Szlak Konwaliowy - 17-18-19.V.2013r.
Za górami, za lasami, za rzekami, jeziorami, między wioskami, w Krainie Kwitnącej Bulwy Ziemniaczanej jest piękny szlak, umownie zwany kajakowym, ale można go popłynąć wszystkim co się na wodzie trzyma i nie jest zbyt szerokie. Szlak prowadzi jeziorami i kanałami które łączą te jeziora.
Opiszę Wam i pokażę jak wygląda Szlak Konwaliowy. Pływałem nim nie raz, w ogniskach ziemniaki piekłem, miodem popijałem i kości stare na słońce wystawiałem.
Szlak położony jest w Wielkopolsce na terenie Przemęckiego Parku Krajobrazowego. Ma około 37km wodą i jedną dłuższą przenoskę/przewózkę, niecałe 3km lasem.
Wiosną 2013 roku nasz spływ wyglądał tak:
Spływ odbył się w weekend 17-18-19.V.2013r. Mimo, że zapowiadających się na spływ było sporo, jednak z uwagi na termin zajęty przez Pierwsze Komunie, dopisało niewielu.
Zaczęliśmy we Wieleniu w piątek. Zostawiliśmy samochody i pożyczyliśmy kajak "u Marcina". Około 16 ruszyliśmy zapakowanym kanu a za nami Piraci kajakiem.
Wiał ostry bajdewind, płynęliśmy przez jezioro Wieleńskie w stronę Wyspy Konwaliowej, fale rozbijały się o dziób i burtę, a niektóre wchlapywały się nam do łajby. Po chwili jezioro zwęziło się a wiatr nieco odpuścił. Przepłynęliśmy na j. Osłonińskie.
Do przebycia, tego dnia, mieliśmy tylko parę kilometrów na biwak.
Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu. W oczekiwaniu na wieczór i resztę ekipy rozpaliliśmy ognisko.
O zmierzchu dotarł Adam z Siostrami i kanu na dachu. Rano Adaś pojechał do Wonieścia zamienić samochód na kajak dla sióstr.
Spływanie zaczęło się na dobre, około godz. 10, w dwa kanu i dwa kajaki ruszyliśmy w rejs.
Pogoda ładna, lekki wiaterek. Przepłynęliśmy j. Górskie. Pod mostem przesmyk na Olejnickie i tu przerwa na zakupy w Olejnicy. Po zakupach i chwili płynięcia ukazuję się nam Wyspa Konwaliowa.
Leciutki, ciepły wiaterek przynosił nam do łódek słodki zapach konwalii . Właśnie zaczynały kwitnąć.
Nawąchawszy się do syta popłynęliśmy dalej. Od zachodu przywiało ładne światło a z nim froncik pogodowy.
Na szczęście bardziej dmuchnęło dopiero jak wpływaliśmy w Kanał Błotnicki, więc dało się płynąć dalej.
Kanał ten wygląda jak to kanał, ma długie proste odcinki, wały i dla urozmaicenia trzcinę i małe mostki.
Bardzo słaby przeciwny prąd nie przeszkadza w płynięciu. Tylko pod jednym z mostów jest przewężenie i małe bystrze sprawiające nieco kłopotów, ale jak ktoś się uprze to można je obnieść. Dalsza droga to piękne jeziorka, Boszkowskie, Buckie i Wielkie połączone coraz ładniejszymi kanałami.
Koło godz 17 po niewielkiej, może z 30 metrowej przenosce przez zastawkę i zwalone drzewo dotarliśmy na j.Dominickie. Jest to największe jezioro na szlaku, wiało jak diabli wmordewindem.
Wymusiło to na nas godzinkę przerwy, czekaliśmy na okno pogodowe żeby przepłynąć z plaży głównej w Boszkowie do Dominic. Tam załadowaliśmy łódki na wynajętą przyczepę w celu przetransportowania ich przez las na odległości 2,7km.
Przepłynęliśmy ponad dwie dychy więc czas na biwak nad jeziorem Brzeźnie.
Od rana upalnie i bezwietrznie.
Do końca szlaku zostało niewiele ponad 10km. Nieśpiesznie zwinęliśmy obóz i wolno popłynęliśmy malowniczymi kanałami, które tu ładnie meandrują i przypominają dzikie rzeczki.
Minęliśmy j. Lincjusz, Miałkie, Poleniuchowaliśmy nad Białym w nieczynnym jeszcze ośrodku wypoczynkowym.
Dalej Trzytoniowe i Wieleńskie. Wiał baksztag i wdupewind więc Hawaje, postoje, kąpiele wodne i słoneczne.
Wczesnym wieczorkiem ruszyliśmy w stronę Wielenia do ośrodka "u Marcina" gdzie zakończyliśmy imprezę.
Szlak jest łatwy i malowniczy, przewózkę można załatwić bez problemu, z plaży w Dominicach widać biały dom, mają przyczepkę na 6 łódek.
Na uwagę i ostrzeżenie zasługuje jezioro Miałkie, bardzo zamulone, pod żadnym pozorem nie wolno wysiadać z łodzi, muł jest bardzo grząski i głęboki. Trzeba też uważnie wypatrywać drogi przed sobą.