Sobota 02 sierpień 2014 dzień 17
Start 620 km Wisły Meta 672 km przepłynięte 52 km
Z rana po pobudce pozwijaliśmy nasze graty oraz doprowadziliśmy świetlicę do stanu wyjściowego. Innymi słowy zwinęliśmy śpiwory i z powrotem poustawialiśmy stoły i krzesła.
Po szybkiej toalecie u Bosmana Przemka gotujemy wodę na herbatkę i na szybko wcinamy zimna wczorajszą pizzę.
Przyjeżdża Prezes Stanicy – Pan Zdzisław Borowski.
Zaprasza nas na górę – do kapitanatu na wieży i tam na pogawędkach spędzamy blisko dwie godziny.
Nasz gospodarz okazuje się niesamowitym gawędziarzem znającym doskonale tutejsze zakątki oraz sam jest żeglarzem i prowadzi spływy kajakowe.
Dowiadujemy się od Niego wiele ciekawych rzeczy dotyczących Płocka oraz tego rejonu Wisły. Niestety musimy się pożegnać i płynąć dalej bo na 12,00 jesteśmy umówieni w Płocku z Ewą która ma nas zasilić słynnym na całą okolicę bigosem.
Mocno spóźnieni żegnamy się z tymi wspaniałymi ludźmi – prawdziwymi wodniakami i startujemy na trasę.
Wydostajemy się z tego zamkniętego zalewu w starorzeczu Wisły i kanałem kierujemy się do głównego nurtu Wisły.
Pogoda od wczorajszego dnia znacznie się poprawiła i już nie pada – nawet przelotnie. Wieje leciutki wietrzyk.
Wypływamy na środek Wisły szerokim łukiem omijając zalane ostrogi na której to poprzedniego dnia utknęliśmy dwa razy szukając wejścia do kanału.
Jako że wejście do kanału było słabo oznakowane musieliśmy się trzymać prawego brzegu.
Wychodzi słoneczko i zaczyna mocno grzać. Zrobiła się piękna pogoda.
Dopływamy w końcu do olbrzymiej Wiślanej wyspy znajdującej się tuż przed Płockiem.
Wyspa jest ogromna – ma prawie 4 km długości i powierzchnię ponad 400 hektarów
Zwana jest Kępą Ośnicką ale też i jej historyczną nazwą jest Wyspa Tokarska.
Nazwy te brały swój początek od wsi położonych po obu stronach rzeki czyli wieś Ośnica oraz majątek Tokary.
Wzmianki o tej wyspie są już znane od kilkuset lat. Pierwotnie były to dwie wyspy okresowo łączące się w zależności od stanu wody w Wiśle.
Wyspa ta ma bardzo bogatą historię ponieważ pierwsze ślady osadnictwa Olenderskiego datowane są na rok 1759.
Biskup Kujawski wynajął tę wyspę Holendrom gdzie założyli na niej kilka gospodarstw, hodowali bydło i uprawiali ziemię. Wyspę zamieszkiwało ponad 30 osób.
Jest też i epizod z historii walk wyzwoleńczych.
Wojska Księstwa Warszawskiego i wojska Austryjackie stoczyły tam bitwę w 1809 roku. Na jednej wyspie stały wojska Austryjackie a na drugiej Polskie.
Pomimo przewagi Austryjackiej która dysponowała 2 armatami, Polacy bronili się na Kępie Ośnickiej niezwykle dzielnie zabijając w walkach ponad 400 Austryjaków. Dopiero fortel wojenny zapewnił Polakom zwycięstwo bo ponoć 25 zbrojnych dostało się na pokład jednej z barek i ukryci dopłynęli do wyspy Tokarskiej a spowodowali takie zamieszanie swoim pojawieniem się że wojska Austryjackie w panice zaczęły uciekać częściowo topiąc się na przeładowanych barkach.
Bitwa ta przeszła do historii jako bitwa pod Tokarami.
Drugi raz wojna na wyspie zagościła kiedy 12 września 1939 roku wermacht zrobił desant na wyspę zajmując ją jako strategiczny punkt w celu wyprowadzenia ataków na wojska Polskie.
Po II wojnie Światowej wyspa opustoszała bo początkowych właścicieli czyli Olendrów zastąpili Niemcy którzy porzucili swoje ziemie po przegranej wojnie i uciekli. Obecnie na wyspie widocznych jest wiele śladów ludzkiej obecności od fundamentów domostw aż po cmentarz. Podobno na wyspie jest też prowadzona hodowla mieszanki dzika i świni.
Przepływając obok a znając nieco historię wyspy i jej nazwę nie omieszkaliśmy wstąpić i objąć jej w posiadanie jako przedstawiciele rodu Tokarskich
Po odbiciu od wyspy popłynęliśmy już bezpośrednio do Płocka mijając po drodze widoczny już niedaleko most w Płocku.
A ponieważ był upał chłodziliśmy się obficie wodą
Dopływamy w końcu do molo w Płocku gdzie umówiliśmy się z naszą wspaniałą Ewcią.
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się ale niestety trzeba było nam ruszyć dalej w drogę, a Ewa musiała wracać do pracy.
Odebraliśmy słynny już na naszym forum bigos z Malamuta i ruszyliśmy dalej w drogę mijając po drodze nowe Płockie molo oraz marinę w której mieliśmy zamiar wyładować na nocleg .
