Witajcie.
W zeszłym roku spłynąłem Wisłę do Warszawy, więc w tym postanowiłem dokończyć i popłynąć do Gdańska. Prognozy pogody na kilka dni były optymistyczne, kończyła się wysoka woda, w pracy dali mi kilka dni wolnego, więc wystartowałem we wtorek 04.06 z Żerania.
W momencie startu na wodowskazie w Warszawie było ~270 cm, co się rzadko zdarza i przełożyło się to od razu na szybsze płynięcie - średnio o 1 km/h niż przy niskiej wodzie. To oczywiście wpływało też na moją psychikę podczas całego spływu, bo zaplanowane etapy kończyłem, szybciej niż zakładałem, a to powodowało, że miałem więcej czasu na odpoczynek i zwiedzanie. Po drodze zwiedziłem Płock (nie planowałem tego), Włocławek, Grudziądz (tu nawet jeździłem tramwajem), Tczew i Gdańsk z wody. Oczywiście jak zwykle miałem namiot, itp., ale nocowałem w nadwiślańskich hotelach w miastach w których się zatrzymywałem. Jedyny nocleg w namiocie miałem w Bydgoszczy-Fordonie, przy śluzie Czersko Polskie – niech nikt, nigdy nie popełni tego błędu i nie planuje tam noclegu
Dwa razy korzystałem z usług nowoczesnych marin we Włocławku i Grudziądzu, gdzie kajak na noc zostawiałem w hangarze.
Jestem bardzo zadowolony z tej wyprawy, bo zobaczyłem wiele ciekawych miejsc niedostępnych z lądu, a także dlatego, że zrealizowałem wszystkie wcześniej zaplanowane cele, czyli:
- oczywiście dopłynięcie Wisłą do Morza,
- zrealizowanie „gumowej setki”,
- pokonanie Zalewu Włocławskiego,
- zwiedzanie Grudziądza i dotknięcie jego wspaniałych spichlerzy,
- opłynięcie Zatoką Gdańską Wyspy Sobieszewskiej w towarzystwie fok.
Wyższa woda ma swoje plusy, ale są też jej minusy. Pływające oznakowanie nawigacyjne jest po prostu zdjęte i trzeba szukać nurtu na oko (wyjątkiem był kawałek za Włocławkiem).
Przez całą trasę nie widziałem ani jednej wynurzonej ostrogi, tylko bulgoty w miejscach gdzie były pod wodą.
Nie było żadnej wyspy nadającej się do zatrzymania, czy noclegu pod namiotem. Dopiero za Tczewem były dwie malutkie łachy piachu.
Pogoda była świetna, poza drugą połową soboty, gdzie przemieliła mnie burza i przez kilka następnych godzin było mało przyjemnie.
To co najbardziej zapamiętam to oczywiście foki na Zatoce Gdańskiej, spichlerze w Grudziądzu i setki łabędzi na Zalewie Włocławskim, ale poza tym wszędzie było przepięknie
Trasa spływu:
1 dzień Warszawa - Płock:
https://connect.garmin.com/modern/activity/37159494532 dzień Płock - Włocławek:
https://connect.garmin.com/modern/activity/37187289653 dzień Włocławek - Bydgoszcz:
https://connect.garmin.com/modern/activity/37221850894 dzień Bydgoszcz - Grudziądz:
https://connect.garmin.com/modern/activity/37245803515 dzień Grudziądz - Tczew:
https://connect.garmin.com/modern/activity/37281692926 dzień Tczew - Gdańsk:
https://connect.garmin.com/modern/activity/3731869455Pełna relacja zdjęciowa tu:
https://photos.app.goo.gl/A1zvpLhGvMxeDwcV9 (wybrałem 210 zdjęć z 600), nakręciłem też sporo filmików, więc coś zmontuję i wstawię link, a poniżej kilka zdjęć ze spływu:
Start wyprawy Żerań.
Wiele razy w tym miejscu skręcałem w prawo - tym razem w lewo.
Za Wyszogrodem.
Przy Kępie Ośnickiej pierwszy raz w życiu przekroczyłem kajakiem setkę
Meta pierwszego etapu w Płocku.
Kolejny dzień to spotkanie z setkami łabędzi na Zalewie Włocławskim.
Widok na włocławską zaporę.
Śluzowanie - zdążyłem na 14 (byłem o 14:07, ale na mnie poczekali)
Meta we Włocławku i zwiedzanie tego pięknego miasta.
Kolejny dzień na wodzie i ruiny zamku w Bobrownikach.
Nieszawa.
Odpoczynek w Toruniu.
Nieczynna stanica w Solcu Kujawskim.
Tym razem nocleg bez wygód w Bydgoszczy-Fordonie
Kolejny dzień wiślanej przygody.
Chełmno z prawej.
I Świecie z lewej.
Tego dnia burza mnie tylko postraszyła. Jedną przepuściłem przodem, druga mnie nie dogoniła.
Meta w Grudziądzu.
Grudziądz to przepiękne miasto, uwielbiam takie klimaty
Start do kolejnego dnia wyprawy.
Nowe.
Ruiny mostu w Opaleniu.
Gniew.
W oczekiwaniu na nieuniknione
Po burzy trochę bujało, a wiatr zmienił się w morde-wind.
Meta w Tczewie i nocleg pod dachem blisko Wisły. Kajak zaparkowany
Zwiedzanie Tczewa.
Start do ostatniego dnia - musiałem się sporo namachać żeby dopłynąć do Gdańska.
Ostatni wiślany most.
Pierwszy raz widać koniec Wisły.
Udało się, Wisła przepłynięta, teraz Zatoką do Gdańska.
Gdy foki mnie zauważyły, grupa kilkudziesięciu fok ruszyła z zaciekawieniem na mnie i towarzyszyła mi przez kilka kilometrów Zatoki. Płynęły ze mną raz bliżej, raz dalej, wynurzając się z różnych stron. Były mną niesamowicie zainteresowane - widać, że są to zwierzaki bardzo ciekawskie i towarzyskie, ale też płochliwe, bo gdy tylko wyciągałem aparat to one chlup pod wodę
Krótki plażing
Morderczy odcinek po stojącej wodzie, ciągle rozkołysanej przez setki motorówek i skuterów dobiegł końca.
Koniec wyprawy przy klubie Żabi Kruk.