym nurcie nawet ok, ale główny nurt zasłonięty barkami - przejścia brak.
Pozostaje tylko mała odnoga gdzie Wisła płynie po łachach piasku i mocno meandruje.
Wody miejscami na pół pióra wiosła ale w większości - 10 cm
Weź i tu pstrąguj jak nie ma w czym.
Powinienem wyleźć z kajaka i albo przeciągnąć go kilkadziesiąt metrów przez łachę piachu albo wyleźć i go po prostu ciągnąć ze dwa kilometry w wodzie po kostki.
Ale nie - uparłem sie że będę pstrągował nie wysiadając z kajaka
Dwie godziny później spocony przepchnąłem się przez ostatnią mieliznę i wpadłem w ostry nurt bo akurat byłotu zwężenie i jeszcze ostroga.
A miało być tak pięknie i lajtowo
Krótki odpoczynek w cofce i telefon do Pawła z pytaniem o ich pozycję na rzece
Okazuje się że zrobili sobie postój przy ujściu Świdra do Wisły.
Daleko ode mnie więc płynę dalej.
W końcu po jakichś 10 km pstrągowania i wypatrywania Pawła i Jego ekipy mijając jakąś wysepkę kątem oka coś dostrzegłem.
Okazuje się że zobaczyłem kajak,
Płynął pod prawym brzegiem . Ja natomiast ciągnąłem pod samiutkim lewym brzegiem - akurat w tym miejscu rozlała się Wisełka szeroko.
Przystanąłem i zacząłem wypatrywać pozostałych kajaków.
Dupa - żadnego.
Okazuje się że ten kajaczek który właśnie chował się za wysepką to był ostatni - zamykający konwój
No = pieknie, jesli bym go nie zobaczył to prułbym dalej -prościutko do samych Gassów
Oczywiście wypatrując czy przypadkiem nie płyną
Zacząłem opływać wyspę żeby przedostać się na drugą stronę Wisły ale jak zobaczyłem ile się będę musiał po mieliznach przebijać - zawróciłem i płynąc głównym nurtem minąłem wyspę i dogoniłem ekipę.
Ależ się zdziwili że zaszedłem ich od tylca ( jakkolwiek by to zabrzmiało
)
Jak - kiedy - skąd ja sie tu nagle wziąłem
No i dalej to już lajtowy spływik. W większości na liścia.
Dopłynęliśmy z powrotem do mostu i tu coś się rozwiało.
Minęliśmy budowany most i stanęliśmy na lewym brzegu na plaży żeby wykorzystać ostatnie zachodzące promienie słońca i się wykąpać.
Zapomniałem Wam powiedzieć że pogoda stopniowo się poprawiała, wyszło słoneczko i nawet zaczęło grzać
Tak więc my z Pawłem wparowaliśmy do wody i zrobiliśmy sobie kąpiel.
Reszta poubierana jakoś nie chciała
Choć wcześniej ponoć się część( czyli męska część ) raz już wykąpała
Chłopaki próbowali jak sie pływa jedynka
No i dalej w drogę
Do klubu już tylko 5 kilometrów zostało więc szybciorem to poleciało i niebawem meldowalismy się już w klubie
Tu trafiliśmy na końcówkę imprezy bo sekcja żeglarska miała właśnie regaty na Wiśle i po regatach był grill i żarełko innego rodzaju.
Prezes naszego klubu - Łukasz - zaprosił nas do siebie więc dorzuciliśmy do płonącego grilla swoje towary i rozpaliliśmy ognisko.
Wielkie podziękowania dla Prezesa Łukasza oraz dla Nadwornego Klubowego Kucharza Konrada za zaproszenie na grilla i pilnowanie tegoż grilla.
Ja pooprowadzałem naszych gości po klubie i poznałem ich z kilkoma ciekawymi Klubowiczami.
No a potem siedzieliśmy do późnego wieczora przy ognisku gadając i jedząc grillowane przez Konrada przysmaki
Ogólnie - z tego co wiem to wszystkim się bardzo podobało i będą planowane następne edycje ale to już pewnie na wiosnę - żeby dziewczynom było cieplej
Generalnie impreza bardzo udana - fajnie pływało.
Pogoda dopisała choć początkowo padało - ale potem słoneczko wyszło i zrobiło się wręcz gorąco.
Wieczór też był ciepły i pogodny.
Czyli było super.
Wielkie dziękidlacałej ekipu za bardzo fajnie spędzony czas
No i dla klubu za to że było gdzie spędzić ten czas
Do następnego