Tedziu ja zawsze z żarciem mam na wyprawach problem bo kupuję za dużo i przeważnie do domu z powrotem połowę dowożę bo myślę że będę miał większy apetyt niż mam w rzeczywistości
Maciek - ja patelnie bez rączki ( taką starą która miała pójść do wywalenia ) już odnalazłem w warsztacie więc jak nie będzie ryby na śniadanie albo na kolacje to szukasz najbliższego rybnego
I nie ma że boli - godzina 4 pobudka i idziesz robić zaopatrzenie na śniadanie
Tylko po cichutku to może Tedzio dłużej pośpi niż planuje
Jak dla mnie osobiście oprócz samego spływu bardzo ważne jest i obozowanie czyli ognisko żarełko kociołek czy coś innego.
Poleżeć na trawce z browarkiem i pośmiać się - a zapowiada się że tego ostatniego czyli śmiechów to u nas będzie co niemiara no skoro wtedy na spotkaniu tylko nasz stolik było słychać w całej okolicy to i teraz też będzie podobnie.
Ja już odliczam godziny do spotkania z Wami i startu w trasę.
A teraz UWAGA
Niestety dopiero teraz bo własnie dotarłem po robocie do domciu.
Są pewne zmiany w założeniach
Startujemy nie o 12 jak było planowane a o 9 z rana.
Ropuch nie startuje jak się okazało w maratonie w sobotę i w związku z powyższym chce nas powieźć z rana żeby na wieczór zdążyć do domciu z powrotem.
Kierowcą zapasowym (powrotnym ) będzie Jego Żona czyli Żabcia
Ponieważ Ropuch nie naprawił Swojego auta to ciągnie nam kajaki pożyczonym samochodem i tam jest niestety tylko jedno miejsce siedzące wobec czego Żmijek musi jednak gonić komunikacją jak było ustalane w pierwszej wersji.
Krzysiek jest już powiadomiony o tym fakcie.
Z resztą za parę godzin obdzwonię Was wszystkich i sobie pogadamy
Trzeba by jaką flaszkę jeszcze moim zdaniem dla właściciela auta zmontować a Ropuch ją w naszym imieniu odda z podziękowaniami.
To tyle na szybko i za parę godzin sie widzimy albo słyszymy w zależności od okoliczności