Patrzę na tę konstrukcję z mieszanymi uczuciami.
Dowiedzieliśmy się o nim sporo od Prezesa Stanicy Wodnej Flis oraz o problemach jakie się przy tym piętrzyły i o pieniądzach jakie ta inwestycja pochłonęła, i teraz z perspektywy czasu i obejrzeniu kilku innych inwestycji wzdłuż naszej trasy nad Wisłą postawionych widzę że miał rację.
Ponieważ w Płocku szykowana jest jakaś impreza muzyczna a poza tym jest sobota to na wodzie panuje spory ruch.
Motorówki czy jachty – całkiem tego sporo tutaj pływa.
Muzykę słyszymy jeszcze dobre 10 km za Płockiem
W końcu wpływamy na osławiony Zalew Włocławski o którym tyle się naczytałem i nasłuchałem. Wiem, że potrafi być bardzo groźny.
Ponieważ jest to olbrzymi zbiornik wodny wystarczy nawet niewielki wiatr a zaczynają się tworzyć olbrzymie fale.
Fale metrowej wysokości to nie jest tu nic dziwnego a jak rozmawiałem z miejscowymi wodniakami to i fale ponad półtorametrowe też się tu często zdarzają.
Zaczyna się robić szeroko.
Tak szerokiej Wisły jeszcze nie widziałem.
Koryto Wisły ma od 1,2 nawet do 3 km szerokości.
Tak naprawdę to drugi brzeg ciężko jest zobaczyć.
Wiatr się wzmaga ale na nasze szczęście wieje w plecy.
Fala ma miejscami powyżej 50 cm ale praktycznie dla nas jest nieodczuwalna bo wiejący w plecy wiatr wtłacza ją pod kanu więc trochę nas fala nawet popycha.
Jednak co by tu nie mówić płyniemy po prawie stojącej wodzie bo Wisła już od dłuższego czasu wytracała swoją prędkość.
Prawy wysoki i klifowy brzeg z daleka wygląda na niedostępny.
Jeśli podpłynie się bliżej to okazuje się że już tak źle nie jest.
Jest całkiem sporo pięknych miejsc do lądowania.
Najważniejsze to trzymać się brzegu który osłania od wiatru.
Na samym początku jak tylko wpłynęliśmy na Zalew zobaczyliśmy przed nami obładowany kajak.
Po dopłynięciu i zrównaniu się z nim okazało się, że to nasi znajomi z Warszawskiego portu WKW. Krakusy z Wieliczki.
Popłynęliśmy razem i pogadaliśmy po czym ustaliliśmy że spotykamy się w porcie w Zarzeczewie pod sam koniec Zalewu Włocławskiego.
My ruszyliśmy dalej zostawiając po chwili chłopaków z tyłu daleko za nami.
Dopłynęliśmy mniej więcej do polowy Zalewu gdzie zrobiliśmy sobie mały postój.
W tym miejscu po prostu nie było widać ani początku ani końca Zalewu.
Jak okiem sięgnąć woda po horyzont.
Niesamowite wrażenie. Po ochłodzeniu się w wodzie pakujemy się do kanu i płyniemy dalej.
Powoli mijamy kilometry które nas dzielą od celu aż w końcu daleko na horyzoncie pojawia się widok cywilizacji.
To zabudowania Włocławka
Kierujemy się pod prawy wysoki brzeg i resztę trasy płyniemy już pod prawym brzegiem. Trzeba przyznać że jest naprawdę malowniczy a widok z jego szczytu z pewnością jest piękny.
Zbliża się już późne popołudnie.
Czas dobić do portu i rozłożyć obozowisko.
Jeszcze tylko parę fotek na piękny zachód słońca i bierzemy się ostro za pagaje.
Dobijamy do przystani w porcie i meldujemy się u Bosmana.
Płacimy po 20 zł na łeb za możliwość cumowania oraz rozbicia namiotu i po oprowadzeniu nas po marinie bosman pokazuje nam gdzie możemy się rozbić z namiotami
Po rozłożeniu obozowiska dociągamy parę gałęzi i rozpalamy ognisko.
Szybko w pobliskim lesie wycinam trzy w miarę proste kije i montuję jako stelaż pod kociołek.
Podczas gdy my już grzejemy bigos w kociołku pojawiają sie nasi znajomi z kajaka. Po obozowisku rozchodzi się wspaniały zapach więc zapraszamy chłopaków na wspólne żarcie.
Bigosu od Ewci dostaliśmy pół siatki więc dla wszystkich wystarczy żeby się najeść.
Po najedzeniu się my sobie spokojnie siadamy przy ognisku a Krakusy rozbijają swój namiot.
Potem dołączają do ogniska i siedząc przy ogniu rozmawiamy do późnej nocy.
Umawiamy się na jutrzejszy dzień – bo jutro razem mamy pokonać zaporę we Włocławku.
Ponieważ zapora jest w remoncie od dwóch lat, śluzowanie odbywa się tylko okresowo, a i to po uprzednim wcześniejszym zgłoszeniu.
Niestety my trafiamy na okres gdzie śluza jest zamknięta całkowicie.
W związku z tym będziemy mieli ogromną kilkuset metrową przenioskę naszych łódek oraz sprzętu.