Te mana o te moana
Lechu,Jeśli by dalej pływała to już jako Twoja.Wiemy dlaczego,nie powtarzajmy się.Nawiasem mówiąc to była większa niż ostatnio pisałeś,nie 8 a 9,8m.Muszę przyznać wiele jej zawdzięczam,dała mi całą masę doświadczeń ,żeglarskiej dojrzałości.Były momenty kiedy niemal ocierałem się o magię i momenty kiedy uczyła mnie pokory.Zrozumiałem dlaczego mieszkańcy Oceanii traktują proa jak żywe istoty,członków rodziny,plemienia.Była przyjazna,krnąbrna,czasami nieprzenikniona.Nie reagowała na moje starania i nie okazała za nic co robię nie tak
Ale chwile kiedy pozwalała wkraść się w Jej łaski wynagradzały wszystko.Dech w piersiach zapierały chwile kiedy lekko bez wysiłku unosiła się na grzbietach fal a jachty wokół kładły się masztami na wodę.Kiedy bezszelestnie w kompletnej flaucie przemykała pomiędzy bezradnie stojącymi jachtami z obwisłymi żaglami.Potrafiła z oślim uporem rwać do przodu po linii prostej (no prawie) głęboko w.....
mając moje wysiłki,kiedy próbowałem odzyskać -narzucić (niewłaściwe skreślić) jakąś sterowność
.Ale potrafiła też zrobić w ciasnym pi razy 30m na 40m basenie pełną cyrkulację z wiatrem.I kiedy ja oczyma wyobrażni widziałem jak taranujemy nawietrzny pomost ona (przy moim skromnym współudziale) wykręciła nieomal w miejscu,wokół własnej osi i stanęła pod wiatr.I przez tą chwilę kiedy mnie opuszczały emocje, miałem wrażenie ze cała drży jak rasowa klacz po wyścigu,ale ułamek sekundy potem jakby chciała powiedzieć ;"co, myslałeś że się nie uda?".
Czesto nie mogłem oprzeć sie wrażeniu że mam do czynienia z żywą,inteligiętną,niezależną nieposkromnioną istotą.Była po prostu zjawiskowa.
A...a
Y...k